Mr. Davidson

2.3K 112 183
                                    

                         Rozdział 30

Nasze wakacje skończyły się, no prawie. Wróciliśmy znad gór. Zbliżało się Halloween, więc przylecieli do nas rodzice George'a. Głównym powodem tego była przeszłość jego mamy. Gdy mój chłopak był mały, jego ojciec wyjechał z kraju w celu znalezienia lepszej pracy. Halloween pomimo skojarzeń z przebieraniem się, horrorami i innymi tego typu głupotami, niesie niemiłe wspomnienia.

Była sama z 2 letnim synem. Mieli około 25 lat. Było ich siedmiu. Pukanie do drzwi, niewinne "cukierek albo psikus". Kobieta obróciła się, aby zabrać miskę cuksów z kuchni a oni weszli. Niby mogła się domyśleć, że coś nie gra. Nie byli wysocy - 178 cm na oko. Pomyślała, że to 16 latki ale tak nie było. 

George nigdy nie opowiedział mi co się dalej stało, chociaż domyślam się. Możliwe, że sam nie zna całości, bo po prostu tego nie pamięta. Nie chciałem naciskać, a już szczególnie żeby on tego nie robił na swojej mamie.

Odebraliśmy ich z lotniska, tym samym ujrzałem jego rodziców na żywo po raz pierwszy. Było dość niezręcznie. Gogy bardzo się cieszył w przeciwieństwie do swojego ojca. Nie dziwię się, ma prawo nie popierać tego typu związków, chociaż powinien być dla mnie nieco milszy.

Po standardowych pytaniach dotyczących lotu, dojechaliśmy do domu. Chłopaki mieli posprzątać, bo zostawiliśmy pozostałości imprezy zanim wyjechaliśmy. Miałem nadzieję, że nie zapomnieli. 

Przylecieli na 3 dni. Gogy powiedział im wcześniej o imprezie 31 października, więc ustaliliśmy, że pozostaną na górze w pokoju albo będą się bawić z nami - wolałbym tą pierwszą opcje.

Chłopcy nie zawiedli. Wszystko było w miarę czyste i pachnące. Siedzieli przy barku, czekając na nas. Karl pomyślał wcześniej i kupił mały, powitalny torcik.

Siedzielismy wszyscy popołudniu przy cieście i kawce. Rozmowa w miarę się kleiła, może dlatego, że niezbyt się udzielałem. Każde moje słowo, kończyło się wrogim wzrokiem jego ojca. Jego żona starała się co chwilę zwrócić mu uwagę o ton czy słowa jakie do mnie mówił, lecz kończyło się to niezręczną ciszą.

Po godzinie ciężkiej rozmowy każdy poszedł do siebie odpocząć. Nie powiedziałem nic. Udałem się na łóżko wtapiając swoją twarz w miękką, białą poduszkę. Chwilę później do pokoju wszedł George. Usiadł obok mnie i zaczął.

- Przepraszam Cię za niego. - powiedział brunet.

- Nie musisz. - wymruczałem.

- Powinienem powiedzieć mu wcześniej, w sensie mówiłem, myślałem że mama go jakoś z tym oswoi. - starał się zrozumieć zachowanie ojca.

- Gogy mnie nie obchodzi jak on się do mnie odzywa. Może mówić co chce, ale widzę że odkąd dowiedział się o naszym związku to zaczął traktować cię jak śmiecia. - wyznałem spoglądając na niego.

- Dream ja nie mam na to wpływu. Mama stara się z nim pogadać ale sam widzisz. - Widziałem że jest bezsilny. - Może pójdziemy we 4 na kolację? Jeśli spędzicie razem więcej czasu to może coś się zmieni. Co ty na to?

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. - długo nie wytrzymałbym z nim, jeśli będzie tak się odzywał do swojego syna.

- Zapytam mamy, bądź gotowy na 18.00. - Gogy wyszedł zostawiając mnie samego.

Bezwładnie opadłem spowrotem na łóżko. Zanim się zorientowałem, minęły 2h. Spałem. 

W domu nie było nikogo poza Sapnapem I Quackity'm. Reszta poszła na miasto, oprowadzić Davidsonów po okolicy. 

You Make Me... /DNF18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz