8. Zimowe przesilenie: Część 2: Avatar Roko

78 5 0
                                    

Szatynka obudziła się w środku nocy przez koszmar, a raczej wizję. Widziała tam magmę i Świątynie o której mówił Aang, zawaliła się. Z zewnątrz doszły ją dziwne hałasy, więc szybko się ubrała w bluzkę, spodnie i bluzę i obudziła Katarę i Sokkę. Młodego Avatara nie było, dzięki temu domyślili się kto jest przyczyną tych dźwięków. Szybko wyszli z domku i stanęli obok bizona którego ciągnął mnich.

- Przykro mi, ale Katara, Klaudia i Sokka nie lecą z nami na terytorium Narodu Ognia. Jeśli coś się stanie nigdy sobie nie wybaczę. Więc ruszaj wreszcie swoje wielkie cielsko i chodź. - znów go pociągnął, ale wylądował na ziemi.

- Wielkie cielsko chce ci coś powiedzieć. - na słowa bruneta nomad odwrócił głowę w ich kierunku. Okazało się, że z nimi stoją jeszcze inni ludzie z wioski.

- Prosimy cię Aang, nie leć tam. - poprosiła zielononiebieskooka.

- Klaudia ma rację, to niebezpieczne, a świat nie może cię stracić. - przyznała niebieskooka. - Tak samo jak ja. - piętnastolatka uśmiechnęła się delikatnie. Od początku widziała, że między tą dwójką coś się dzieje. Choć nigdy nie była zakochana, to widziała tego typu rzeczy u innych. Miała jednak wrażenie, że sama Katara nie wie o tym. Aang zaczął zastanawiać się.

- Ale trzeba spytać Avatara Roko co oznaczała moja wizja. - zaczął do nich podchodzić. - Muszę się dostać do tej świątyni ognia przed zachodem słońca, czyli dziś. - wskoczył na Appę. Chciał już odlecieć, ale trójka dzieciaków z Plemienia Wody stanęła mu na drodze.

- Nie pozwolimy ci lecieć na terytorium wroga. - głos szatynki był pewny siebie, rzadko kiedy można go było usłyszeć.

- Ktoś będzie musiał cię chronić. Lecimy z tobą. - dodał Sokka. Appa polizał bruneta, a na ramieniu mnicha spoczął Momo. Do bizona podszedł ten sam mieszkaniec wioski o ciemnych włosach co wcześniej.

- Czeka was długa podróż na Półkolistą Wyspę. Musicie lecieć bardzo szybko żeby zdążyć przed zachodem słońca. - podał chłopcu pakunek który przyjął. - Powodzenia. - nomad uśmiechnął się do mężczyzny.

- Dziękuję ci za...

- W drogę! - pogonił ich by zdążyli. Od razu pozostała trójka wdrapała się na siodło i polecieli w kierunku wyspy.

Wzeszło słońce, a oni dalej lecieli i nie widzieli wyspy. Każde z nich rozglądało się, żeby, jak będą blisko to zobaczyć cel podróży.

- Pośpiesz się, przed nami daleka droga. Szybciej! - Avatar poprosił swojego bizona, a on przyśpieszył. Kiedy tak lecieli, Klaudia dostrzegła coś na wodzie, przemieszczało się. Przez zbyt dużą odległość nie widziała zbytnio czym jest punkt na wodzie.

- Hej, czy to statek? - rodzeństwo w trybie natychmiastowym popatrzyło tam gdzie pokazywał palec ich przyjaciółki. Kiedy statek przybliżył się wiedzieli już, że należy do kogoś z Narodu Ognia.

- Aang, płyną za nami! - panika w głosie niebieskookiej była mocno wyczuwalna.

- Tak, chyba nas doganiają! - brunet poparł siostrę.

- Jestem pewna, że to Zuko, mieliśmy zbyt długo spokój. Wszechświecie, za co. - mruknęła załamana szatynka i popatrzyła w niebo. Znów skierowała swój wzrok na statek i otworzyła oczy z przerażenia. - Nie chcę was martwić, ale chyba będą nas atakować płonącymi kulami z katapulty! - każde z nich było przerażone. Trójka nastolatków patrzyła na statek, aż nie zobaczyła jak w ich kierunku zbliża się płonąca kula.

- Strzelają do nas! - krzyk Katary zwrócił uwagę mnicha.

- Skręcaj! - Appa skręcił w bok, dzięki czemu uniknął pocisku.

Avatar: Legenda Aanga "Inna historia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz