Rozdział 3

76 14 2
                                    

Nie drgnął nawet, gdy strach jak lodowata kropla wody spłynął mu po karku, po drodze stawiając sztywno włoski i spinając mięśnie. Dość już podobne słabości się uczył chować. Stanowiły dla tych podłych stworzeń zbyt wielką rozrywkę, a co dla nich było zabawne, dla niego było śmiertelnie niebezpieczne.
Upił jeszcze łyk herbaty, by jej ciepłem zmyć ucisk w gardle.

Ta jedna żarówka w kuchni dawała bardzo słabe oświetlenie, a więc bez innego źródła światła pokój obok wydawał się tylko jedną czarną pustką. A teraz na skraju właśnie tej pustki nagle pojawił się kształt. Jakimś cudem był jeszcze ciemniejszy od swojego tła, przez co Edward mógł dostrzec jego zarys.
Przypominał on sylwetkę. Ludzką sylwetkę, ale coś było z nią nie tak. Na początku trudno było to określić i dopiero po chwili Edward zwrócił uwagę na jej poszczególne elementy. Przydługie palce, dziwnie wykrzywione nogi i zbyt długa szyja, która wydawała się mieć stawy tam, gdzie stawów z pewnością być nie powinno.

Takie demony zawsze były w jego mniemaniu najgorsze. Mimo różnych odrażających widoków jakie miał już szansę zobaczyć, ten rodzaj zawsze potrafił go przerazić w szczególności.
Były to demony ludzkie, a jednak nie do końca. Ludzkie i znajome, a jednak coś było nie tak. Coś trudnego do wyłapania z początku, a czasem nawet coś, co widziała jedynie jego podświadomość.

Spychanie strachu, czy dyskomfortu na dalszy plan było jednak czymś, co Edward zdołał doprowadzić do perfekcji. Spróbował więc na nowo sobie uświadomić, że większość demonów grzeszy wszystkim poza inteligencją.

– Jesteś – odezwał się spokojnie, a w ciemności nareszcie błysnęła dwójka martwych, białych oczu.

Demon przekrzywił głowę, po czym lekkim krokiem ruszył z miejsca i wszedł w światło rzucane przez żarówkę. Edward wtedy mógł się przekonać, że dogłębna czerń jego postaci nie była winą słabego oświetlenia.

– To o mnie chodzi – ciągnął Edward i wypił kolejny łyk herbaty. – Lucyfer ciebie przysłał?

Demon jednak nie odzywał się, a że teraz Edward mógł dostrzec dokładniejsze zarysy jego twarzy, zdołał rozczytać w nim spore zmieszanie. To go uspokoiło.

– Nie jesteś demonem.

– No popatrz – odparł beznamiętnie. – Cóż za zwrot akcji.

Demon pokręcił głową.

– Jak...?

– Bez znaczenia – przerwał Edward. – Po prostu jestem w stanie widzieć nadludzkie istoty. Już taki ze mnie cudak.

– To przykre – stwierdził demon.

– Chociaż całkowicie wierzę w twoje szczere współczucie i jestem za nie niezmiernie wdzięczny, nie na tym powinniśmy się skupiać – powiedział Edward, nadal utrzymując swój monotonny ton głosu.

Demon uśmiechnął się.

– Jesteś zabawny.

– Często to słyszę – mruknął z ironią.

– Cóż, ja nie próżnowałem i kiedy ty tu siedziałeś, zebrałem kilka informacji.

– Nie moja wina, że potrafię w parę minut zrobić to, co tobie zajmuje cały dzień – odparł, po czym dopił resztkę letniej herbaty.

Uśmiech demona zmarniał, gdy w ciszy wpatrywał się w niego przez parę bardzo napiętych sekund.

– Powinieneś lepiej ważyć słowa – prychnął nareszcie, a Edward tym razem język postanowił trzymać za zębami.

Czy mieli współpracować czy nie, demonów lepiej nie denerwować nad wyraz.

– Tak czy inaczej – zaczął znowu wesoło – porozmawiałem z paroma osobami i chociaż nie wiem gdzie Forneus jest, wiem gdzie był niedawno.

Strzelajmy W SzczuryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz