Tym razem zrobili postój przy rzece. Nie mieli już jedzenia, a Sokka był głodny, z resztą jak zawsze. Siedzieli tak na ziemi, a Katara zobaczyła w wodzie rybę.
- Kpi sobie z nas. I tak cię zjem na kolację! - wojownik wziął do ręki wędkę, ale zorientował się, że nie ma żyłki. - Gdzie się podziała żyłka?
- O. Nie wiedziałem, że będzie ci potrzebna. - pokazał im naszyjnik który zrobił ze wspomnianej żyłki.
- Eh..poplątałeś mi ją. - brunet był zirytowany i do tego głodny, co w jego przypadku stanowi niebezpieczną mieszankę.
- Nie poplątałem, tylko ją splotłem. Klaudio, zrobiłem ci naszyjnik, bo skoro tamten starciłaś... - uśmiechnął się do przyjaciółki co ta odwzajemniła. Podeszła do mnicha.
- Dziękuję Aang, jest śliczny. - wzięła od niego nową biżuterię i przybliżyła się jeszcze bardziej. - Powinieneś zrobić też taki Katarze. - odsunęła się, zauważając, że na wzmiankę o niebieskookiej zrobił się czerwony.
"Wiedziałam, że coś jest na rzeczy."
- Gratuluję, może zamiast ratować świat, weź się za wyrób biżuterii. - sarkazm w głosie Sokki dało się słyszeć na kilometr.
- Przecież mogę robić to i to. - w tym czasie czternastolatka pomogła przyjaciółce zawiązać nowy naszyjnik na szyi. Niebieskooki wbiegł do wody z bumerangiem w ręce i gonił za rybą.
- Pasuje do ciebie. - brunetka uśmiechnęła się szczerze do przyjaciółki pod koniec wypowiedzi.
- Dzięki Kataro, może następny naszyjnik będzie dla ciebie i będzie jeszcze piękniejszy. - dziewczyna zrobiła się czerwona na co szatynka zachichotała.
- Nie wiem o czym mówisz. - zielononiebieskooka miała wrażenie, że brunetka chciała okłamać samą siebie, albo nie zdawała sobie sprawy ze swoich uczuć. Wrócił do nich przemoczony brunet, a w tle dało się słyszeć niepokojące dźwięki. Aang wskoczył na wysoki kamień i rozejrzał się.
- Tam kogoś atakuje Niedzwiedziobak! - pobiegli w tamtym kierunku i zobaczyli jak jakiś mężczyzna bez większych problemów unikał pocharatania przez pazury zwierzaka.
- Witaj młodzieńcze, ładny dzisiaj mamy dzień. - zwrócił się do Avatara.
- Musisz stąd uciekać! - krzyknął przejęty mag.
- Nie, udawaj martwego! Pójdzie sobie! - tym razem wypowiedział się Sokka.
- Uciekaj na dół i wejdź na drzewo! - Katara dołączyła się do chłopaków.
- Nie wspinaj się, udawaj martwego, Niedzwiedziobaki umieją się wspinać! - piętnastolatka patrzyła na to zszokowana, ale nie powstrzymało jej to, od zasugerowania możliwego wyjścia z sytuacji. Po chwili Avatar i Appa przegonili zwierzaka do rzeki, a ten wcześniej znósł jajko ze strachu. Najstarszy od razu podbiegł do jajka i wziął je do rąk.
- Hmm...Obiad. - przytulił do siebie jajo z uśmiechem. - Miał pan szczęście, że przyszliśmy. - zmienił swoją minę na trochę obojętną. Okazało się, że mężczyzna, którego jeszcze przed chwilą atakował Niedzwiedziobak, siedzi na trawie.
- Dziękuję, ale wszystko zostało dawno przewidziane. - wstał i dalej się uśmiechał, a Sokka patrzył na niego jakby był niezdrowy na umyśle. - Nie bałem się, ciocia Wu przepowiedziała mi bezpieczną podróż. - Klaudia przekrzywiła głowę w prawą stronę.
"Czyli tu też są "Wróżki" (chyba wiecie o co chodzi)?"
- Ciocia Któż? - Aang nie bardzo rozumiał o co chodzi.
![](https://img.wattpad.com/cover/283211311-288-k156845.jpg)
CZYTASZ
Avatar: Legenda Aanga "Inna historia"
FanfictionPewnego dnia, "zwykła" dziewczyna trafia do innego świata. Okazuje się, że z tym światem łączy ją więcej niż przypuszczała. Będzie próbowała wrócić, czy zostanie i zmierzy się z przeznaczeniem?