Lodowisko

3.2K 187 219
                                    


                        Rozdział 26

Zostały nam 2 dni do powrotu. Dziś wypada miesiąc odkąd jestem z Gogy'm. Długo się zastanawiałem co mogę mu dać, jednak postawiłem na randkę.

Poranek był ciężki. Zbyt duża ilość alkoholu nie zlitowała się nade mną. Obudziłem się jako ostatni. Tak jak co ranek, poszedłem do toalety a później do kuchni. Nie było Karla I Sapnapa. 

- Dzień dobry mały - powiedziałem przytulając się do George'a od tyłu.

- Wcześnie wstałeś - Gogy pokazał na zegarek, na którym była już 13.00.

- Musiałem odespać imprezę - dodałem przeciągając się.

Podszedłem do lodówki z której wyciągnąłem 3 jajka.

- Zrobiłem Ci owsiankę - zwrócił się do mnie chłopak, podając mi małą miseczkę - zauważyłem, że codziennie jesz to samo a i tak sobie robiłem.

- Dzięki kucharzyku. Gdzie reszta? - zapytałem jedząc śniadanie z bananami, borówkami i czekoladą.

- Pojechali do galerii i zrobić zakupy bo jedzenie się kończy. Sapnap mówił, że nie mamy dziś żadnych planów, więc każdy ma czas dla siebie. - powiedział Gogy siadając na blacie.

- To dobrze się składa bo mam dla ciebie niespodziankę - wyznałem brunetowi, na co on się zdziwił. - Wiesz jaki mamy dzień? 

- Emm... Piątek? 

- George!

- No dobra żartuje, jesteśmy miesiąc razem - chłopak się zaśmiał a ja przewróciłem oczami. - Gdzie mnie zabierasz?

- Skąd pomysł, że cię gdzieś zabieram? Może zostaniemy w sypialni... - chciałem żeby niespodzianka wypaliła w 100% co oznacza, że Gogy nie mógł nic wiedzieć.

- Wychodzi na to że randkujemy co 2 dni... - powiedział chłopak.

- Nie marudź, przecież wiem, że to lubisz... Bądź gotowy na 17.00 - dodałem wychodząc z kuchni.

Na obiad zamówiliśmy sobie chińszczyznę, nie chcąc spalić kuchni. 

Południe spędziliśmy wszyscy razem. Dowiedziałem się, że Tommy i Wilbur planują zrobić stream'a. Reszta będzie im towarzyszyć poza Karlnapem, którzy będą w kinie samochodowym. Podsunęli mi pomysł na spędzenie wieczoru.

Około 16.50 czekałem przy samochodzie. Dziś było zimno, w końcu lato się kończy a my jesteśmy w górach. Rozważałem zabranie tutaj George'a na czas świąt, chociaż on wolałby je spędzić z rodziną albo ze wszystkimi.

Ubrałem się w białą bluzę I czarne jeansowe spodnie. Do ręki zabrałem również czarną jeansowe kurtkę z delikatnym korzuszkiem. Wziąłem ją głównie z myślą o George'u.

Chłopak przyszedł spóźniony o 10 minut. Bez słowa zapakował się do pojazdu a ja zrobiłem to samo. 

Włączyłem radio, następnie złapałem mojego chłopaka za dłonie. Droga minęła nam w ciszy. 

Gdy dotarliśmy do celu, po zaparkowaniu udaliśmy się do drzwi. Gogy już wiedział gdzie jesteśmy. Lekko protestował, argumentując połamaniem się, lecz po chwili dotarło do niego, że nie ma wyjścia.

Wypożyczyliśmy łyżwy i od razu udaliśmy się na lodowisko. 

Ludzi nie było dużo, możliwe że ze względu na dużą powierzchnię tego miejsca. Było tu bardzo klimatycznie. Rozwieszone lampeczki dookoła i klimatyczne piosenki. Było tu zimniej niż na dworze, z wiadomych przyczyn. Niektórzy radzili sobie bardzo dobrze a inni gorzej. Miałem nadzieję, że jakaś część moich umiejętności jeszcze została. 

Wszedłem na lód po czym podałem ręce chłopakowi.

- Dasz radę? - Zapytałem, powoli ruszając do przodu.

- Myślę, że tak ale jak złamię kark to będzie twoja wina. - wyznał Gogy lekko się uśmiechając.

- Oj nie przesadzaj, nic ci nie będzie. - Powiedziałem a chwilę po tym chłopak runął na twardy lód. Przyznam, że wyglądało to dość komicznie, gdyby to był ktokolwiek inny, leżałbym obok umierając że śmiechu.

- Racja śmiej się zamiast mi pomóc wstać. - wyjaśnił mnie brunet, przez co pomogłem mu wstać.

- I jak boli cię dupa? - zażartowałem na co chłopak spojrzał na mnie spod byka.

- Nie bardziej niż po nocy z tobą - dogryzł mi, powoli idąc do barierek aby zaznać chwilę stabilności.

- To chyba był komplement - złapałem go za biodra, przyciskając do bandy.

- Chcesz mnie tu przylecieć? - zaczął mnie prowokować, na co przygryzłem dolną wargę.

- Jeśli chcesz... - zaśmiałem się odjeżdżając. 

Zrobiłem koło, pozostawiając George'a samego. Po chwili znów do niego dołączyłem a on praktycznie wogóle się nie przemieścił.

- Może chcesz pingwinka? - wskazałem na parę dzieci uczących się jeździć.

- Chyba sobie żartujesz - olał mnie chłopak, próbując swoich sił.

- Jak uważasz ale ja cię zbierać nie będę - złapałem go, jadąc w tył i próbując go czegoś nauczyć.

Gogy powoli coraz lepiej sobie radził. Zaliczył jeszcze 2 upadki ale nic sobie na szczęście nie zrobił. Podczas jazdy rozmawialiśmy i śmialiśmy się z wypadków innych ludzi.

Po godzinie zeszliśmy. Gogy trochę zmarzł co było moją winą bo nie wiedział gdzie jedziemy. Dałem mu swoją kurtkę i zajęliśmy małe stoliki na zewnątrz budynku. Ludzie rozmawiali i śmiali się. Jedni pili grzane piwo, inni jedli tutejsze przysmaki. Zostawiłem chłopaka samego i poszedłem do budki z jedzeniem. Zamówiłem mu ciepłą szarlotkę z lodami a do tego gorącą czekoladę. Sobie wziąłem grzane piwo z sosem malinowym. 

Starszy chłopak od razu się ucieszył i zabrał za wcinanie. Posiedzieliśmy tak ciesząc się sobą wzajemnie. Tylko my, nikt nam nie przeszkadzał. 

Po 30 minutach wróciliśmy do samochodu.

You Make Me... /DNF18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz