Rozdział 37
Było zbyt idealnie, aby te wakacje mogły być udane. Dream wraz z ekipą i swoim narzeczonym świętowali rozpoczęcie lata, jak większość nastolatków, pijąc alkohol. Niestety nie skończyło się to dobrze, ze względu na temperature i ilość. Cała ekipa i dodatkowe osoby przeniosły swoją mini impreze do domu Dream'a i George'a. Było już ciemno, światło spod latarni ledwo docierało do okna, ale George pomimo procentów wiedział, jak dotrzeć do swojego chłopaka. Uwielbiał się przytulać i to nie jak każdy po alkoholu, on uwielbiał się przytulać sam z siebie. Okazywał w ten sposób miłość i czuł się bezpiecznie, szczególnie przy tym jednym blondynie. Tak też chciał zrobić. Podszedł do Dream'a, który rzucał do kubeczków napełnionych alkoholem, piłeczką do ping-ponga, otwierając ręce w wiadomym celu.
- Mogę się przytulić? - zapytał, spoglądając na swojego chłopaka, który nie wydawał się być nim zainteresowany.
- Idź do kogoś innego - powiedział, zgarniając ponownie piłeczkę. Nie było to poskutkowane jego zajęciem, lecz był na niego widocznie zły.
Posłuchał go i przytulił się ze swoim przyjacielem Karlem. Uwielbiał go ze względu na to, że nigdy nie odmówił tej czynności, dodatkowo razem się przy tym śmiejąc. Powoli alkohol zaczął działać coraz bardziej, dlatego postanowił usiąść, a raczej się położyć. Niestety to nadal było zbyt niestabilne, dlatego oparł się o kolegę, który siedział obok niego. Był on na tyle wyrozumiały, że pozwolił mu na to, niestety ta pozycja była bardzo niewygodna. Sapnap położył się i pozwolił George'owi przytulić się do siebie. Nie był to przypadek, że akurat na niego trafił. Po pijanemu wybierał zawsze osobę, przy której czuje się dobrze i bezpiecznie. Ale czemu akurat Sapnap, skoro się nie znali tak dobrze, jak znał blondyna? Zaimponował mu już wcześniej, kiedy wygłupiał się z chłopakami, żartując że idą się bić, Sapnap zawsze odpowiadał "George'a uderzysz?". Dla niego liczą sie małe gesty, na przykład to, że pierwszy witał się z nim, dopiero później z kolegami, jak na gentleman'a przystało.
Włączył telefon, przeglądając zdjcia ekipy razem z Sapnapem, aż się skończyły. Wpadł wtedy na bardzo zły pomysł, odpalając snapa, zakładkę "tylko dla mnie". Sapnap nie chciał tego oglądać, bo dobrze wiedział, że jest zajęty. Sapnap udawał, że nie widzi tych wszystkich półnagich zdjęć. Doszedł do momentu jego ran. Obiecali sobie, że Sapnap nie będzie palił, a on nie będzie dłużej siebie okaleczać. Tylko on potrafił jemu to przemówić, kiedy wszystkie słowa Dream'a były rzucane na wiatr, przestawał się już nim przejmować. Nałogi są silniejsze niż obietnica dlatego też ustalili, że Sapnap w ciągu tygodnia może wziąć 20 buchów i George może zrobić 5 małych ran. Sap uważał że robi to dla zabawy, ale George robił to tylko i wyłącznie mając powody. Nie myślał wtedy wogóle, tym samym nie przejmując się niczym. Ale to też było zamierzone. Zrobił to, bo czuł się niedoceniany ze strony swojego chłopaka. Kilkukrotnie wysyłał mu swoje zdjęcia w bieliźnie, a w zamian Dream nawet nie odpisywał.
Zbliżała się 01.00, a George powoli odpadał z imprezy, chciał wrócić do swojego pokoju. Świat wirował mu przed oczami i nie zapowiadało się, aby zwolnił.
- Odprowadzę cię do pokoju - zaproponował Karl. Nie miał wiele do powiedzenia, bo w tym momencie zgadzał się na wszystko, na co zgodził się Dream.
- Pójdę z wami, żeby bezpiecznie wrócił - powiedział Sapnap, co bardzo zaimponowało Gogy'emu. Droga minęła dość szybko, w międzyczasie opowiadał przyjaciołom różne rzeczy prosto od serca.
- Raz oglądałem serial, w którym dwóch przyjaciół siedziało naprzeciwko siebie i mieli 6 strzałów. Musieli oddać jeden w siebie albo w tego drugiego. Jeśli ja bym miał takie 6 strzałów, wszystkie oddałbym w siebie, byleby wam się nic nie stało. - wyznał, patrząc przez okno prosto w gwiazdy. Karl powiedział mu tylko, żeby tak nie mówił, ale było to urocze.
Chłopaki bezpiecznie położyli go do łóżka.
CZYTASZ
You Make Me... /DNF18+
FanfictionOpowieść dotyczy Dream'a, George'a oraz reszty przyjaciół, którzy będą przeżywać razem różne chwile. Głównie skupiam się na dirty momentach DNF