тоска ржавый семнадцать

179 8 0
                                    

Otoczyli ich. Dookoła Kapitana Ameryki, Falcona, Zimowego Żołnierza i nieznanego bohatera stali federalni, zwykła policja, wojsko i wojskowa pomoc powietrzna. Wszyscy mieli prawo na strzały, zadanie ran i ewentualnie zabicie kogoś. 

Bohaterowie na początku szukali planu ucieczki, ale zniechęcili się, gdy War Machine pojawił się na miejscu.

- Gratulację Steve, zostałeś przestępcą - powiedział. 

Byłyby jeszcze jakieś szanse na ucieczkę, ale wtedy do Rhodey'a dołączyła Jeszcze Sophie, którą przywiozła tam policja. Wysiadła z samochodu wyglądając, jakby przejechał ją tir. Rozcięty policzek, lewa ręka cała we krwi,  podarte ubrania i rodzący się na brzuchu wielki, okrągły siniak po tarczy. Steve poddał się już całkiem. Klęknął i podniósł ręce do góry, to samo zrobił Sam i Bucky. 

- Sophie... - zaczął Steve z lekko zawiedzioną miną.

- Miałeś swoją szansę. Mówiłam, zostaw to mnie - podeszła do niego kulejąc i szepnęła. 

Wszyscy przenieśli wzrok na tajemniczego bohatera. Ściągnął swój hełm. Okazało się, że to... król T'challa. Można się było tego w sumie spodziewać. 

- Barnes'a wsadźcie do tej szklanej puszki. Kapitan, ciemny i król T'challa jadą ciężarówką - powiedział jeden z agentów.

- Ja Ci dam ,,czarny"! - krzyknął do niego Sam.

- Jadę z nimi - oznajmiła nastolatka.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale. Jadę z nimi - powtórzyła. Trójka bohaterów była już w samochodzie, a Sophie próbowała do niego dojść. Niestety, bolące kolano średnio w tym pomagało. Usiadła po prawej stronie Steve'a na samym końcu pojazdu.

- Wiem, że mówiłaś, ale... - Steve chciał zacząć rozmawiać z Sophie.

- Nie ręczę za siebie, jak Cię wrzucą do paki - przerwała. Po chwili ciszy odezwał się Sam.

- Więc... Lubisz koty? - zapytał, kierując się do T'challi.

- Czarna Pantera broni Wakandy od zarania dziejów, a teraz przez twojego kolegę noszę także miano króla - powiedział, nie odpowiadając dokładnie na pytanie. Wszyscy wiedzieli, że mówi do Steve'a. 

- Czemu tak Ci zależało, żeby schwytać Bucky'ego samemu? - zapytał Steve nastolatkę.

- Chęć zemsty.

- Spotkałaś go kiedyś?

- Tak.

- Ale prawdziwego Bucky'ego czy Zimowego Żołnierza?

- Teraz prawdziwy Barnes nie istnieje - stwierdziła, na co Rogers się lekko spiął. 

Dalsza część podróży minęła w ciszy. Gdy dojechali na miejsce zaprowadzano ich wszystkich do Tony'ego. 

- Sophie! Masz szczęście, że żyjesz, bo bym Cie zabiła! - krzyczała na nastolatkę Natasha, widząc jak kuleję. 

- Zdajesz sobie sprawę, że... A z resztą. Mamy Barnesa. Będą go przesłuchiwać.

- Chociaż tyle... Co Ci się stało?

- Chyba jednak wole, jak grozisz mi śmiercią. 

- Czyli dzień jak co dzień? Będę zgadywać. E... Zrzucili Ci budynek na głowę - nastolatka przewróciła przecząco głową. - To może wysadzili Ci samochód?

- Zrzucili mnie z motoru.

- Tego chyba jeszcze nie było.

- No nie. 

Sophie podsłuchiwała o czym rozmawia Barnes z tamtym psychologiem. Wydawało jej się, że coś jest nie tak. Podejrzenia nachyliły się, gdy w całym budynku i okolicach wyłączył się prąd. Natychmiastowo pobiegła do Zimowego Żołnierza. 

тоска (tęsknota) , ржавый (zardzewiały)...- zaczynał profesor, czytając pojedyncze słowa z czerwonego notesu. To na pewno nie powinno być częścią przesłuchania.

