Ze wszystkich miejsc na ziemi, to było ostatnie w jakim spodziewał się znaleźć, biorąc pod uwagę jego obecną sytuację.
Cóż mógł jednak zrobić? I tak zginie, a o mieszkańców Rajlejk nie musiał się obawiać. W końcu po tym co nagadał Asmodeusowi, nie było szans, że w ogóle tu jeszcze wróci.
A skoro Mammon jest aktualnie niedostępny, Asmodeus na pewno grzecznie wróci do Szatana.
W końcu zawsze do niego wraca. Z jakiegoś cholernego powodu.Los Edwarda był już więc przesądzony.
Ciekawe, czy Lucyfer załatwi mu specjalne traktowanie, jeśli trafi do piekieł.- Jesteś pewna, że to nie wino?
- Tak długo jak moja mama nie trzyma wina w kartonie po soku. - Daria wzruszyła ramionami, gdy Edward uważnie obserwował zawartość kieliszka. - Może jest trochę po terminie, ale będziesz żył.
Edward skrzywił się ostatni raz, po czym znowu opróżnił kieliszek w jednym łyku.
Zwymiotowanie przez przeterminowany sok porzeczkowy zajmowało w końcu ostatnią pozycję na liście jego zmartwień.Choć tak naprawdę, teraz zachowywał się jakby zmartwień nie miał żadnych.
Szczególnie, że zdążył posprzątać cały ten bałagan jeszcze przed swoją próbą oślepienia się, więc przynajmniej o to Daria nie wypytywała.
Jedyny ślad jaki pozostał, to pęknięcie na ścianie, gdzie uderzył Asmodeus.
Edward dobrą chwilę zastanawiał się jakim cudem zdołał to zrobić bez fizycznej formy. Wkrótce jednak porzucił tą myśl.
W końcu to już nie miało większego znaczenia.Daria pojawiła się tu kilka minut po odejściu Szatana i była w stanie wepchnąć w niego na tyle sił, by Edward mógł dowlec się do salonu i tam walnąć na kanapę.
Odgrzała mu jedzenie, przyniosła wino i sok, żeby nie pić samej i poprawiła opatrunek na jego dłoniach. A Edward tylko w kółko jej dziękował powtarzając, że na to nie zasługuje.Skąd tacy ludzie jak ona brali się na tym świecie?
- Czemu lucyfer prosi mnie o alkohol? - spytała niepewnie, widząc jak od dziesięciu minut pies wbijał maślane oczy w jej kieliszek.
Edward machnął ręką.
- Stary narkoman i alkoholik - oznajmił, na co Daria uśmiechnęła się rozbawiona.
Już jakiś czas temu odpuściła próby wyciągnięcia z Edwarda co właściwie się działo.
Przedtem na jej pytania odpowiadał jedynie sfrustrowanymi pomrukiwaniami i „nie mogę ci powiedzieć".
Było to niezmiernie irytujące, ale jeszcze więcej nerwów zapewne nie było czymś, czego aktualnie potrzebował Edward.Więc, siedząc ramię w ramię, rozmawiali na nieważne tematy.
Życie na głównej plebani, praca Darii w miejscowym sklepie i to jak bardzo Edwardowi chciało się rzygać od wymuszania z siebie kazań.
Choć w sumie, i tak nie było najgorzej, bo większość pisał mu Lucyfer w zamian za dostarczenie mu ziół na sen od Samael.- Ale skoro tak tego nie lubisz, czemu nie odejdziesz? - spytała go, słysząc jego kolejne skargi.
Edward sapnął cicho do siebie, zbierając myśli.
- To nie jest tak, że nie lubię. Po prostu... - Zacisnął na moment wargi, nie do końca pewny jak to ująć. - Życie nie może być idealne, ale...dla mnie taka jego wersja jest temu najbliższa.
- A może wcale nie - podpowiedziała, po czym opłukała gardło łykiem wina. - Próbowałeś kiedyś czegoś innego?
- Niby nie.
- No właśnie. Masz jeszcze kilka lat w zanadrzu, może warto to rzucić i nie wiem...o, piekarnię sobie otwórz.
Słysząc tą propozycję Edward parsknął śmiechem.
CZYTASZ
Strzelajmy W Szczury
Fantasy(STOPNIOWO PRZEPISYWANE: 13/50) Ksiądz Edward zawsze znany był jako miejscowy dziwak, który mimo bycia duchownym stronił od ludzi. Nie wzbudzał większych zainteresowań, kolejny antyspołeczny cudak, ot tak, nic nadzwyczajnego. Jego życie jednak wkrót...