Następnego dnia Edward wstał wraz z budzikiem, o dziwo nie budząc przy tym kupki jasnej sierści rozwalonej w najbardziej niedogodnym miejscu na materacu.
Instynktownie, jego umysł jeszcze przez gęstą mgłę snu poprowadził jego dłoń do szafki nocnej. Szybko znalazła ona lalkę, a Edward podniósł się, aby przecierając oczy, przyjrzeć się jej jeszcze raz.
Ostatni raz prawie wpadł, gdy pozwolił Asmodeusowi tutaj spać.
To jakiś cud, że demon nie wykorzystał okazji do grzebania mu po szafkach i jej nie znalazł. Edward co prawda nie był pewny jak demon by zareagował, ale lepiej nie ryzykować.Dwoma palcami pogłaskał lekko głowę lalki, jakby ta miała własny umysł i odstawił ją z powrotem do szafki nocnej.
Zamykając śpiącego psa w sypialni, udał się do salonu, gdzie na kanapie już na niego czekał zwinięty demon.Asmodeus dotrzymał słowa i chociaż Edward próbował go za wszelką cenę wyrzucić, na dobre ulokował się u niego na kanapie.
Cóż, przynajmniej nie pod łóżkiem.Jego posłanie składało się z koca i wszystkich poduszek jakie Edward posiadał w domu.
Na początku dostał tylko jedną, ale potem zaczął jęczeć, że jest przecież inwalidą i Edward nareszcie pozwolił mu nieco poszerzyć swoje miejsce do spania.Ksiądz stanął nad nim i potrząsnął go lekko za ramię.
- Asmo... - mruknął nadal zaspany. - Wstawaj.
W całkowitej szczerości Edward spodziewał się, że będzie potrzebował przynajmniej kilku kubłów zimnej wody, żeby go dobudzić.
A jednak, Asmodeus momentalnie otworzył szeroko oczy i poderwał się tak nagle, jakby był gotowy z miejsca przebiec maraton.
Ksiądz aż odskoczył na jego gwałtowną reakcję, w ostatniej chwili gryząc się w język, zanim mógł krzyknąć.Potem jednak Asmodeus zobaczył Edwarda i zaspany wyraz dopiero wtedy pojawił się w jego oczach. Odetchnął i padł z powrotem na poduszki.
- Idź precz przeklęta bestio... - burknął, kuląc się pod grubym kocem.
- Sam chciałeś ze mną iść.
- Ale dopiero na dwunastą! - jęknął i przewalił się na drugi bok. - Przecież jest pierwsza...
- Nie pierwsza, tylko piąta. - Znowu potrząsnął go za ramię. - Wstawaj Asmo, bo pojadę sam.
- To jedź sam.
Wystarczyło jednak, by Edward wzruszył do siebie ramionami i odszedł kilka kroków, aby Asmodeus poderwał się na równe nogi i z kocem nadal wiszącym na ramionach, pokuśtykał za nim do kuchni.
Edward nie był jakoś w nastroju na jedzenie, a poza tym zrobiło mu się momentalnie niedobrze na widok tego jak Asmodeus w jednym łyku pochłania pół butelki absyntu.
Przecież absynt sam w sobie był ohydny, szczególnie w takich ilościach, a jego cena niska też nie była.
Ten demon był niemożliwy...Po „śniadaniu" Edward zaciągnął nadal wpół żywego Asmodeusa do łazienki, gdzie dopiero miał się rozpocząć prawdziwy dramat.
- Odmawiam - oznajmił stanowczo demon, widząc butelkę szamponu w dłoni Edwarda.
- Ty se możesz odmawiać - syknął na niego i wskazał na ziemię przed prysznicem. - Siadaj. Już.
- Ale szampony tak mocno pachną... - poskarżył się, spoglądając na butelkę boleśnie.
Cóż, posiadanie niezwykle czułego węchu miało też swoje minusy.
Całe szczęście Edward zdołał to przewidzieć już na ich wczorajszych zakupach.
![](https://img.wattpad.com/cover/285037914-288-k27531.jpg)
CZYTASZ
Strzelajmy W Szczury
Fantasy(STOPNIOWO PRZEPISYWANE: 13/50) Ksiądz Edward zawsze znany był jako miejscowy dziwak, który mimo bycia duchownym stronił od ludzi. Nie wzbudzał większych zainteresowań, kolejny antyspołeczny cudak, ot tak, nic nadzwyczajnego. Jego życie jednak wkrót...