Pov Eren
Jedyne o czym marzyłem to moje łóżko po tym zjebanym dniu szkolnym w którym dostałem jedynke z matmy za odpowiedź co jest niesprawiedliwe bo pan duża brew ma obsesję na moim punkcie i to niestety tą negatywną bo jakim kurwa prawem ja mam już trzy jedynki z odpowiedzi, a na przykład taki koniomordy ani jednej oceny.
Westchnąłem i otworzyłem drzwi do pokoju.
- No chyba sobie żartujesz. - już się chyba powinienem przyzwyczaić do zapachu fajek w całym pokoju i widoku Levia z papierosem w buzi, ale za każdym razem irytuje mnie to tak samo.
Levi popatrzył na mnie, przewrócił oczami i wyrzucił wypalonego do połowy papierosa przez okno. Że co?
Patrzyłem na niego jak na debila, jakby pierwszy raz mam taką sytuacje.- Co się gapisz? Twoje płuca są już bezpieczne.
- Taa...
- W przeciwieństwie do twoich płuc ja się obawiam o Marco. - powiedział poważnym tonem Levi opierając się o biurko.
- Co mu powiedziałeś?
- W skrócie że ma się ode mnie odczepić i że spotykam się z tobą.
- I co on na to?
- Krzyknął "jeszcze zobaczymy" i gdzieś spierdolił
- Pobiega, wykrzyczy się i mu przejdzie. - powiedziałem i położyłem się na łóżku (oczywiście swoim) w końcu mogę odpocząć.
- Eren, a ty o czymś nie zapomniałeś? - zapytał nagle Levi
- Jakiś sprawdzian?
- Nie
- Kartkówka?
- Nie - powiedział bardziej wkurwiony
- Zadanie domowe?
- NIE.
- Ktoś umarł?
- Kurwa nie.
- To co? - pierdole nie mam sił na jakieś zgadywanki
- Pozwól że ci przypomnę. - powiedział po czym nagle wylądował nademną opierając swoje ręce po obu stronach mojej głowy.
- Levi...
- Tak? - powiedział i się przybliżył
- Śmierdzisz fajkami.
- O nie i co ja teraz zrobię - powiedział ironicznie na co przewróciłem oczami
- Złaź stąd. - starałem się brzmieć stanowczo, ale powoli traciłem zdolność do myślenia z resztą jak zawsze przy tym człowieku
Kobaltooki nic nie powiedział tylko zbliżył się jeszcze bliżej po czym pocałował. Zaczął od razu pogłębiać pocałunek co wcale mi nie przeszkadzało. Zacząłem błądzić rękoma po jego plecach podciągając koszulkę do góry, w pewnym momencie przerwał pocałunek i zszedł na szyję czułem jak moje ciało na niego reaguje i jak bardzo chcę więcej, ale też jak bardzo się boje...
- L-levi...
- Hm..? - powiedział wciąż przy mojej szyi
- Wiesz... Ja nigdy... Nie ... - czułem jak się rumienie, nie nawet gorzej to już pewnie inny rodzaj koloru czerwonego
Levi spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął
- Ty nigdy co? - zapytał, debil dobrze wie o co mi chodzi
- No wiesz...
- Nie, nie wiem - i znowu ten jego uśmiech, dobra jest piękny ale w tym momencie zbyt stresujący
- Nie robi- nie dokończyłem bo znów poczułem jego usta na swoich, tym razem zrobił to delikatnie i od razu się odsunął
- Spokojnie wszystkiego się nauczysz od mistrza. - powiedział i ze mnie zszedł po czym znowu oparł się o biurko
Mistrza? Że on niby jest mistrzem chyba sobie żartuje w tym momencie.
- Ty niby taki mistrz jesteś? - zapytałem ironicznie siadając
- Sądząc po twojej minie i spodniach dobrze mi idzie. - powiedział po czym popatrzył zalotnie w dół i znowu mi w oczy.
Czułem jak moja twarz znowu robi się czerwona.- Spierdalaj...
Levi westchnął po czym zaczął czegoś szukać w plecaku, wyjął zeszyt i koło mnie usiadł na tyle blisko żebym czuł jak jego udo napiera na moje.
- Kurwa gorąco w tym pokoju, debile w piecach palą jak ciepło na polu jest. - powiedziałem i szybko doskoczyłem do okna otwierając na oścież, od razu poczułem ten silny zimny wiatr, aż mnie przeszły ciarki.
- Zamknij to okno bo się przeziębisz idioto
- Nie bo jest ciepło. - no dobra ale już się zaczęło robić chłodno więc zamknąłem
- Jak tak ci ciepło to się rozbierz, obydwoje na tym skorzystamy
- Pewnie już się rozbieram - powiedziałem ironicznie i znowu koło niego usiadłem oczywiście zachowując z metr odstępu. Ten tylko popatrzył na mnie i się uśmiechnął
- Aż tak straszny jestem? - zapytał
- Nie, ale naruszasz moja strefę, a tak poza tym masz swoje łóżko i po co ci ten zeszyt?
- Może chcę cię narysować? - zapytał i go otworzył
- Jak tą laske z tytanica?
- Jak Erena debila który ma już trzy jednymi z matmy i ma to w dupie.
Westchnąłem i przewróciłem oczami. Co on w ojca się bawi.
- I co w związku z tym?
- Pomogę ci ogarnąć materiał.
- Czemu miałbyś to zrobić? - on zawsze we wszystkim musi mieć jakiś cel, pamiętajcie o tym
- Bo może stwierdziłem że jako twój zajebisty chłopak ci pomogę?
- Ehem nie wierzę. Czego chcesz w zamian?
- Niczego.
- To jaki ty masz w tym interes?
- A taki, że jak nie zdasz do następnej klasy to nie będę miał z tobą pokoju. - co?! Levi Ackerman chce mieć ze mną pokój no kto by pomyślał. Uśmiechnąłem się, ale on widząc to dodał
- A wkurwianie ciebie to moje hobby, a będąc z tobą w jednym pokoju mam ułatwione zadanie dzięki czemu łatwiej rozwijam swoje pasje. - co za debil.
Wziąłem poduszkę i uderzyłem z całej siły w głowę- Znajdź sobie nową pasję! - biłem go cały czas poduszką w głowę, a on próbował się bronić
- Może język angielski co myślisz? Albo ogólnie Londyn - powiedział ironicznie, nie wgl to nie było nawiązanie do Marco. Wcale.
- Wybije ci ten pomysł z głowy! - zacząłem go uderzać mocniej i nie myśląc co robię nie wiadomo jak w pewnym momencie znalazłem się na jego kolanach, po czym Levi przechwycił poduszkę i wywalił gdzieś w kąt. Popatrzył na mnie i położył ręce na moich biodrach.
- Ereś... - zaczął i przybliżył się na tyle blisko że czułem jego oddech przy uchu po czym dodał - Słaby jesteś.
Zacząłem się wyrywać i kiedy w końcu się udało to szybko od niego odskoczyłem siadając na biurku.- Jak już masz mnie tej matmy nauczyć to bierz się do roboty ACKERMAN. - Powiedziałem z naciskiem na jego nazwisko
- Aż taki jesteś napalony na wiedzę?
- A żebyś wiedział.
Levi znowu się uśmiechnął po czym podszedł do biurka i usiadł na krześle, poszedłem w jego ślady siadając koło niego i szczerze nie wiem dlaczego, ale sama głupia nauka z tym idiotą sprawiała mi wielką radość.
Do następnego ✌️
CZYTASZ
Nowy współlokator [Riren/Ereri]
HumorCo się stanie gdy los połączy dwóch chłopaków którzy się nienawidzą?