Rozdział 16

59 11 6
                                    

Znowu skupiając się na tym co tu i teraz, Edward złapał głęboki, ale cichy wdech i odsunął małe drzwiczki, nachylając się w stronę kratki.

Szybko się oduczył prób doglądnięcia kto siedzi po drugiej stronie. I tak rzadko kiedy mu się udawało, a poza tym ta wiedza nie była mu do niczego potrzebna.

Tym razem jednak jego uwagę przyciągnął dziwny, słodki zapach.
Jakby róż, lub innych kwiatów.
Był zdecydowanie za miły jak na perfumy, które tutejsze starsze panie wylewały na siebie litrami.
Naprawdę, czy one zamieniały sobie wodę w prysznicu na wodę perfumową?

Mniejsza jednak o to. Edward otrząsnął się i przetarł szybko oczy dłonią.

- Niech Bóg będzie z tobą, abyś skruszony wyznał swoje grzechy - wyrecytował.

- Niech będzie pochwalony - odparł mu głos. Był męski, ale mówił bardzo cicho, przez co Edwardowi ciężko było go dopasować do jakiejkolwiek znajomej twarzy. - Przychodzę do księdza z... osobliwą sprawą.

- Wszystko co teraz wyznasz pozostanie tylko między tobą, a Panem.

- Tak - odparł niepewnie. - Więc...chodzi o jednego z tutejszych księży.

Edward uniósł brew.
W sumie to mało mu to mówiło. W końcu nie była to jakaś ogromna parafia, ale duchownych mieli tu sporo. Trzech? Czterech z Edwardem. Zdecydowanie o dwóch za dużo, ale teraz nie na to był czas.

- Nie rozumiem.

- Dobrze to...powiedzmy, że to opowiem - zdecydował nareszcie i złapał zestresowany wdech. - Tak się zdarzyło, że...mieliśmy kiedyś takie przyjacielskie spotkanie. Nic szczególnego, już trochę się znaliśmy, więc to nie była pierwsza taka sytuacja.

Edward zmarszczył brwi i nachylił się lekko, aby jednak spróbować dojrzeć kto jest po drugie stronie.

- Mieliśmy okazję do świętowania, więc postanowiliśmy zrobić sobie taki...odpust? Tak to się nazywa? - ciągnął, każdym słowem budząc w Edwardzie coraz większe podejrzenia. - Tak czy inaczej wyciągnęliśmy alkohol i chociaż on prawie w ogóle nie pije, tym razem się skusił. No ale trzeba przyznać...trochę przedobrzyliśmy.

Oczy Edwarda otworzyły się szerzej i załamując ręce, wbił tępe spojrzenie w drzwiczki konfesjonału.

- Proszę księdza, jakież on miał ruchy. Aż się zarumieniłem, chociaż do niedoświadczonych nie należę - powiedział, nie próbując już ukryć swojego naturalnego głosu. - Oh, gorąco mi się robi na samo wspomnienie. Kto by pomyślał? Taki niepozorny, a w pościeli to prawdziwa bestia.

Przy tej części Edward schował już twarz w dłoniach i złapał głęboki wdech, aby zebrać myśli i nie dać się sprowokować.

- Coś jeszcze?

- Więcej grzechów nie pamiętam.

- Cudnie. W ramach pokuty w trybie natychmiastowym udasz się do najbliższego egzorcysty i grzecznie poprosisz, aby odesłał twój żałosny tyłek tam skąd wylazłeś. - Uczynił dłonią znak krzyża. - Pan odpuścił twoje grzechy, idź w pokoju.

- A cóż to za maniery, proszę księdza? - Oparł się wygodnie bliżej kratki. - „Żałosny"? Jedyne co było „żałosne" to-

- Asmo wyjdź! - Przetarł twarz dłonią. - Po prostu wypieprzaj.

- Ej. Grzeczniej trochę - Słysząc to zadowolenie w jego głosie, Edward miał ochotę strzelić go w łeb. - Mówisz do wielkiego księcia pożądania.

- Jasne. - Westchnął ze zmęczeniem. - Taki z ciebie „wielki książę", że uciekasz z podkulonym ogonem przed własnym mężem. - Uniósł palec. - A i jeszcze musisz kłamać, że udało ci się kogoś uwieść, bo aż tak się pokruszyło twoje ego.

Strzelajmy W SzczuryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz