Człowiek nigdy nie będzie w stanie osiągnąć wszystkiego

136 7 3
                                    

Parker zleciał z wielkiego rusztowania niedaleko miejsca akcji i ruszył do Happy'ego, który właśnie kontaktował się ze Starkiem.

- Happy! Happy! - krzyczał nastolatek.

- Peter, żyjesz, dzięki Bogu! Tony chce z tobą porozmawiać - powiedział Hogan oddając mu telefon.

- Panie Stark? - odezwał się do telefonu?

- Młody, z tego co słyszałem zrobiłeś coś super. Już kończę dla Ciebie nowy kostium z nanote... - zaczął wesoło Tony przez telefon.

- Przepraszam, ze panu przerwę, ale Sophie się coś chyba stało.

- Co? Ale jak to? O czym ty mówisz?

- No bo... Byliśmy na tym balu... I ona... Ja poszedłem... I jej teraz... Znaczy pisałem do Neda, ale... Ona nie odbiera i... 

- Hej, hej, hej. Spokojnie młody. Daj mi Happy'ego - powiedział, a Peter oddał mu telefon.

- Co? Ona? To niemożliwe, na pewno by się wywinęła... Tak... Nie, bez przesady... A może tylko... Jak to Friday jej nie widzi... Jaki helikopter? Że niby ta Hydra? - mówił do telefonu Happy. Parkera zamurowało. Jeżeli to Hydra, to faktycznie mogli jej coś zrobić. - Dobra Parker - zwrócił się do Spider-mana. - Lecimy do bazy Avengers. Nie ma czasu do stracenia.

Happy zostawił resztę pracowników zniszczonym parku rozrywki, a wraz z Peterem poleciał do bazy. Hogan nie przywyknął ani do Petera, ani do Sophie. Nie przepadał za nastolatkami, bo kojarzyli mu się z liceum, którego nienawidził z całego serca. Lecz gdy nastolatkę prawdopodobnie porwano coś go zakuło. Zmartwił się o Tony'ego. Był jego najlepszym przyjacielem jak i szefem. Milion razy widział go pijanego, uśmiechniętego aż po uszy. Rzadko zdarzało mu się jednak patrzeć na to, jak wielki Anthony Howard Stark się załamuję. Denerwował się często, był dosyć nadpobudliwy, ale ze łzami w oczach nie chodził nigdy. Gdy już to zrobił, każdy myślał, że udaję.

Parker siedział po drugiej stronie pokładu. Opierał głowę o dłonie, nerwowo zaciskając je na włosach. Dlaczego nie może teraz wyskoczyć z samolotu, dorwać porywacza, złapać ją w talii, odlecieć spokojnie na bal i korzystać ze zwykłego, nastolatkowego życia, którego obojga potrzebują? Tak zależało mu na zaimponowaniu Starkowi, że zamiast powiedzieć wszystko nastolatce uciekł od niej przy pierwszej możliwej okazji, jakby nie mógł się już doczekać, aż się rozejdą. 

- Jeszcze chwila i będziemy! - krzyknął do nastolatka Happy.

- Okej... - westchnął. Hogan usiadł obok niego. - Myślisz, że ją znajdziemy?

- Na pewno. Stark nie odpuści. Ty też nie - pocieszał go.

- I to tyle? Ja, Iron-man i ewentualnie Vision. Czy to jest cała drużyna, która ma odbić Sophie? Jeżeli porwała ją Hydra to czeka nas czysta śmierć.

- Słuchaj, znam Tony'ego od dawna. Jeżeli mu na czymś lub na kimś zależy zrobi wszystko, żeby to odzyskać.

- Sophie zawsze mówiła, że chcieć można wiele, ale człowiek nigdy nie będzie w stanie osiągnąć wszystkiego co chce. Nie miała racji, prawda? Wierzy pan, że można osiągnąć wszystko?

- Oczywiście, ale trzeba się postarać. Ty się postarasz i ją znajdziemy - powiedział Happy zakańczając ich rozmowę. 

Dolecieli do bazy Avengers. Peter nawet nie zwrócił uwagi, że jest jedną z niewielu osób, które ją zobaczą. Nie robiła już na nim tak wielkiego wrażenia, jak za każdym poprzednim razem, gdy do niej wchodził. Wyszedł z samolotu i rozejrzał się za głównym wejściem. W drzwiach stał Stark. Ruchem dłoni poganiał go, aby szybciej do niego biegł. 

- Jezus Maria, co ty masz na sobie? - zapytał z lekką odrazą.

