Rozdział 36

48 11 1
                                    

Choć była zimna i brudziła jego wyjściowe spodnie, Edward przysiadł wyczerpany na ziemi.
Twarz schował w dłoniach, łokcie opierając na podkurczonych kolanach i tak tam siedział, nie odzywając się ani słowem.

Naprawdę zaczynał tracić już wiarę.
Nie pierwszy raz, zresztą.

- Jeszcze raz, bardzo przepraszam - powtórzyła Daria, na co Edward pokręcił głową.

- Nie przepraszaj go - syknął w swoje dłonie. - Kretyn sam jest sobie winien.

Daria spojrzała wtedy na niego jeszcze bardziej zagubiona, a Edward westchnął wreszcie, opuszczając dłonie i akceptując to jak wygląda realia.

Zerknął na demona.

- Dumny z siebie jesteś?

- Według mnie to było całkiem zabawne... - mruknął Asmodeus, który siedział obok niego z założonymi rękami.

Drugi raz mu to zrobił.
Kiedyś Edward na serio go zabije, przypadkiem lub nie.

- Może powinniśmy zadzwonić po jakąś karetkę...? - zaproponowała niepewnie, nadal przyciskając kurtkę Edwarda do krwawiącego uda Asmodeusa, uważając, aby nie ruszać rogu.

- Nic mu nie będzie. - Machnął ręką, po czym znowu przetarł twarz. - Daria, idź do mnie do domu. W szafce w łazience mam taki biały, okrągły pojemnik z brązową maścią. Przynieś go, proszę.

Dziewczyna potrząsnęła głową, ale w obecnym stanie kompletnej dezorientacji, trudno przychodził jej sprzeciw.
Zerknęła zmartwiona na demona, po czym skinęła głową i podniosła się, odbiegając w stronę kościoła widocznego w oddali.

- No - zaczął Edward, gdy byli sami - co masz mi do powiedzenia?

- Nie chciałem was przestraszyć. - Przewrócił oczami, ale że ciężko było to zobaczyć przez jego brak tęczówek. Poruszyć musiał całą głową.

- A co z tym wyciem?

- Potrafię naśladować zwierzęta, lisie - burknął, nadal krzyżując ręce. - Każdy demon potrafi.

Edwardowi chciało się śmiać, ale zdołał jakoś opanować emocje, aby chociaż spróbować nawiązać spokojną rozmowę.

Nie zdążył zadać jednak kolejnego pytania, gdyż tym razem przerwał mu Asmodeus:

- Czemu trzymała cię za rękę? - spytał chłodno, lodowato wręcz, a Edward zamrugał zagubiony.

- A tobie co?

- Nic, nic. - Uniósł dłonie w obronnym geście. - Ale jesteś księdzem podobno.

Edward zamrugał, niepewny czy poprawnie rozumie demona.
Serio o to chodziło?

- I teraz ciebie to niby interesuje? - prychnął, czując znowu rosnący w nim gniew. - A poza tym Daria to moja przyjaciółka.

- Właśnie widzę.

- Asmo, ja wolę mężczyzn - dodał dosadnie. - A z tego co mi wiadomo, Daria mężczyzną nie jest.

- Litenov, czy tego chcę czy nie, jestem demonem pożądania - przerwał mu Asmodeus, równie poirytowany. - Nie próbuj więc mnie okłamywać, bo ja sam dobrze wiem co wolisz.

- Ty zazdrosny jesteś? - spytał, decydując się na inne podejście.

- Nie - syknął. - Można o mnie wiele powiedzieć, ale nie to, że jestem zazdrosny.

- Okej, już widzę co się dzieje. - Skinął głową i chociaż był wściekły, na jego ustach pojawił się uśmiech. - Odpaliła ci się ta twoja „demoniczna zaborczość". Nie lubisz jak ktoś dotyka twoją własność, co?

Strzelajmy W SzczuryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz