11

160 6 1
                                    


Pansy
Wieczorem zakradłam się do ministerstwa. Długo błądziłam po gmachu, ale w jednym momencie zauważyłam plakietkę na drzwiach. Lucjusz Malfoy. Uśmiechnęłam się szyderczo i zapukałam do środka. Otworzył mężczyzna (około 50 lat) z blond włosami, bogato ubrany. W ręce kurczowo trzymał laskę z podobizną głowy węża ze szmaragdowymi oczami. Uśmiechnęłam się, ale na jego twarzy widniał już burakach wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się, żeby wyglądać na milszą.

- Panienka to?- uniósł brwi.

- Em, Pansy Parkinson, koleżanka ze szkoły pana syna.- wystawiłam rękę z odwzajemnieniem.- Przyszłam pomówić.

- Wchodź, dziecko.- kiwnął znacząco głową.

Po chwili usiadłam przy drewnianym, pięknie wyrzeźbionym biurku na dobrze wytapicerowanym krześle.

- Dziękuje panu.- uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

- Więc co cię tu sprowadza, panienko Parkinson?- sączył herbatę.

Uśmiechnęłam się tylko i ściągnęłam bluzkę. Ryzykowny ruch, ale dobrze zagrany. Rozdziawił buzię i wstał od biurka. Chciał coś powiedzieć, ale dałam palec na jego usta.

- Jestem cała twoja.- szepnęła mu do ucha.

Jeszcze bardziej zdziwiony przejechał palcami po moim koronkowym biustonoszu. Bez dalszego gadania wyciągnęłam zza pleców sztylet i zadałam mu kilka ciosów w krtań. Kiedy spadł na podłogę z hukiem deportowałam się do Hogwartu.

*

Rose
Rano obudziłam się szczęśliwa. Caaały wczorajszy dzień spędziłam z chłopakiem. Przebrałam się i poszłam do salonu wspólnego. Tam usiadłam na kanapie powtarzając rośliny na jutrzejsze zielarstwo. Otworzyłam księgę i zaczęłam zapisywać w pamięci chwasty. Po chwili poczułam wgłębienie na kanapie obok mnie. Zobaczyłam rudowłosą dziewczynę z niezręczną miną i włosami za uchem. Wywróciłam oczami i wróciłam do czytania podręcznika.

- Musimy pomówić.- zaczęła.

Nie No, jeszcze tego brakowało. Przeglądałam strony i starałam nie przejmować się nią.

- Naprawdę, Rose.- poczułam ciepło na mojej ręce. Dopiero wtedy na nią spojrzałam.- Zależy mi na tej przyjaźni.

Zamknęłam książkę z hukiem.

- Masz romans z moim. Bratem. Ten argument wystarczy.- wyszłam z pokoju wspólnego z książką pod ręką.

Usiadłam koło mojego brata.

- Jak się spało?- wziął kęs jajecznicy jak gdyby nigdy nic.

- Nie najgorzej.- wzruszyłam rękami.- Gdzie Hermiona i Ron?- rozejrzałam się.

Znowu wzruszył ramionami na znak niewiedzy i zajął się jedzeniem. Nadeszła pora na listy. Sowy zaczęły wylatywać z otwieranych na tą porę okien. Ja i Harry naturalnie nie dostaliśmy nic. Jednak ze stołu Slytherin'u rzuciła mi się w oczy prawie biała czupryna. Malfoy. On dostał list z ministerstwa o ile wzrok mnie nie mylił. Patrzyłam jak taktownie odwiązuje pergamin od nogi jego sowy. Kiedy zobaczył pieczęć na zwiniętym jeszcze papierze uniósł brwi. Odwinął list. Zaczął czytać. Patrzyłam jak z każdym zdaniem robi się coraz smutniejszy i zdezorientowany. Po chwili gwałtownie wstał i wybiegł z wielkiej sali. Pobiegłam za nim. Wolałam go przez całą drogę, ale dalej bawiliśmy się w „berka". W końcu zatrzymałam się przy pokoju wspólnym slytherinu.

- Kurwa, nie pamietam hasła.- przechodziłam z nogi na nogę.- Wiem!- uśmiechnęłam się.- Czysto krwiści.- wyrecytowałam.

Po chwili drzwi się otworzyły. Blondyn miał już wychodzić po schodach do dormitorium, ale zatrzymałam go. W końcu się odwrócił. Był blady. Widać było, że jest smutny ale jego oczy pogrążone były w jednej i tej samej minie. Kiedy mnie zobaczył przez chwilę był zdziwiony. Po krótkim namyśle podał mi list, który kurczowo trzymał w ręce.

Szanowny Panie Malfoy.
Z przykrością informujemy, że Pana ojciec, Lucjusz Malfoy został brutalnie zamordowany w godzinach wieczornych w ministerstwie. Składamy głębokie kondolencje dla Pana i Pańskiej mamy.

Minister magii, Korneliusz Knott

Popatrzyłam jeszcze raz na list. A później na chłopaka, którego emocje już górowały.

- Może i nie był najlepszym ojcem,- zaczął ocierając łzy.- Ale go do kurwy kochałem.- już nie ocierał łez i patrzył mi prosto w oczy.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Wiedziałam że i tak „będzie dobrze" nic nie pomoże, więc wolałam się nie odzywać. Przytuliłam go czule, ale chwila musiała minąć, żeby też to zrobił.

- Będę cię wspierać.- wykrztusiłam powoli.

Czułam drgawki od płaczu, które się nasilały.

- Kocham cię.- po chwili bardzo niewyraźnie powiedział. O wow.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie obchodziło nas, czy ktoś na nas patrzy. Po prostu stałam przytulałam go i wsłuchiwałam się w przyspieszone bicie jego serca.

Dopiero po chwili poszliśmy do jego pokoju. Minęła dość długa chwila, ale w końcu zasnął; pocałowałam go w czoło i położyłam się koło niego. Dalej miałam w głowie „kocham cię" byłam wniebowzięta. W końcu jakiś chłopak oprócz Harrego mi to powiedział. Po długich namysłach o tym jak Draco będzie się teraz zachowywał, że wiem, jak to jest stracić ważną osobę i w ogóle, też zasnęłam.

_______________
No i mamy 11 część moi kochani! Teraz sytuacja będzie się najpewniej rozwijać. Aktywność coś spadła więc no XD

Enemy's sister | Draco Malfoy [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz