Dni mijały. Już trzy tygodnie w norze nie służyły mi. Miałam zamiar się stąd jak najszybciej wynieść. Od razu jak urodzę to cholerne dziecko. Wyprowadzę się do zapisanego mi przez Malfoy'a domu.
Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Ginny już jadła śniadanie. Widząc mnie odwróciła się w moją stronę.- Już widać brzuszek.- zaśmiała się.
Prychnęłam przysiadłam się. Ciągle czułam na sobie wzrok Freda i George'a. W końcu nie wytrzymałam i się od nich odwróciłam.
- Gorzej wam?- krzyknęłam z miną pogardy o ich adresie. Szybko ich spojrzenia się rozeszły. Ginny zaczęła się śmiać.- No dosłownie Ginn. W chuj śmieszna sytuacja.- wywróciłam oczy.
- Wybacz jej, Ginny. Hormony w niej pewnie buzują.- pani Weasley uśmiechnęła się do mnie. Nie odwzajemniłam i agresywnie wbiłam widelec w naleśnika.- Myślę, że dobrze wychowasz Amandę.- próbowała mnie udobruchać.
- Nie wątpię.- Fred wtrącił się.
- Jezu zejdzie ze mnie, ludzie!- krzyknęłam stanowczo. Widząc spojrzenie wszystkich poszłam szybko na górę. Dziś ślub Billa i tej flegmy, Fleur. No tak. O mało nie zapomniałam. Ciekawe tylko, gdzie nasza para młoda. Siedząc na łóżku uśmiechnęłam się pod nosem. Znowu poczułam ten przeszywający ból w brzuchu i popatrzyłam na siebie w lustrze na wprost łóżka. Ten brzuch był ogromny! Mój jedyny kompleks. Wywróciłam oczami. Popatrzyłam na Harrego, który jeszcze spał. Przynajmniej on jest chociaż trochę szczęśliwy. Oprócz Czarnego Pana nie ma powodów do smutku. Jego życie jest idealne. Skierowałam wzrok w stronę szafy. Moja sukienka wisiała już na wieszaku.
Kilka godzin później ubrana już i wymalowana patrzyłam na siebie w lustrze.
- Gotowa?- usłyszałam łagodny głos mojego brata.
- Nie, Harry.- Wywróciłam oczami.- Znów źle się czuje.- złapałam się za brzuch.
Westchnął i usiadł koło mnie. Popatrzył mi w oczy i wziął mnie za rękę wyprowadzając z pokoju. Na korytarzu zatrzymał się.
- To był tylko i wyłącznie twój wybór.- mruknął.
Patrzyłam na niego ze złością i niedowierzaniem.
- Jak śmiesz narzucać mi taką rzecz?!- już nie związałam na umysł, a na ciało, które lekko wyrywało się spod kontroli. W końcu moja ręka uniosła się ku niemu i zadała cios w policzek. Tak. Spoliczkowałam najsławniejszego Pottera. Popatrzyłam na niego. Wiedziałam, że złe zrobiłam. By odciągnąć uwagę zaczęłam bawić się pierścionkiem zaręczynowym.- Przepraszam, Harry.- zbierało mi się na płacz. Po chwili poczułam, jak mnie przytula. Oddałam ciepło.
- Idziemy?- wziął mnie za rękę.- Idziesz na te wesele z Fredem? Nie widziałem. Ale w końcu idziesz z kimś normalnym.- zaczął od innej strony. Zdziwiło mnie to jednak. Niczego takiego jeszcze nie słyszałam. Nie chciałam się narzucać, więc przytaknęłam powoli. Zeszliśmy na dół.
Po chwili u mego boku stanął Fred, a ja posłałam mu złowieszcze spojrzenie.
- Nie miałam zamiaru z tobą iść.- fuknęłam.
- Ale pójdziesz.- uśmiechnął się triumfalnie.
- No już teraz tak.- westchnęłam.
Bez pytania wziął mnie za rękę i ścisnął lekko.
*
Na weselu nie czułam się za dobrze. Ciagle chciało mi się wymiotować, nie tańczyłam i musiałam cały czas siedzieć przy stoliku. Patrzyłam na bawiącego się Freda. Po chwili podszedł do mnie.
- Hej, mała, czemu się nie bawisz.- usiadł koło mnie na swoim miejscu. Patrzyłam na innych bawiących się ludzi.
- Jestem w ciąży. Nie mogę dobrze się napisać, mam mdłości i bóle kręgosłupa. Fajna zabawa.- syknęłam.
- Oh daj spokój, kochanie.- uśmiechnął się. Popatrzyłam na niego z zażenowaniem.
- Nie jesteśmy razem.- wzięłam łyka lekkiego wina.
- Ale będziemy.- puścił mi oczko i poszedł do innych.
Nie mam zielonego pojęcia, czy coś do niego poczułam.Dziwne uczucie, naprawdę. Niby trochę coś zaiskrzyło, niby totalnie nic. Popatrzyłam jeszcze na niego z lekkim uśmiechem, a potem na niebo. Było piękne. Gwiazdy świeciły lekko, a księżyc miał lekko różową poświatę. Po chwili zobaczyłam zbliżających się... śmierciożerców!
- Uwaga!- krzyknęłam i inni popatrzyli w górę za mną i już wiedzieli co się święci.
Bez zastanowienia Fred złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę domu.
- Hej! Fred! Co ty robisz?!- próbowałam się wyrwać i pomoc innym, jednak nie mogłam. Zaciągnął mnie do środka i otworzył klapę w podłodze w salonie. Wskoczyliśmy tam razem. Było to może cztero-metrowe, ciemne pomieszczenie. Rozglądnęłam się i popatrzyłam na chłopaka.- Fred!- nie dał mi dokończyć tylko wpił się w moje usta. Nie zatrzymywałam go. Było to dość długo, więc oderwałam się żeby złapać oddech. Już po chwili z góry usłyszeliśmy, że coś się tłucze, a po chwili umilkło.
Draco
Dlaczego nie było tam Rose? Kiedy wróciłem do domu usiadłem na kanapie i nieswój napisałem się z kieliszka ognistej. Popatrzyłem w stronę mamy.- Draco... nie było jej tam, ale to nie oznacza, że jej tam w ogóle nie ma.- matka usiadła koło mnie.
- Dalej nie wierzę. Tamtego dnia...- zacisnąłem wargi. Przypomniałem sobie „do zobaczenia Draco" i powstrzymałem łzy.
CZYTASZ
Enemy's sister | Draco Malfoy [zawieszone]
FanfictionSiostra Harrego Pottera, o rok młodsza Rose żyła od zawsze w cieniu swojego brata. Postanowiła zrobić coś, przez co zapamięta ją cały Hogwart; jednak nie przewidziała tego, że zakocha się w pewnym przystojnym ślizgonie z platynowymi włosami, którego...