Ty tam teraz będziesz włazić?!

224 12 4
                                    

- Błagam Cię, przestań już! - krzyknęła. Chłopak wykonał jej polecenie i w śmiechu odsunął się od niej. - To było dziwne.

- E tam, było fajnie - powiedział przygryzając wargę.

Czy on to robi specjalnie? Nie dość, że sam w sobie jest zabójczo przystojny, to jeszcze jak przygryzie tą wargę lub zrobi swoje głębokie spojrzenie Sophie nie może wytrzymać. Jej serce wybucha na ten widok. Na ten cudowny widok. Sam z siebie na jej twarzy wydobywa się uśmiech, a myśli tylko o tym, żeby znowu trafić w jego objęcia.

Zdała sobie doskonalę sprawę, że jest zakochana w Peterze po uszy i powoli zaczyna się z tym godzić. Na początku ich związku tak bardzo chciała go znowu pocałować albo przytulić, ale gdy już to robiła czuła w środku coś dziwnego. Z jednej strony pragnęła tej bliskości, a z drugiej inny głos w środku mówił do niej Nie rób tego, nie okazuj uczuć, nie bądź słaba, nie opuszczaj pola walki. Jak się można domyślić, to słowa Drekov'a, które w jej głowie brzmią bardzo głośno i wręcz boleśnie. 

- Co to za kropka na ścianie? - zapytał Peter wskazując na czerwoną kropkę znajdującą się na ścianie. 

-  O nie - powiedziała i odwróciła się szybko w stronę okna. Na dachu na przeciwko ktoś siedział. Czerwona kropka to laser, który wskazywał miejsce, w jakie wyceluję broń. Po chwili kropka zeszła ze ściany i znalazła się na gardle nastolatki. - Na ziemię!

Nastolatkowie położyli się na podłodze, a po chwili w pomieszczenie trafił pocisk. Wybuch w pokoju wywalił Petera i Sophie za wieżowiec, który w okolicy zniszczonej sali zaczął płonąć, a strona ze wschodu powoli zaczęła zjeżdżać na chodnik. Parker leciał ponad dziesięć metrów dalej od dziewczyny, a nie miał przy sobie sieci. Upadek z takiej wysokości mógłby być bolesny, a raczej śmiertelny. Trzeba było coś wymyślić. 

Sophie wyprostowała się przez co zaczęła spadać szybciej. Opanowała już zeskakiwanie z dużej wysokości bez żadnej linki, więc nie było to dla niej żadnym problemem. Przy końcu ugięła kolana i lądując na ziemi zrobiła kilka fikołków w przód. Peter wciąż spadał. Linką z paska wycelowała w ścianę wieżowca w takim miejscu, aby przelecieć obok niego. Lina zaczęła ją wciągać, wyciągnęła rękę w stronę chłopaka. Złapał. W locie przytulił ją. Dolecieli do ściany budynku. Szybko wycelowała linkę w wieżowiec z przeciwka. Zeskoczyli na chodnik. Stanęli pod wieżą, a w tym czasie Iron-man i Wanda wylecieli ze StarkTower łapiąc zlatującą ścianę. Nastolatkowie zajęli się cywilami i rozganiali ich, aby odeszli od miejsca zagrożenia. Do dwójki herosów dołączył się również Vision oraz Kapitan z Wdową, którzy wyprowadzali niektórych z budynku, czyli między innymi, menadżerów, którzy przyszli coś podpisać do pani Potts. Wanda w miarę opanowywała sytuację, ale nie mogła przecież tak stać aż do momentu naprawy dziury w budynku. Iron-man wleciał po coś do budynku. Po chwili wyleciał i rzucił małym przedmiotem w ścianę. Cały wieżowiec obrzuciła zielona siatka, która zabezpieczała go przed runięciem na miasto.

Ulica była zakorkowana,  ludzie wystraszeni, ale oczywiście znaleźli się też i tacy, co zamiast uciekać woleli stać obok i wszystko nagrywać.

- Co się stało? To u was wybuchło, prawda? - zapytał Kapitan Ameryka podbiegając do Sophie.

- Tak, ktoś do nas strzelił z budynku na przeciwko. Zapewne Hydra - odpowiedziała.

- Trzeba znaleźć tą osobę. Peter, gdzie twój strój? 

- Eeee, został w pokoju... - odpowiedział niepewnie.

- Friday, jesteś tam? Friday - próbowała nawiązać połączenie ze sztuczną inteligencją Sophie.

- Jestem jak zawsze - odpowiedział program.

- Świetnie. Kod 412-C. Zaradź coś na to, wzmocnij osłonę, którą dał Stark, najlepiej daj drugą, zawiadom karetkę, kilka osób jest rannych z tego co widzę i namierz osobę, która do nas strzelała.

- Oczywiście. Karetka wezwana, osłona właśnie jest w trakcie aktualizacji. Niestety, lecz pan Stark nie posiada drugiej na tyle dużej, aby zakryć cały wieżowiec. 

- Trudno, niech zakryje tyle, ile da radę. Pod żadnym pozorem nie można dopuścić, żeby wieża się obsunęła - zarządziła. Złapała Petera za rękę i spojrzała na niego z troską. - Nic ci nie jest?

- Mogę śmiało stwierdzić, że treningi z tobą są zabójcze - zażartował.

- Zaraz wracam - powiedziała po chwili namysłu.

- Dokąd idzie... - chciał zapytać Kapitan, ale już zobaczył gdzie pobiegła nastolatka, a mianowicie do StarkTower. - Wieża się zapada, ewakuujemy wszystkich, a ty tam teraz będziesz włazić?!

- Nie mam wyjścia! - odkrzyknęła. Zeszła do podziemnego garażu. On również zaczął się zawalać. Biegła aż na sam omijając wystawę ponad czterdziestu sportowych samochodów, pięciu zwykłych, dwóch limuzyn oraz piętnastu eleganckich czarnych samochodów ze starszych lat. Na końcu stało to na czym jej zależało - motory. 

Kluczyk jak zawsze był w środku, Friday podłączona, kask na kierownicy. Przekręciła klucz w prawą stronę. Wyświetlacz z przodu włączył się, a kask podłączył się automatycznie pokazując wszystko co tylko by ze chciała. Działał teraz tak jak kask od zbroi Starka. Usiadła na miejscu i wcisnęła szybko gaz. 

- Friday, otwórz garaż! - krzyknęła do programu.

- Z powodu uszkodzeń wieży opcja jest zablokowana - odpowiedziała.

- To ją odblokuj!

- Nie mogę, pan Stark uniemożliwia mi odblokowanie.

- Eh... Damy sobie radę same - powiedziała. Wbiła na motorze już 500 km/h i wyjechała z garażu robiąc dziurę w bramie. Tony będzie zły widząc ilość rys na pojeździe, o ile w ogóle uda się nim wrócić z powrotem.

Wyjechała na ulicę jeszcze bardziej zwiększając prędkość. Friday zlokalizowała faceta, który strzelił w wieże. Wybrała najkrótszą trasę. 

Parker z otwartą szeroko buzią śledził dziewczynę przez kilka sekund zanim zniknęła za zakrętem. 

- Nawet nie chcę wiedzieć jak klnie teraz pod nosem, że go nie dogoni, bo za wolno jedzie - wymruczał pod nosem Kapitan.

- A ile to cacko jedzie? - zapytał Peter, nie spuszczając wzroku z ulicy.

- Z tego co pamiętam, to ten Dodge'a może eis rozpędzić do 560 km/h max, ale ze wszystkimi ulepszeniami Starka...

Chłopak znowu zrobił swoją zdziwioną miną marszcząc brwi. I to jest dla niej mało? Teraz tak na środku chodnika. Nie ma żadnej broni. Nie za bardzo wie co ze sobą zrobić.

- Emm, przepraszam pani Natasho - zaczepił Wdowę.

- Co tam Peter? - zapytała luźno.

- Czy ja bym się mógł na coś przydać?

- Sophie pojechała w pościg znając życie, więc nie mam dla Ciebie żadnych zadań. Wróć do domu, ciocia się będzie martwić. Jak wróci, dam znać, że poszedłeś. 

- A, okej - powiedział zawiedziony. Sprawdził czy ma w kieszeni telefon, kluczę i portfel i skręcił w drogę na metro. Rozmowa z May na temat ręki będzie bardzo ciekawa... 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz