3.4 Mistrz Sokki

68 4 2
                                    

Drużyna Avatara siedziała na ziemi i oglądała deszcz meteorytów.

- Łał, niesamowity widok. - zachwyciła się Katara.

- Pomyślcie życzenie, spadające gwiazdy podobno je spełniają. Tylko nie możecie go powiedzieć, bo się nie spełni. - Klaudia zaśmiała się pod nosem.

- Naprawdę? Spróbuję tego. - Aang zamknął oczy i zmarszczył czoło, jednak po chwili otworzył je z uśmiechem. - Już!

- Przy czymś takim czuję się całkiem nieistotny. - stwierdził Sokka.

- Eh, za każdym razem wygląda to tak samo. - na uwagę Toph szatynka zaśmiała się pod nosem. Potem zauważyli jak jeden z meteorów leci bardzo blisko.

- Czegoś takiego jeszcze nie widziałaś. - na słowa Sokki każde z nich patrzyło na kamień lecący...w ich stronę. Rozbił się kilkadziesiąt metrów dalej, mogli zauważyć, jak miejsce wylądowania skały zaczyna płonąć. Polecieli tam, by zobaczyć, że polana w każdej chwili może zająć się ogniem.

- Ogień zniszczy miasto! - brązowowłosa słusznie zauważyła.

- Nie jeśli go zgasimy! - Aang, Sokka i Toph zsiedli z bizona, a dwie nastolatki zostały. Brązowowłosa chwyciła lejce.

- Niedaleko jest strumień, skierujemy wodę na ogień! - szybko wyjaśniła starsza, po czym poleciały.

- Wykopmy rów, by ogień nie mógł się rozprzestrzenić. - Avatar skierował swoje słowa do czarnowłosej.

- A co ja mam robić? - Sokka popatrzył smutny na swoich przyjaciół.

- Zaopiekuj się Momo. - po czym Aang pobiegł bliżej ognia.

Czwórka magów ugasiła ogień choć było to dość trudne zadanie, zważywszy na wielkość płomieni. Ostatecznie z wody której użył nomad powstał śnieg, na co piętnastolatka uśmiechnęła się. Szybko jednak ten uśmiech zniknął.

- Dobra robota kochani. - pochwalił ich pracę mnich.

- A gdzie Sokka? - szatynka popatrzyła po reszcie. Odwróciła głowę do tyłu, przez co zobaczyła jak wojownik wyłonił się z kupki śniegu. Zaśmiała się pod nosem, na co szesnastolatek pokazał jej język.

***

Następnego dnia siedzieli w lokalu i jedli posiłek, szarooki, czarnowłosa, zielononiebieskooka i niebieskooka siedzieli przy stole, ale niebieskookiego nie było obok nich.

- Ci ludzie nie mają pojęcia jak mało brakowało do pożaru zeszłej nocy. - zdziwienie w głosie czarnowłosego była mocno słyszalna.

- Ta, najgorsze w tych przebraniach jest to, że już nikt nas nie uważa za bohaterów. Brak mi miłości. - narzekała Beifong.

- Wiesz, ciężko by kochali nas w Narodzie Ognia, nie uważasz? - piętnastolatka popatrzyła na nią z rozbawieniem.

- Yhu, biedni bohaterzy. - Sokka na chwilę odwrócił do nich głowę, po czym znów popatrzył na miasto.

- O co ci chodzi? Nawet nie tknąłeś tego ślimaka. - nie rozumiała jego siostra.

- No bo wy wszyscy umiecie robić niesamowite, magiczne sztuczki. Jak gaszenie płonącego lasu, latanie i unoszenie dowolnych rzeczy. A ja nie potrafię latać, co nie? Ja nie umiem nic robić. - spuścił głowę, a reszcie zrobiło się smutno.

- Nie prawda, nikt tak się nie zna na mapach. - wypaliła Katara.

- Ja wogóle nie widzę. - dołączyła się Toph.

Avatar: Legenda Aanga "Inna historia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz