Edward tylko siebie mógł winić. Swoją naiwność przynajmniej. W końcu kiedy po raz ostatni Bóg postanowił usypać mu garść szczęścia, tak jak się ziarno sypie kaczce przymarzniętej do tafli jeziora?
Zaledwie kilka metrów zdążyli przejść, nim na ich drodze nie stanął wysoki mur. Najwyraźniej znaleźli się po drugiej stronie placu, a że i tu widniała wystarczająco szeroka luka, Forneus musiał zdążyć już zbiec.
Fakt ten skomentowali jedynie bolesnym grymasem, po czym zniżając głowy przedostali się z powrotem na ulicę. Nim mogli się w ogóle wyprostować, prędko ich uwagę przyciągnęły odgłosy widocznie gorącej dyskusji.- Nie ma mowy! Jestem silną, niezależną kobietą i nie będę-
- Cicho - uciął Gomory, gdy wreszcie spostrzegł ich kilka metrów dalej.
I Asmodeus faktycznie zamilknął, lecz tylko na moment, na swoją prawicę zerkając szeroko otwartymi oczami.
- Że co ty do mnie powiedziałeś?
Nim jednak mogli ciągnąć tą swoją sprzeczkę dalej, Edward z Flagą zdążyli już przywlec się bliżej. Wtedy dopiero książę zwrócił się w ich stronę i choć wydawał się raczej skwaszony takim rozwojem sytuacji, prędko wyprostował plecy i przywdział swój najserdeczniejszy ton.
- Jesteście! - oznajmił radośnie. - Otóż, tak sobie tutaj z moim Gomorym konwersowaliśmy i zdecydowałem, że sensu pozbawione jest ściganie Forneusa osobno. A przecież im nas więcej, tym raźniej, nieprawdaż?
Z tym Asmodeus rozłożył szeroko ręce.
- A już szczególnie warto mieć na pokładzie kogoś takiego jak ty Flaga! - rzekł, ustawiając się koło niego, przez co Edward nosem uderzył w jego plecy. - Gomory mówił, że nieźle się szarpałeś, a w naszych stronach uwielbiamy takich... - na moment myślami uciekł, jakby rozmarzony, wzrokiem zjeżdżając wzdłuż jego ciała - ostrych zawodników. Co powiesz? Po drodze możemy się nawet trochę zabawić w trójkę.
- Kuszące, ale wiesz, że jestem zajęty.
- Oczywiście, oczywiście. Tylko cię testuję - odparł ubawiony, szturchając jego bok. - Ale zabierzesz się z nami i tak? Wiesz, tak po starej znajomości.
- Brzmi dobrze - odparł, na co Edward już tylko sapnął do siebie samego, rękawem przecierając nos.
I taka właśnie była demoniczna lojalność.
- Świetnie - mruknął. - To ja idę do domu.
Nim mógł jednak się wycofać, zatrzymał go ku jego wielkiemu zdziwieniu właśnie Flaga. Nie zdążył wziąć dwóch kroków, a demon wyślizgnął się Asmodeusowi i zaszedł mu drogę.
- O nie, przede mną się z tego nie wykręcisz - sarknął na niego.
- Ależ daj biednemu księdzu spokój - naciskał Asmodeus, odpychając znowu Edwarda. - Niech idzie. Przy dobrych wiatrach może go nawet tir potrąci.
- Wolę mieć pewność.
Asmodeus sapnął rozgoryczony, ręce na dziwnie uwydatnionej piersi krzyżując jak obrażone dziecko.
- Wspaniale, w takim razie idziemy - podsumował Gomory. - Forneus nie mógł uciec daleko.
Zanim Asmodeus mógł mu jednak przypomnieć kto jest tu panem, Gomory już ruszył z miejsca w losowym kierunku. A Asmodeus przecież nie mógł wyjść na nieasertywnego, więc wyprostował się, wypiął pierś i utykając ruszył za nim jakby to on zadecydował.
- Musiałeś?- westchnął boleśnie Edward.
- Nie jęcz - syknął tylko, po czym ruszył przyspieszonym krokiem, by dogonić Gomorego i Asmodeusa.
![](https://img.wattpad.com/cover/285037914-288-k27531.jpg)
CZYTASZ
Strzelajmy W Szczury
Fantasía(STOPNIOWO PRZEPISYWANE: 13/50) Ksiądz Edward zawsze znany był jako miejscowy dziwak, który mimo bycia duchownym stronił od ludzi. Nie wzbudzał większych zainteresowań, kolejny antyspołeczny cudak, ot tak, nic nadzwyczajnego. Jego życie jednak wkrót...