Ciężką pracę całej trójki przerwał nagły dzwonek do drzwi i w pierwszym momencie przestraszył się go nawet Merlin. Chłopak przywykł, że dzwonek w jego mieszkaniu jest cichą, zagraną na harfie melodią. Za każdym razem jednak, gdy sytuacja wymagała od niego przekazania kluczy Lecie, zmieniał dźwięk w ustawieniach. Ot żeby dziewczyna wiedziała, kiedy ktoś dobijał mu się do drzwi. Wszechświat mógł po prostu przypomnieć mu o tej zmianie w delikatniejszy sposób. Albo o innej godzinie.
- Co to za dźwięk? - spytała Morgana rozglądając się nerwowo po pomieszczeniu i próbując zrozumieć, skąd doszedł ich nieprzyjemny pisk.
- Czy jesteśmy atakowani? - spytał praktycznie w tym samym momencie Gwaine, którego pierwszym instyktem było sięgnięcie po broń spoczywającą na jego biodrze. A ponieważ tej broni w domu Merlina nie miał to sięgnął po najbliższą mu książkę uznając, że lepsza taka broń niż żadna.
Merlin spojrzał na towarzyszy z rozczulonym uśmiechem. Było coś niesamowicie odświeżającego i niewinnie pięknego w oglądaniu zderzenia ludzi sprzed wieków z obecnymi czasami. Czarownik zdawał sobie sprawę z tego, jak wielki przeskok i jak wielkie dostosowanie się do współczesności czekało każdego, kto postanowi opuścić Camelot. I jasne, mógłby taką osobę wyśmiać. Mógłby sprawić, że ktoś poczułby się jak skończony idiota.
Tylko, ze z jednej strony zupełnie nie rozumiał, co miało to wnieść. Strach był najbardziej ludzką reakcją, jaką ktokolwiek mógł mieć. A przecież nowe otoczenie, nowe czasy i poczucie braku przynależności do przestrzeni, w której ktoś się nagle znalazł, miały pełne prawo ten słuszny strach dodatkowo potęgować i sprawiać, że sięgało się po najbardziej znane sobie środki. I w przypadku Gwaine'a był to jego miecz, a w przypadku Morgany magia.
Z drugiej strony natomiast Merlin wyśmianie kogoś w takiej sytuacji potraktowałby jako własną porażkę. Bo to on kroczy po tym świecie od ponad piętnastu wieków. To on miał szansę nauczyć się ogromu rzeczy, zrozumieć materię świata i przyglądać się, jak kolejne kraje czy imperia powstają czy upadają. Wiek i doświadczenie stawiały go niejako w roli nauczyciela. To jego zadaniem było wprowadzenie Morgany i Gwaine'a do współczesności w sposób, który ich do tych czasów nie zniechęci. W sposób, który wzmocni w nich chęć poznania większego kawałka świata czy lepszego zrozumienia tego, co ich otaczało.
- Spokojnie to tylko dostawca z naszym jedzeniem - wytłumaczył ze szczerym śmiechem chłopak unosząc dłonie w geście poddania. - Chociaż zaskakuje mnie to, ile zdążyliśmy zrobić w tym pokoju w zestawieniu z tym, jak późno typ przyjechał. Nie spieszył się, no cóż. Ale chociaż my w pełni zasłużyliśmy sobie na przerwę i dobre jedzonko - uznał czarownik zacierając ręce i radosnym krokiem opuszczając pomieszczenie.
Morgana i Gwaine podążyli za czarownikiem doskonale zdając sobie sprawę z tego, że robili z siebie jego cień. I że w którymś momencie ich postawa mogła zacząć czarownika irytować. Jednak w tym obcym, pełnym nowości świecie, Merlin był jedynym stałym aspektem. Jedynym znanym im aspektem.
Oboje zatrzymali się kawałek od korytarza wyglądając z jego stronę zza winkla. Merlin w tym czasie sięgnął po portfel rzucony do misy znajdującej się na szafce przy wejściu i otworzył szeroko drzwi. Po kolei odebrał kilka plastikowych toreb, które od razu odstawił na podłogę, podziękował dziwnemu człowiekowi w zbyt kolorowej czapce i kamizelce ze skomplikowanym logiem i przyłożył plastikową kartę do jakiegoś urządzenia. Morgana nigdy nie miała do czynienia z pieniędzmi, więc nie wiedziała, czy tego typu tranzakcja była nietypowa czy też nie. Gwaine, który raczej kojarzył fundusze i opłaty z korzystaniem z monet, patrzył na plastikową kartę absolutnie zafascynowany.
- Sługa przynosi ci jedzenie pod drzwi? - spytała Morgana, gdy Merlin podziękował kurierowi i zamkąwszy drzwi ruszył w stronę kuchennego blatu,
- Nie do końca tak to wygląda - oświadczył Merlin bardzo szybko orientując się, że zaczynie pleść trzy po trzy i bez większego sensu, bo sprawa, którą chciał omówić miała po prostu zbyt wiele aspektów i była o wiele bardziej skomplikowana, niż odpowiedź, której oczekiwała czarownica. - Pozycja "sługi" czy tego co rozumiesz za "sługę" praktycznie przestała we współczesnych czasach istnieć. Jasne, są miejsca na świecie, w których wciąż ktoś może być zatrudniony na takiej pozycji, ale teraz dzieje się to pod innym nazewnictwem. I z inną dawką szacunku. Dla przykładu ktoś kto kiedyś był zamkowym kucharzem teraz może pracować w fast foodzie, ekskluzywnej restauracji czy być prywatnym szefem kuchni. I nikt nie jest lepszy czy gorszy jako człowiek tylko dlatego, że pracuje tak a nie inaczej. Przynajmniej w teorii.
CZYTASZ
Merlin - W imię czasów, które nigdy nie nadeszły
FanfictionMerlin tułał się po świecie przez wiele lat, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Albion przepadł razem ze śmiercią Artura. W pewnym momencie nawet udało mu się z tym pogodzić. Ba, zaczął nawet powoli zapominać, kim był i kogo znał. Tak przynajm...