- No... Pan mi zabrał strój, więc wziąłem swój stary... - powiedział wstydliwie.

- Przypomnij mi, żebym już nic nigdy nikomu nie zabierał. Zaraz załatwię Ci coś całkiem lepszego. Mam pewien kostium dla Ciebie. Nanotechnologia. Pełen wypas. 

- Dziękuje, ale może zajmijmy się odnalezieniem Sophie...

- Friday już jej szuka. Jeżeli gdzieś ją rozpozna to da nam znać. Zajmiemy się kostiumem. Jak skończymy zaczniemy szukać jej samemu - ogłosił Tony.

- A jak już będzie za późno?

- Chłopcze, zaufaj mi. Nie daruje sobie, jeżeli coś jej się stanie. Uwierz mi, działamy we właściwej kolejności.

- Trzeba sprawdzić kamery! Na nich na pewno coś widać. Friday już to sprawdziła? - Peter z nerwów zaczynał mówić coraz głośniej oraz wymachiwać rękoma. 

- Peter? Co ty tu robisz, co się dzieje? - z końca korytarza wyłoniła się Pepper. Również wyglądała na zmartwioną, mimo że nie wiedziała o co tyle szumu. Sam widok Parkera, całego w krwi i zapłakanego był dla niej straszny.

- Sophie... ona zniknęła i to po części moja wina. 

- Jak to? Nie rozumiem - Potts podchodziła coraz bliżej nabywając jednocześnie bardziej wystraszonego wyrazu twarzy.

- Uciekłem z imprezy dla złoczyńcy, a mogłem zostać z nią albo przynajmniej jej powiedzieć, że idę... Tamten facet nie był tego godzien...

- Hej, już spokojnie, wszystko będzie dobrze - powiedziała, po czym przytuliła nastolatka. Poczuł się, jak gdyby to była May, bo ona w każdej trudnej chwili próbowała go pocieszyć. - Znajdziemy ją, znajdziemy - szeptała.

Pepper też się trzęsła ze strachu. Bała się o Sophie, przez wygląd Parkera i to, że Tony był tak zestresowany, że zostawił na stoliku szkocką. Puściła chłopaka i podeszła do Starka.

- Hydra? - zapytała tak cicho, żeby Parker nie był w stanie usłyszeć.

- Zapewne - westchnął. Oparł się rękoma o stół. - Muszę ją znaleźć i dokończyć młodemu strój. Nie zrobię tego w dwie minuty żeby teraz po nią lecieć.

- Peter tutaj jest, poproś go o pomoc. Może i nie umie robić takich kostiumów, ale myślę, że da sobie rade poszukać Sophie. Tym bardziej, że mamy Friday, a on nie jest idiotą. Po za tym myślę, że do najechania na Hydrę przydałoby Ci się coś jeszcze - powiedziała, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Oświeć mnie.

- Zgoda rządu i większa ekipa.

- Większa ekipa? Kogo mam wziąć? Rhodey'ego, który ledwo co chodzi? 

- Ty wiesz, o kim ja mówię - spojrzeli sobie prosto w oczy. - Wiesz gdzie są, nawet nie próbuj mnie okłamywać.

- Młody! - zawołał Petera Tony, lekceważąc jednocześnie Potts. - Musimy razem działać. Happy zaprowadzi Cię do łazienki, coś musisz ze sobą zrobić. Nie wpuszczę Cię do pracowni w tym stanie. Potem będziesz szukać Sophie, a ja się zajmę twoim kostiumem. Bierzemy się do roboty, już!

Happy z Peterem zniknęli za drzwiami. Pepper wciąż stała nad Tonym, a ten nerwowo zaciskał dłonie w pięści. Wiedział, że nie odbiję Sophie z rąk Hydry we trójkę - robot, poszkodowany nastolatek i on.

- Nie damy rady... - ponownie westchnął i odwrócił się w stronę ukochanej.

- Musisz po nich zadzwonić Tony. Nie wiem co Ci zrobię, jak znowu będziesz chciał robić wszystko sam. Masz ją uratować - mówiła głośnym tonem z groźną miną. 

- Wiem! Jakbyś się jeszcze nie domyśliła, to wiem że muszę po nią lecieć! Ale nie dam rady, potrzebuję nieco czasu.

- Potrzebujesz Avengersów, nie czasu. Poleć po nich.

Pepper miała rację. Trzeba ich wezwać. Nie dadzą sobie rady bez nich.

Niektóre sytuacje wymagają ważnych decyzji.


Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz