Epilog

153 11 3
                                    

Dach wieży Avengers udekorowany był lampionami i paprociami. Natasha zaproponowała, aby pogrzeb odbył się właśnie tutaj, na samej górze, ponieważ to było ulubione miejsce Sophie. Godzinę wybrali na tyle późną, aby całe wydarzenie odbyło się przy zachodzie słońca. Rozstawiono kilka ławek. Tyle, aby pomieścić cały skład drużyny superbohaterów oraz inne bliskie jej osoby, jak pani Potts czy Michelle. Trumna miała kolor ciemnego dębu. Wyryto na niej napis: Na zawsze z nami. Sophie Robitallie Stark. Ze środka wystawał koronkowy materiał. Nikt nie chciał jej otwierać. Obok widniała flaga Stanów Zjednoczonych Ameryki, a obok stolik, na którym każdy miał zostawić coś po sobie.

Ubrani na czarno przyjaciele dziewczyny kolejno podchodzili do stolika.
Pierwsza była Wanda, której łzy poleciały w momencie przekroczenia drzwi na dach. Na meblu postawiła zdjęcie Sophie oprawione w ramkę, chyba jedyne, jakie kiedykolwiek udało im się zrobić. Nie była fotogeniczna.
Drugą osobą był Steve, który pozostawił po sobie pistolet, który miała przy sobie w chwili śmierci.
Kolejne osoby dokładały tam małe przedmioty, które przywoływały wspomnienia, jak na przykład soczewki, z których po misji z Sępem korzystała bez przerwy. Za pierwszym razem ubierała je czterdzieści minut. Gdy sama nie dawała rady, szukała pomocy u każdej innej osoby, która tylko znajdowała się w okolicy. 

Na samym końcu stali Tony i Peter. Oboje podeszli razem, starając się z całych sił ukryć swoje łzy.

- Wiesz, nigdy nie była taka uśmiechnięta, jak wtedy, gdy czekała aż do niej przyjdziesz - zaczął Stark. - Nie będę kłamać. Spisałeś się lepiej niż ja, jeżeli chodzi o pokazanie jej normalnego życia z emocjami. 

- Może tego nie pokazywała, ale naprawdę pana lubiła - powiedział brunet, który bawił się różą trzymaną w rękach. Z kieszeni w spodniach wyciągnął małą figurkę Jokera, czyli jej ulubionego czarnego charakteru. Nie oddałby jej nikomu. Była z edycji limitowanej. Najrzadsza figurka superzłoczyńcy świata. Dla reszty zebranych była zwykłą zabawką, ale dla niego to najcenniejszy skarb, jaki posiada. 

Iron-man na stoliku położył zżółkniętą kopertę ze starym listem, napisanym w dwutysięcznym roku. ,,Sophie - tak ją nazwałam" to fragment, który siedział mu w głowie niejeden wieczór. ,,Nie wiem co się stanie z dziewczynką". On już teraz wiedział. Spotkało ją to, o czym każdy bał się nawet myśleć. Została mordercą z przymusu, torturowana przez obcych ludzi za bycie sobą. Potem się jednak okazało, że było to jej przeznaczeniem. Skłamała w liście pisząc, że nie  wie. Nawet, jeżeli nie zabrałaby jej Wdowy, to zrobiłaby to Hydra. Gdyby spotkał jej matkę, prawdopodobnie by ją zabił za to, że nie próbowała jej ochronić.

Wszyscy zebrani usiedli na swoich miejscach na przeciwko trumny. Pogrążeni w żałobie nie rozmawiali ze sobą. W końcu jednak Natasha poprosiła miliardera, aby coś powiedział o Sophie, jak zazwyczaj robią ludzie na pogrzebach. Wstał i poszedł na środek. Odchrząknął, aby zwrócić na siebie uwagę, co mu się udało.

- To dla nas dosyć smutny dzień - rozpoczął przemowę. - Każda strata boli, a potem czujemy się, jakby ktoś odebrał nam część siebie. Kilka dni temu zabrano nam Sophie. Naszą ukochaną przyjaciółkę, dziewczynę, partnerkę w walce oraz córkę. Od początku wiedziałem, że będzie do nas pasować, że ją pokochamy i... Obiecałem jej, że nie będę kłamać. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłem, próbowała mnie zabić. Nie jedna osoba chciała, ale w niej było coś innego. Była taka zła i zdeterminowana, do tego, żeby mnie zabić i pewnie myślała nad tym dosyć długo. Kiedy udało nam się ją utrzymać u nas i wyszło na jaw kim jest, poczułem, że w końcu mam jakąś misję po za ratowaniem świata. Dałem sobie za zadanie jej pomóc, bo mimo faktu, że zaprzeczała, to wiedziałem, że nie chce być Wdową i tej pomocy potrzebuje. Próbowałem nad nią panować, ale szybko się okazało, że dużo ma ze mną wspólnego i nie pozwoliła sobą rządzić. Kazałem jej chodzić do liceum. Nienawidziła mnie. Potem poznała Petera i zmieniła się. Była spokojniejsza i przede wszystkim szczęśliwsza. Cały czas napotykała się na jakieś przeszkody na swojej drodze, do normalnego życia, ale przyzwyczaiła się, że nie jest jej pisane bycie zwykłą nastolatką, a... superbohaterką. Tak bym ją nazwał - zrobił sobie chwilową przerwę od mówienia. Musiał pomyśleć, co jeszcze chce powiedzieć. - Myślę, że nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo ważna była dla nas wszystkich i już zawsze będzie. Chciałbym jej powiedzieć, że cieszę się, że nas odnalazła i nie uciekła na zawsze. Sophie, byłaś najcudowniejszą córką, jaką tylko można było sobie wymarzyć. Będę Cię trzymać w sercu aż do śmierci. Kocham Cię.

Zakończył, jakby zwracając się do niej. Pozwolił kilku łzom wypłynąć, gdy wracał na swoje miejsce. Natasha była dumna, że w końcu to przyznał.

Słońce już zaszło. May wraz z Nedem i MJ wrócili do domu. Nawet Avengers zaczęli się rozchodzić. Na dachu został tylko Peter, któremu wiatr rozwiewał włosy we wszystkie strony. Chciał płakać, ale już nie potrafił. Po prostu siedział i patrzył się na jej zdjęcie. Miała takie piękne oczy, których już nigdy nie zobaczy. Dlaczego nikt nie zatrzymał tamtego starucha, jak tylko mieli okazje? Sam im zasugerował, żeby tak zrobić. Udało mu się wygrać z największymi ziemskimi bohaterami wystawiając ich na próbę ciekawości. Rozgryzł ich wszystkich. Ale dlaczego akurat ona musiała ucierpieć? Czy mogłaby wskoczyć zza rogu? Może Hydra sfałszowała jej śmierć, tak samo jak zrobili to z nim w tamtym roku. Marzył, żeby stała tu teraz obok niego. Wyobrażał sobie, jak opowiada jej o wszystkim, czego zapomniała, jak poznaje go na nowo, jak na nowo się w nim zakochuje. 

- Twoja ciotka pozwoliła Ci wrócić rano, ale to nie oznacza, że ja pozwolę Ci całą noc siedzieć na dachu. Nie jest za ciepło - powiedziała Wanda, wchodząc z dwoma kocami na dach. Jednym przykryła siebie, drugim Parkera. Uśmiechnął się ponuro. - Przepraszam, że do tego dopuściłam. Mogłam go powstrzymać i uratować Sophie. 

- Wszyscy mogliśmy - wyszeptał. Oboje czuli się winni, tak jak wszyscy inni, którzy byli przy jej śmierci. Po chwili zapytał: - Sprawisz, żebym zapomniał o Sophie?

- Przepraszam, ale chyba nie rozumiem - powiedziała Maximoff ze zmieszaną miną. 

- Chodzi o to, że gdybyśmy zapominali o ludziach, którzy umarli, nie byłoby nam wszystkim przykro, że kogoś straciliśmy.

- Myślałam, że jesteś inteligentny. Wspomnienia i emocje robią z nas ludzi. Naprawdę chciałbyś zapomnieć o każdej osobie, którą kiedykolwiek kochałeś? Straciłam rodziców i brata. Całe życie będę kogoś tracić, ale nie chce zapominać o tym, ile cudownych chwil z nimi spędziłam. Wiesz dlaczego opłakujesz Sophie? Bo pamiętasz ile dobrego wrzuciła do twojego życia i ceniłeś spędzony z nią czas. Była dla Ciebie ważna i niech taka pozostanie. Niezapomniana. 

Peter przyglądał się jej z uwagą. Czy on na pewno do końca życia chciał mieć w głowię widok wykrwawiającej się miłości jego życia? Może i nie, ale Wanda musi mieć rację. Nie chce z niej rezygnować. Będzie ją kochać do końca swojego życia. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz