Nastolatka wstała następnego ranka z bólem pleców. Jęknęła cicho rozciągając się, po czym ziewnęła. Musiała poprzedniego dnia pomóc Iroh w przeniesieniu Zuko do ich nowego mieszkania. Popatrzyła na swoje kolana, na których znów spał książę, tylko tym razem praktycznie się nie pocił i powoli się wybudzał. Uśmiechnęła się pod nosem, ale, gdy za oknem zobaczyła Moma, spanikowała. Lemur chciał wydać jakiś dźwięk, jednak ta pokazała mu, by był cicho. Zwierzak jakimś cudem zrozumiał i odleciał.
- Cześć. - usłyszała, przez co jej spojrzenie przeniosło się na czarnowłosego.
- Dzień dobry, mam nadzieję, że w końcu się wyspałeś. - uśmiechnęła się, a chłopak o dziwo to odwzajemnił.
- Bardzo, dziękuję, że przy mnie siedziałaś. - jakimś cudem podniusł się o własnych siłach. - Zostaniesz na śniadaniu? - to z jaką energią i radością mówił strasznie dziwiło nastolatkę.
- Chyba nie mogę, Katara na mnie czeka, miałam wrócić już wczoraj. - wstała z podłogi otrzepując spodnie z kurzu.
- Szkoda, ale niedługo się spotkamy, prawda? - skinęła głową nie chcąc niszczyć nadziei szesnastolatka, choć i tak miała w planach ich odwiedzić.
- Pewnie, do zobaczenia. - nie czekając na odpowiedź wyszła z pokoju. Mogło się to wydawać wredne, ale Momo za oknem bardzo chciał wlecieć do środka. - Dziękuję za gościnę Mushi, ale muszę już wracać do siebie. - zwróciła się do siwowłosego.
- To ja dziękuję za pomoc przy moim bratanku. - po pożegnaniu wyszła z ich mieszkania. Gdy stała przed budynkiem od razu na jej ramieniu usiadł lemur.
- Jesteś czasami straszny, nic nie wiesz, jasne? - zwierzę wydało z siebie charakterystyczny dźwięk na potwierdzenie. - I super.
Oczywiście Katara zrobiła wywód przyjaciółce o to, że ta wychodzi i nie wraca. Klaudia przez chwilę miała wrażenie, jakby stał przed nią Sokka. Choć dopiero co się rozdzielili, to już zaczynało brakować jej przyjaciół. Piętnastolatka szybko się umyła i przebrała, po czym we dwie poszły na naradę wojenną, nazywała się "rada pięciu".
- Baza generała Fonga posłuży jako punkt wyjściowy do ataku. Dokładnie za dwa miesiące w dniu czarnego słońca siły lądowe i wodne dokonają inwazji na terytorium Narodu Ognia. - wtedy, na mapę, po której poruszali pionkami obrazującymi, wskoczył Momo zaczynając gryźć wspomniane przedmioty.
- Albo wyślemy Momo, żeby narozrabiał. - zażartowała Katara, kącik ust szatynki uniusł się do góry, ale nie dała tego po sobie poznać. W końcu rozmawiali o czymś poważnym i musieli się skupić.
- Momo, zejdź. - lemur znów znalazł się koło dziewczyn.
- Potrzebujemy pieczęci królewskiej na rozkazie potwierdzającym plan. - z pomocą magii ziemi, mężczyzna przekazał kawałek papieru dwóm nastolatkom.
- Natychmiast zaniesiemy ten zwój. - zapewniła starsza.
- Dziękujemy, Generale How. - wyszły we dwie z pomieszczenia. - Dawno nie spędzałyśmy czasu tylko we dwie, nie uważasz?
- Masz rację, ostatnio za bardzo pochłonęło nas ratowanie świata. - westchnęła ciężko zielononiebieskooka.
- Czy tylko ratowanie świata? - ze zmarszczonymi brwiami popatrzyła na czternastolatkę, która uśmiechała się cwanie. - Czy ty kogoś sobie znalazłaś w Ba Sing Se? - stanęła jak wryta na pytanie niebieskookiej.
- Zwariowałaś Kataro? Przecież dobrze wiesz, że nie wierzę w miłość. - zaczęła iść szybko by nie iść na równi z młodszą.
- Ale ostatnio często gdzieś znikasz i wracasz szczęśliwsza. Musi być tu ktoś, kto spełnił twoje nieznane wymagania i zawrócił ci w głowie. - złapała ją za ramię, gdy starsza ściskała w dłoni kawałek papieru.
- Ale ja nie chcę niczego takiego czuć, Kat. - szepnęła cicho, a brunetka widząc smutek na twarzy szatynki przytuliła ją.
Ten dzień nastolatki spędziły we dwie, piętnastolatka postanowiła nie uciekać bez słowa jak to miała w zwyczaju. Zrobiły sobie babski dzień, opowiadały historie, czesały sobie włosy, wyszły na zakupy i obgadywały ludzi, którzy byli wobec nich nie mili. Obie od dawna nie czuły się tak dobrze.
Nastał kolejny dzień, a tak właściwie wieczór, Katara chciała udać się z przyjaciółką do herbaciarni. Klaudia za późno zorientowała się, że weszły do lokalu prowadzonego przez Iroh. Brunetka w popłochu uciekła.
- Klaudia. - usłyszała za sobą głos czarnowłosego. - Przyszłaś.
- Wybacz Z...Lee, ale nie mogę teraz. - wybiegła by dogonić niebieskooką, a złotooki z zawodem wrócił do pracy. - Kataro, nic się nie dzieje.
- Jak nic się nie dzieje? Przecież to jest... - zasłoniła jej usta, by nic więcej nie powiedziała.
- Tak, wiem...wiedziałam od początku. To właśnie do nich... chodziłam każdego dnia. - czternastolatka nie mogła w to uwierzyć. - Słuchaj, ale on się zmienił, naprawdę, nawet nie próbował znaleźć Aanga od kiedy tu jest.
- To właśnie jego ratowałaś przed Jet'em? - zamknęła na chwilę oczy by poukładać sobie wszystko w głowie.
- Tak, ale zrozum, że oni tylko chcieli zacząć nowe życie, nie mieli złych intencji. W końcu też są zbiegami Naród Ognia, też chcą ich zamknąć w więzieniu jak Aanga. Wiem, że go nienawidzisz, ale nie robi nic złego, tylko sobie żyje spokojnie i prowadzi herbaciarnię ze swoim stryjem. - czuła niepohamowaną potrzebę obrony szesnastolatka, w końcu poznała go, tego prawdziwego Zuko. Nie był idealny, ale nie był też potworem, za jakiego uważała go Katara. Po prostu był na początku trudny w zrozumieniu przez swoją przeszłość.
- Okej, powiedzmy, że ci wierzę, ale tak czy inaczej muszę o tym powiadomić króla. - zielononiebieskooka nie miała siły by się sprzeciwiać, puściła przyjaciółkę, by ta poszła do króla. Szatynka zrezygnowana postanowiła wrócić do ich domu, by poukładać sobie w głowie wszystko co się stało.
W domu przypomniała sobie o swojej torbie. Wzięła ją i wyciągnęła z niej zdjęcia, stwierdziła, że to dobry moment na chwilę powspominania. Widziała jedno jak była w parku rozrywki z Karoliną, jedno ze świąt Bożego Narodzenia i przy okazji jej urodzin. Było też zdjęcie, jak brała udział w przedstawieniu o "Królewnie Śnieżce", była narratorem. Łzy stanęły jej w oczach, gdy pomyślała jak całe jej życie obróciło się do góry nogami. Jeszcze trzy lata temu żyła sobie "spokojnie", nawet nie pamiętała o wojnie, teraz na niej walczyła. Kiedyś nie miała ojca, teraz niby go miała, ale nawet nie miała czasu nacieszyć się czasem spędzonym z rodziną. Teraz miała zupełnie nową rodzinę o którą musiała dbać i walczyć każdego dnia, w końcu to ona otrzymała znamię braterstwa.
Nagle do domu wleciał Momo, latał spanikowany po domu, uspokoił się trochę, dopiero, gdy zobaczył szatynkę.
- Momo, co się dzieje? - przyglądała mu się, nie wiedząc co zrobić. Bardziej się zdenerwował, a zielononiebieskooka pobladła. - Coś się stało Katarze, prawda? - lemur skinął głową znów podrywając się do lotu. Schowała zdjęcia do torby i westchnęła ciężko. - Czemu ja ją puściłam samą? Przecież to było oczywiste, że coś się stanie! - kopnęła wkurzona w poduszkę, która prawie uderzyła zwierzaka. - Muszę coś zrobić, ale nie dam sobie rady sama. - spanikowana zaczęła chodzić po całym mieszkaniu. W tamtej chwili upadła niespodziewanie na ziemię z bólu, kolejna wizja, najbardziej męcząca, ale też nie do rozszyfrowania. Zobaczyła niebieski błysk światła, wodospad, sylwetki jakiś ludzi i usłyszała krzyk, swój własny. Jak tylko się ocknęła, czuła, jakby została wyprana z siły jaką wcześniej w sobie miała. Z jej nosa leciała krew, przed oczami miała czarne plamy, do tego przez chwilę nie mogła wziąć normalnego oddechu. Choć bardzo tego nie chciała, to zemdlała z wycieńczenia spowodowanego wizją.
![](https://img.wattpad.com/cover/283211311-288-k156845.jpg)
CZYTASZ
Avatar: Legenda Aanga "Inna historia"
FanfictionPewnego dnia, "zwykła" dziewczyna trafia do innego świata. Okazuje się, że z tym światem łączy ją więcej niż przypuszczała. Będzie próbowała wrócić, czy zostanie i zmierzy się z przeznaczeniem?