- Przestań... - powiedział szeptem Bucky. 

семнадцать (siedemnaście) - kontynuował.

- Przestań! - krzyknął Barnes.

- рассвет (świt),  печь (piec),  девять (dziewięć), дружелюбный (przyjazny) - Zimowy Żołnierz zaczął się wyrywać. Wstał i uderzał pięścią w szybę. - вернуться на родину (powrót do ojczyzny), один (jeden), грузовой вагон (wagon towarowy)... - Barnes'owi udało się wydostać z jego mini wiezienia i stanął twarzą w twarz przed mężczyzną. - Teraz powiesz mi... Gdzie jest raport z misji szesnastego grudnia tysiąc dziewięć dziewięćdziesiątego pierwszego? - zapytał, a w tym momencie Bucky zacisnął swoją dłoń na jego szyi. Walnął go kilka razy po twarzy drugą ręką i wyszedł. Po chwili do pomieszczenia wbiegła Sophie.

- Gadaj gdzie on jest?! - krzyknęła, łapiąc mężczyznę za kurtkę.

- тоска... 

- Przymknij już mordę -  powiedziała, po czym puściła go i poszła szukać Bucky'ego. 

Zimowego Żołnierza znalazły Natasha i Sharon. Walczyły z nim obie, ale on przeważał. Po chwili dobiegła do nich Sophie. 

Wszystkie leżały już na stołach albo w kątach korytarza. Sophie nie chciała się jednak poddawać i strzelała do Bucky'ego prądem. Ten się odwraca i zaczynają bić się jeden na jeden.

- Я не хотел причинить тебе боль! (Nie chciałem cię skrzywdzić!) - krzyknął, gdy nastolatka miała kilkusekundową przewagę.

- Но ты сделал это (Ale to zrobiłeś) - powiedziała. Wdrapała mu się na barki i zaczęła podduszać nogami, waląc jednocześnie po głowię pięściami. Chciał ją zrzucić. Wtedy na przeciwko nich stanęła Nat z pistoletem gotowym do strzału i ustawionym prosto na krtań mężczyzny.

- Оставьте ее в покое, если вы не хотите, чтобы пуля в ее горле (Zostaw ją w spokoju, jeżeli nie chcesz kuli w gardle) - powiedziała. Przez chwilę nikt się faktycznie nie ruszał. 

- Nie możecie mówić po ludzku? - zapytała Sharon z ironią, co zepsuło chwilowy spokój. Bucky przerzucił Sophie nad sobą, przez co Natasha nie mogła od razu wystrzelić pocisku. Nastolatka poleciała na Rosjankę, przez co obie leżały teraz na ziemi. Sharon próbowała postrzelił Bucky'ego, ale nie udało jej się, przez trzęsące się ręce. Trafiła tylko raz, w metalową rękę. Barnes uciekł schodami na dach, przy okazji mierząc się w pojedynku z T'challą. 

- Celuj w głowę, nie w ręce - upomniała Sharon nastolatka. - I następnym razem nie rozpraszaj sojusznika. 

- Dziękuje za pouczenia, ale świetnie daje sobie radę bez twoich rad - powiedziała szorstko.

- Właśnie widziałam jak stałaś obok i czekałaś, aż stanie w miejscu, żebyś mogła strzelić, co i tak Ci nie wyszło. 

- Skoro ty jesteś taka świetna i doświadczona, że dajesz mi rady, to czemu sama go nie pokonałaś? 

- Duma ci nie pozwoli przyjąć rad, co? - zapytała nastolatka z zażenowaniem.

- Nie czas teraz na kłótnie! Barnes uciekł - przerwała im Nat.

James'owi udało się wejść na dach. Próbował uciec helikopterem, ale złapał go Steve. Ile on musi mieć siły, żeby zatrzymać helikopter? Skończyło się na tym, że dwójka starców wylądowała w wodzie. 

Steve wyciągnął Bucky'ego z wody i razem z Samem udali się do jakiegoś magazynu. Zablokowali mu jego metalową rękę i czekali, aż się obudzi.  Otworzył oczy, a jego pamięć znowu wróciła do normy.

- Steve! - zawołał go Sam.

- Gdzie ja jestem? - zapytał zdezorientowany Bucky, widząc Rogersa.

- Który Bucky się odezwał? - zadał pytanie Kapitan.



Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz