3. Południowa Świątynia Powietrza

103 5 2
                                    

" W dawnych czasach cztery narody żyły ze sobą w pokoju, ale kiedy Naród Ognia zaatakował, wszystko się zmieniło. Tylko Avatar, mistrz czterech żywiołów mógł to powstrzymać, ale wtedy kiedy był najbardziej potrzebny, Avatar zniknął. Minęło sto lat, zanim ja i moi najlepsi przyjaciele znaleźliśmy nowego Avatara, maga powietrza o imieniu Aang. Jednak mimo wielkiego talentu Aang musi się wiele nauczyć, ale my wierzymy, że Aang uratuje świat"

Klaudia skończyła pisać długopisem w swoim notatniku. Opisywała tam wiele wydarzeń z życia, teraz, postanowiła opisywać przygody jej samej z jej towarzyszami.

Lecieli dość długo i każdy z nich był trochę zmęczony, dlatego zatrzymali się na jednej z wysp by odpocząć. Sokka smacznie spał, kiedy reszta, już w pełni sił, szykowała się do podróży. Klaudia podzieliła się kilka minut temu nową wizją, a właściwie dźwiękami. Słyszała wtedy dźwięk jakby tornada. Nikt nie miał pomysłu o co może w tym chodzić. W między czasie Aang opowiadał swoim przyjaciółkom jak piękna jest świątynia. Szatynka popatrzyła smutnym wzrokiem na przyjaciela.

- Aang, wiemy, że się cieszysz, ale minęło sto lat odkąd byłeś w domu. - ostrożnie dobierała słowa, bo nie chciała, go zranić. Wiedziała, że kiedy Władca Ognia Sozin dowiedział się, że następny Avatar urodzi się wśród magów powietrza, postanowił ich wszystkich zabić. Katara też o tym wiedziała dlatego bała się choćby poruszać tego tematu.

- Dlatego się cieszę. - odparł chłopiec.

- Chodzi nam o to, że przez ten czas, wiele się zmieniło. - próbowała wyjaśnić Katara.

- No wiem, ale sam muszę to sprawdzić. - dziewczyny posłały sobie zmęczone spojrzenie, czasami dziecinne podejście do życia nomada bywało męczące. Zeskoczył z bizona i prubował obudzić najstarszego. Sokka nie miał zamiaru wstawać, więc Klaudia dołączyła do mnicha z patykiem w ręce. Zaczęła jeździć nim po śpiworze przyjaciela.

- Sokka, w twoim śpiworze jest kobra! - chłopak jak poparzony wstał w śpiworze i zaczął skakać.

- Zabierz ją! Zabierz ją! - potknął się o kamień i wylądował na ziemii. Aang popatrzył na to rozbawiony, a Katara zaczęła się śmiać.

- Świetnie, wstałeś już. Chodźmy. - słowa chłopca trochę zirytowały ciemnowłosego, ale postanowił w końcu wstać. Nie minęło pięć minut, a wzbili się w powietrze. W trakcie lotu żadne z nich nic nie mówiło, potrzebowali chwili na ułożenie sobie wszystkiego w głowie. Nagle, ciszę tą przerwał odgłos burczenia w brzuchu.

- Ty, brzuch, cicho bądź. Spróbuję nam znaleźć jakieś żarcie. - Sokka wziął swoją torbę i zaczął w niej grzebać w poszukiwaniu jedzenia. Nic nie znalazł, a przy okazji dowiedział się, że suszone mięso które wziął ze sobą stało się podpałką poprzedniego wieczora. Zielononiebieskooka nie mogła znieść jego narzekań, więc wyciągnęła z torby batona energetycznego. Wzięła ich kilka z jej poprzedniego miejsca zamieszkania. Nie zabrała tylko batonów, ale właśnie tą przekąskę postanowiła ze sobą zabrać. Niebieskooki wyrwał dziewczynie jedzenie i po rozpakowaniu go, wziął pierwszego gryza. Szarooki zauważył, że są bardzo blisko.

- Aang, zanim dotrzemy do świątyni chcemy ci coś powiedzieć o magach powietrza. - szatynka mówiąc to, usiadła z prawej strony przyjaciela. Druga z dziewczyny zajmowała miejsce po jego lewej.

- O co chodzi? - zapytał z typową dla siebie dziecinnością.

- Wiesz, musisz się przygotować na to, co tam ujrzysz. Naród Ognia jest bezlitosny. - Katara nie mogła dalej mówić, więc starsza postanowiła przejąć kontrolę nad sytuacją.

- Zabili nasze matki, z twoim ludem mogli zrobić to samo. - patrzyła na twarz przyjaciela ze smutkiem.

- To, że nie widziano magów powietrza nie znaczy, że Naród Ognia wszystkich zabił. Pewnie uciekli. - upierał się przy swoim nomad.

Avatar: Legenda Aanga "Inna historia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz