11. Wielka Przepaść

56 4 0
                                    

Po sytuacji z Jet'em relacje między drużyną stały się silniejsze. Nastolatki wspierały się nawzajem w tej trudnej dla nich sytuacji. Na szczęście po kilku dniach udało im się pozbierać po spotkaniu z Bojownikami o Wolność. Zatrzymali się przy wielkim kamionie. Sokka miał za zadanie rozłożył namiot, Katara zbierała patyki, Klaudia zajęła się ich futrzastymi przyjaciółmi, a Aang na chwilę zniknął po jedzenie. Szatynka zaczęła czesać sierść Appy, sama nie wiedziała dlaczego, ale zwierzakowi się to podobało. Pod nosem nuciła jedną z piosenek z "innego świata". Momo usiadł jej na ramieniu, a ona dalej szczotkowała bizona.

- When you feel my heat,
Look into my eyes,
It's where my demons hide,
It's where my demons hide,
Don't get too close,
It's dark inside,
It's where my demons hide,
It's where my demons hide.

Skończyła śpiewać pod nosem, kiedy usłyszała jak rodzeństwo się kłóci. Pokręciła głową na boki nie mogąc uwierzyć w ich zachowanie. Skończyło się na tym, że stracili patyki na ognisko i namiot do spania przez ich kłótnie. Aang wrócił z jagodami na kolację. Na szczęście wielki Avatar załagodził kłótnie rodzeństwa.

- Widzicie? Łagodzę spory, przynoszę pokój. Dla Avatara to chleb powszedni. - odparł uśmiechnięty dwunastolatek.

- Panie Avatarze, a co zrobisz z tym? - zielononiebieskooka pokazała na lemura i bizona walczących o melona. Mnich przeciął go z pomocą magii powietrza i dał każdemu zwierząt. Następnego ranka złożyli swoje obozowisko i patrzyli na urwisko z góry. Nomad zachwycał się tym, jak wygląda przepaść, a razem z nim jego przyjaciółki. Sokka natomiast nie rozumiał o co im chodzi.

- Sokka, jak możesz się tak zachowywać. To jest największy Kamion na całym świecie. - tłumaczyła mu siostra.

- Podczas przelotu będziesz mogła go sobie podziwiać w całej okazałości. - nagle ktoś przepchnął się obok bruneta.

- Ej, ja byłem pierwszy w kolejce do przewodnika. - zawołał mężczyzna. Miał na sobie drogie szaty w kolorze białym i złotym.

- Tu jest przewodnik, brzmi interesująco. - piętnastolatka oparła łokieć o ramię przyjaciółki.

- On nie jest zwyczajnym przewodnikiem tylko magiem ziemi. - wytłumaczył. Strasza stwierdziła, że jak tak na niego patrzy i słyszy jak się wypowiada, że jest jednym z tych, którzy uważają się za lepszych. - Jedynie przy jego pomocy można pokonać wielką przepaść, a moje plemię było pierwsze w kolejce. - kiedy kontynuował stanął za nim Sokka i papugował go.

- Nie gorączkuj się, już mówiłeś. - brunet nie ukrywał rozbawiania w głosie.

- Też byś się gorączkował, gdyby armia ognia zniszczyła twój dom. - mężczyzna zaczął im tłumaczyć po co im przewodnik. Nagle trochę dalej zobaczyli jakieś inne plemię. Wyglądali zupełnie inaczej niż mężczyzna który z nimi rozmawiał. Klaudia patrzyła na to wszystko, ale praktycznie nic do niej dziś nie docierało. Widziała tylko jak nowoprzybyli zaczynają się kłócić z ciemnowłosym mężczyzną. Pojawił się obok nich wspomniany wcześniej przez niego mag ziemi. Był on starszym człowiekiem o przyjaznej twarzy ze słomianym kapeluszem na głowie.

- Przepraszam, że kazałem wam czekać. Kto ma ochotę pokonać wielką przepaść? - pokazał na zejście w dół.

- Chyba oni chcą. - zielononiebieskooka pokazała na ludzi stojących kawałek dalej. Jej przyjaciele zauważyli, że jest dziś jakaś taka inna, może przemęczona.

- Ja byłem pierwszy, moja grupa już idzie. - ten z którym rozmawiali wyszedł przed szereg.

- Nie mogę prowadzić ludzi których nie ma. - stwierdził starszy mężczyzna.

- Będziecie musieli poczekać do jutra. - szydziła z niego kobieta która dowodziła drugim plemieniem.

- Nie, już tu są. - wszyscy popatrzyli w kierunku wskazanym przez mężczyznę. Zaczęli do nich podchodzić ludzie ubrani w praktycznie takie same szaty co ciemnowłosy.

- Chyba nie poprowadzisz tych lalusiów jako pierwszych. - kobieta niedowierzała. - Też jesteśmy uciekinierami i mamy chorych, którzy potrzebują opieki.

- A u nas są starsze osoby zmęczone wędrówką.

- Chorzy mają pierwszeństwo przed starcami. - zaczęli się wykłócać.

- Nie mielibyście tyłu chorych, gdybyście nie było takimi flejtuchami. - powiedział jakiś starzec z plemienia "lalusiów".

- Gdybyście nie byli tacy czyści, nie musielibyście tak długo żyć. - kłótnia trwała nadal.

- Czy wielki Avatar nie powinien rozwiązać tego konfliktu? - młodsza dziewczyna popatrzyła na chłopca.

- Chyba tak. - Katara wygłosiła przemowę, by posłuchali Aanga. Nomad zaproponował, by podróżowali razem, ale każda ze stron nie chciała się zgodzić. - Dobra, uciszcie się, pójdziecie razem, a Appa przewiezie chorych i starych pod opieką Klaudii. - nastolatka popatrzyła na mnicha zaskoczona. - Ty i Katara macie doświadczenie w pomaganiu chorym, a ty też nie wyglądasz najlepiej. - wytłumaczył jej chłopiec. Dziewczyna pomogła wsiąść potrzebującym i starszym do siodła Appy. Zeszła na chwilę na ziemię i przytuliła przyjaciół. - Przepraszam, że cię tak w to wkopałem. - mruknął smutny mnich.

- Nie przejmuj się Aang, zresztą masz rację. Od rana nie najlepiej się czuję. Przypilnuję ich i zaopiekuję się Appą. A wy macie uważać. - pogroziła im palcem, na co się zaśmiali. Usiadła na głowie bizona i chwyciła lejce. Mag powietrza skoczył na bizona i chwycił jego róg.

- Klaudia zaopiekuje się wami do końca przeprawy, prawda? - popatrzył na przyjaciółkę, a ona pokiwała głową, że się zgadza.

- To co Appa, gotowy? - bizon zaryczał na pytanie szatynki. - Hop, hop. - wznieśli się wysoko i lecieli tak przez kilka następnych godzin. Kiedy wylądowali rozbili obozowisko, a właściwie Klaudia rozbiła. Nikt nie chciał ruszyć nawet palcem by pomóc. Nastał wieczór w momencie gdy skończyła. Opatrzyła rannych i pomogła chorym jak tylko mogła. Sobie samej nie rozbijała namiotu, tylko spała na głowie Appy. Zwierzak ryknął cicho. - Nic mi nie jest, ale martwię się o nich. Co jeśli im się coś stanie? Nie wybaczę sobie tego, że mnie obok nich nie było. - przytuliła się do bizona i po chwili zasnęła.

Wstała wcześnie rano i nakarmiła Appę. Zjadła śniadanie i wzięła do ręki mapę, by sprawdzić ile jeszcze zajmie im podróż na Biegun Północny. Dość późnym popołudniem jej przyjaciele opuścili przepaść w towarzystwie obu plemion. Od razu kiedy ich zobaczyła uściskała ich za wszystkie czasy, co oni odwzajemnili. Aang wymyślił jakąś historyjkę, by pogodzić plemiona, a potem, już w zgodzie, odeszli. Już bez większych przeszkód polecieli dalej przed siebie.

Avatar: Legenda Aanga "Inna historia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz