32

83 2 0
                                    

Zasnęłam.
W końcu obudziłam się zaraz koło Harrego na sofie.

- On ich zabrał.- powiedziałam szeptem. Przytulił się do mnie i gładzi moją głowę.

- Wiesz, gdzie oni są?- zapytał. Wiedziałam gdzie są. Ta biała willa pod Londynem. Postanowiłam wziąć Harry'ego za rękę i deportować się tam. Szybko to zrobiłam.

- Dobra, teraz mnie słuchaj.- poprawiłam bluzę bruneta i otarłam łzy.- Znalazłam cię w Hogsmeade i postanowiłam cię oddać Voldemortowi. Rozumiesz?- upewniłam się.

- D-dobrze.- potwierdził niepewnie.
Uśmiechnęłam się do niego i zapukałam do drzwi. Otworzyła Lilith. O Jezu. Uśmiechnęła się podstępnie.

- Witaj, Rose.- popatrzyła na mnie.

- Gdzie Draco i moja córka?!- popchnęłam ją na ścianę i przyłożyłam jej różdżkę do gardła.

- Twoja córka jest bezpieczna, ale Draco...- znowu się zaśmiała. Już nie mogłam wytrzymać tego napięcia. Patrzyłam brata, który był równie wkurzony.

- Sectumsempra!- usłyszałam zza siebie. Harry cisnął Lilith nieznanym mi wcześniej zaklęciem. Runęła na ziemie z ranami na całym ciele. Popatrzyłam na niego przestraszona a później popatrzyłam wgłąb willi.- Ty znajdź Amandę. Ja zajmę się Malfoy'em.- rzucił i pobiegł do środka. Zaraz po nim ja. Zapukałam do gabinetu Czarnego Pana.- zaraz po tym szmalcownicy otworzyli mi i z pośpiechem weszłam.

- Ah, Amando w końcu dołączyła do nas mama.- powiedział łagodnie nie odwracając się. Moje serce przyspieszyło. Siedział odwrócony do mnie tyłem i miał coś na rękach. Podeszłam szybciej przestraszona, bo byłam pchnięta przez mężczyzn.- Rose Potter. Niezwykle utalentowana młoda czarownica.- odwrócił się w końcu. Na jego rękach leżała zadowolona dziewczynka.

- Amanda!- chciałam do niej podbiec ale zobaczyłam, że mężczyźni przy wejściu patrzą się na mnie. Mieli już ruszać w moim kierunku, ale uspokoiłam się i ze łzami w oczach zatrzymałam się. Odwróciłam się znów do Czarnego Pana.- Miałam się już niczym nie przejmować! Sam tak powiedziałeś!- powiedziałam szeptem.

- Jesteś zbyt niecierpliwa dziecko.- syknął. - I to rozdzieliło cię z narzeczonym. Nie umiesz wybrać między młodym Malfoy'em a swoim bratem. To cię zgubi.

- Może i nie umiem między nimi wybrać...- zaciągnęłam nos.- Ale zrobię wszystko żeby ich odzyskać.- zacisnęłam pięści.

- Siadaj.- pokazał mi miejsce na kanapie. Usiadłam pokornie. Cały czas patrzyłam na zadowoloną dziewczynkę.- Proszę już zabrać Amandę.- powiedział do szmalcowników, którzy podeszli do niego. Nie mogłam na to pozwolić.

- Nie! Drętwota!- rzuciłam zaklęcie i wylecieli w powietrze. Kiedy po kilku sekundach się ocknęli i wycelowali we mnie różdżkami Voldemort dał im znak żeby je opuścili. Po chwili zaczął się śmiać.

- Jesteś dość potężna jak na czarownicę uczącą się niegdyś w Hogwarcie. Aż dziwię się, że Dumbledore nie uwielbiał tak ciebie jak twojego brata.- gadał i gadał. Nie mogłam już wytrzymać. Moje oczy zalewały się nieopanowanymi łzami, które piętrzyły się z sekundy na sekundę. Znów usiadłam na kanapie.- Widzę to po twoich oczach. Boisz się.- zrobił ostrzejszy wyraz twarzy. Tak, jakby miał coś odczytać z mojej twarzy.

- Tak, boję się.- moje stalowe nerwy puściły.- I to nie wiesz jak bardzo. Ja chcę tylko odzyskać moją rodzinę. Proszę.- mówiłam coraz bardziej załamana.

- Proponuję wymianę.- w końcu dał mi Amandę na ręce i wstał z sofy. Pocałowałam ją w czoło i popatrzyłam na przechadzającego się w tę i we wte Czarnego Pana.- Malfoy i Amanda za Pottera.- podszedł do mnie. Harry się nie da. Wiedziałam o tym. Postanowiłam narazie się zgodzić wiedząc, że Harry i tak z tego wyjdzie.- I twoje wspomnienia.- chwila. Co?! Przecież nie oddam mu mojej pamięci!

- Tylko Harry.- zaczęłam się targować. Uśmiechnął się i przytaknął.

- Od kiedy cię poznałem wiedziałem, że będziesz wiedziała czego chcesz i będziesz o to walczyła. Dobrze. Zgoda. Za mną.- pokazał mi ręką wyjście. Wstałam z małą na rękach i udałam się za nim. Wyszliśmy do pomieszczenia i skierowaliśmy się do lochów.- Gdzie Potter jeśli dajesz mi go na tacy?- popatrzył na mnie po chwili niezręcznej drogi.

- On... przyszedł tu ze mną. Nie mam pojęcia gdzie teraz może być.- zacisnęłam wargi w równą kreskę.- Pani Malfoy wie?

- Narazie nie.- odpowiedział zasadniczo szybko. Kiedy byliśmy już na samym dole zaczęłam zaglądać do cel. Na samym końcu po prawej ze spuszczoną głową siedział Draco z siniakami na rękach i poobijanym nosem. Nie mogłam uwierzyć w ten widok.

- Draco?- powiedziałam cicho.

Draco
Wykończony ciągłymi wymuszeniami informacji od śmierciożerców podniosłem głowę. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Czarne trampki, czarna sztywna spódnica, czarna koszula i czarna marynarka. Kasztanowe włosy do bioder i małe dziecko na rękach. Dobrze to znałem.

- Rose...- powiedziałem, bo to było jedyne na co było mnie stać.

Rose
- Draco...- czułam jak moje serce się ociepla. Szmalcownicy na polecenie Czarnego Pana odsunęli kraty i powoli weszłam do celi. Chłopak dalej siedział nieruchomo.- Draco, wszystko już dobrze.- Usiadłam koło niego i przytuliłam się do niego mocno.- Przepraszam cię, nie powinnam cię zostawiać. Nie wiedziałam, że nawet w naszym domu będzie niebezpiecznie.- pocałowałam go w policzek. Patrzyłam na jego rany a później podniosłam go. Nie mogłam patrzeć na ten widok.- I co? Teraz pewnie zabijecie mojego brata. Tak?- rozpłakałam się widząc jak Amanda się do tego przymierza a Drac łapie się za ranę na szyi.

- Miło się z tobą robi interesy, Rose.- Czarny Pan uśmiechnął się.- A teraz możesz iść spokojnie do domu.- przechadzał się w jedną i w drugą kiedy to mówił. Wyszliśmy z celi. Wtedy z uliczki wybiegł Harry. Mój Boże. Wszystko, tylko nie to.

- Harry!- chciałam do niego podbiec, ale Czarny Pan mnie zatrzymał. Później widziałam tylko jak zawiedziony znika za ścianą razem ze szmalcownikami.

- Jeśli za nim pobiegniesz, każę cię zabić.- oznajmił. Chciałam się wyrwać z jego rąk, ale jego uścisk był za mocny. Przyciągnął się do mnie coś na obraz ciepłego uścisku. Potem popatrzyłam zrozpaczona na Draco. Wyrwałam się i pobiegłam w jego objęcia. Rozpłakałam się. Amanda na rękach chłopaka też w niespodziewanym momencie Czarny Pan wziął dziewczynkę z rąk blondyna. Byłam trochę przestraszona, ale i tak przeczesałam włosy chłopaka.- Dołącz ponownie do moich szeregów, Rose. Dam twojej rodzinie bezpieczeństwo. Już nic wam nigdy nie zagrozi.- słuchając tego wszystkiego nabierałam pewności, że i tak Harry miał przeznaczenie umrzeć. Popatrzyłam takim samym spojrzeniem na Draco, który niepewnie ale taktownie poruszył głową w znaku twierdzącym. Odwróciłam się do nich tyłem patrząc na to, jak pani Malfoy wchodzi do lochów.

- I tak zrobimy Panie. - westchnęłam- Chciałam tylko spokoju w moim małym świecie. Nie wiedziałam że to wszystko zajdzie tak daleko. Dołączając tutaj nie wiedziałam że tak dużo mnie czeka.- odwróciłam się do nich.- Mam dopiero piętnaście lat. Prawie szesnaście. Jeszcze nawet nie zaczęłam w pełni żyć a... ze względu na róże wydarzenia stałam się odpowiedzialna i „dorosła"- zobaczyłam, że matka Malfoy'a się zbliża, więc pobiegłam się do niej przytulić.- Tęskniłam, proszę pani.- uśmiechnęłam się.- I teraz wiem, że nie mogłam po prostu ZAPROTESTOWAĆ sama przeciwko śmierci Harry'ego. Nie dałabym rady.- westchnęłam. Poczułam lekki pocałunek na moim policzku. Odwróciłam się do chłopaka, który dał mi na ręce Amandę.

- Ułożymy sobie życie od nowa.- Szepnął.

- Dobrze.- popatrzyłam na wszystkich.

KONIEC CZĘŚCI I
Piszczcie czy chcecie część II bo mam mega pomysł. XOXO❤️❤️

Enemy's sister | Draco Malfoy [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz