Sophie Robitallie Stark

230 11 0
                                    

- A jakbym pojechała przez skatepark? - zapytała Sophie wymijając samochody.

- Byłaby pani szybciej o około 46 sekund, ale jest tam za dużo dzieci, przez co istnieje ryzyko skrzywdzenia kogokolwiek - odpowiedziała Friday.

- Damy sobie radę - powiedziała. Sztuczna inteligencja zmieniła trasę.

Nastolatka wjechała za zakręt, ledwo co wyrabiając na zakręcie. Brama od skateparku była otwarta. Wszyscy widząc motor wjeżdżający na jedną z ramp otworzyli szeroko buzię z niedowierzaniem. Co prawda, dziewczyna jechała tak szybko, że pięciu sekund jej nawet tam nie było, ale dzieci były podekscytowane.

- Jacie... Mamo, a ty mi mówiłaś, że na rowerze tu nie można wjechać! - krzyknął jeden chłopiec. 

Motor osiągnął maksymalną prędkość, co i tak było ,,za mało", ale cóż poradzić. Teraz liczy się czas. Wjeżdżając na kolejną ulicę ktoś dosiadł się do niej na siedzeniu w tyłu.

- Naprawdę myślałaś, że nie pojadę z tobą? - zapytał Peter.

- Jesteś kretynem. Naprawdę. Jadę 500 km/h, a ty jak gdyby nigdy nic wsiadasz - zaśmiała się.

- Życie. Ktoś jest na dachu - zauważył.

- Kuź... Friday, wiesz może ile tam jest? 

- Moje radary wskazują tylko trzynastu agentów na dachach. Agent, którego ścigamy wciąż jedzie samochodem. Za niedługo powinniśmy go dogonić, jest na tej samej ulicy.

- Świetnie... Peter, weź mój kask - zarządziła.

- Co? Ale przecież ty go masz. No i Friday jest w nim...

- Powiedziałam, zakładaj mój kask!

Nastolatek wypełnił jej polecenie. Mocno trzymał się dziewczyny. Chciał jej pomóc, ale nawet nie zdawał sobie sprawy, że jazda na motorze jest aż tak okropna. 

W przednią oponę ktoś strzelił. Chłopak myślał, że to już będzie ich koniec, motor się rozpadnie, agenci ich pozastrzelają, a potem przez upadek na asfalt połamią sobie wszystkie kończyny. Ten motor naprawdę powodował u niego dużo strachu... Ale Sophie szybko znalazła rozwiązanie, aby móc kontynuować pościg - jazda na tylnim kole. To był moment, w którym Parker zaczął żałować wszelkiego zła, jakie kiedykolwiek popełnił.

Nastolatka zobaczyła samochód swojego napastnika. Taki sam jak wcześniej, gdy zaatakował ich po szkole.  Puściła ręce z kierownicy szybko wyciągając pistolet. Trafiła w dwa tylne kółka. Auto zatrzymało się, motor zaczął zjeżdżać na lewą stronę. Peter ratował sytuację ledwo co chwytając kierownicę.

Kierowca wyskoczył z samochodu, gdy dojechali na lotnisko. Maska i opadające blond włosy zakryły mu całą twarz. Nastolatkowie również się zatrzymali.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy... Znudziło Ci się zabijanie? - zapytał chłopak podchodząc bliżej.

- A Hydrze znudziło się wypieranie mózgów? Chociaż, jakby nad tym dłużej pomyśleć, to jak ktoś nie ma mózgu to nie ma co wypierać. Ale tak, nie zabijam już. Mimo to, dla Ciebie zrobię wyjątek - powiedziała.

- Agresywna jak zawsze. Malutka jak zawsze. Pyskata jak zawsze. Ty się coś w ogóle zmieniłaś przez te pięć lat?

- Oczywiście, teraz ma wystarczająco dużo siły, żeby Ci obić tą idealną mordkę.

- Groźby są karalne moja droga. Nie znasz prawa? Z resztą jaki ojciec, takie dzieci - w nastolatce na słowa chłopaka zebrał się gniew. Wciąż była wrażliwa na ten temat. Podbiegła do niego, żeby zacząć atak, ale zanim ona zrobiła cokolwiek zrobić, chłopak złapał ją mocno za nadgarstek i wykręcił jej rękę powalając na ziemię. Był niewyobrażalnie silny. Peter chciał pomóc swojej dziewczynie. Założył maskę Spider-mana i wycelował w chłopaka swoimi sieciami.

- Na co Ci ta maska? - zapytał blondyn, patrząc się na niego z wrogim spojrzeniem. - Wszyscy wiemy, kim jesteś. Spider-man, czyli Peter Parker. Szesnastolatek. Jeden z najlepszych uczniów Midtown High School. Uczeń pana Starka. Sierota. Mieszka w Queens. Najlepszy przyjaciel to niejaki Ned Leeds. Dziewczyna to nikt inny, niż nasza kochana Sophie Robitallie Stark - wypowiedział jej imię z naciskiem na Stark.

Bohater stał przez chwilę zamurowany. Wiedział, że Hydra wie wszystko o wszystkich, ale zaczął się obawiać o swoją rodzinę i przyjaciół. 

- No dobra, ja spadam. Miło się gadało. Parker, widzimy się w szkole - powiedział, po czym wsiadł w pierwszy lepszy samolot i odjechał, a agenci, którzy siedzieli na dachu powsiadali w helikoptery.

- Nic Ci nie jest? - zapytał z troską Parker, podchodząc do dziewczyny.

- Przysięgam, że jak się do niego dorwę, to oderwę mu głowę, powyrywam nogi, rozetnę mu cały brzuch na pół i podpale krtań. Wracamy do wieży, jak się jeszcze nie rozwaliła. 

- Ale nie mamy już motoru, a jesteśmy bardzo daleko - powiedział, po czym w tym samym czasie spojrzeli na porzucony przez Hydrę sportowy samochód. Nie minęło dużo czasu, a Peter i Sophie byli już pod wieżowcem.

- Jesteście! Nareszcie. Znaleźliście osobę, przez którą muszę przyspieszyć budowę nowej bazy Avengers? - zadał pytanie Stark. 

- Przyspieszyć? To już zacząłeś? - zapytał zdziwiony Kapitan.

- Ta, przerabiamy stary magazyn mojego ojca.

- Dobrze wiedzieć - dołączyła się Natasha.

- Dlatego wam mówię... Sophie, gdzie jest mój motor? 

- No cóż, uległ lekkiemu zniszczeniu, ale nie ma co ubolewać. Był strasznie wolny. Nie masz szybszego?

- To... To był... To był najszybszy motor świata...

- Serio? Aż dziwne. Wracając, mamy już pewność, kto próbuje mnie zabić - zaczęła. Udali się z Avengers do bazy T.A.R.C.Z.Y.. Tam opowiedziała im o całym zdarzeniu. 

- Czyli... Uciekł... Najzwyczajniej na świecie uciekł... Czemu? - zapytała Wanda.

- Ich taktyka ataku jest dosyć podobna do Czerwonego Pokój. Masz rozkaz, musisz go wykonać. Próbujesz aż do skutku. Uda Ci się, wracasz do bazy. Wszystkie przeszkody, które nie są na ten moment ważne zostawiasz na później - powiedziała nastolatka. 

- Czyli nie chcą Cię zabić - wtrącił Fury.

- Chcą, ale nie od razu. Można powiedzieć, że nas podpuszczają. Wykonują ruchy, które tylko są początkiem do głównego celu. Śledzenie mnie, żeby dowiedzieć się, gdzie mogą mnie znaleźć. Strzelanina, żeby nastraszyć i zając nam czas. Atak na budynek, w którym się znajduję, po to, żeby wszyscy myśleli, że teraz chcieli mnie zabić. Sprawią pozory, że teraz przyda mi się duża ochrona, a wtedy zaatakują kogoś innego. My bylibyśmy zdezorientowani, bo nie wiedzielibyśmy co oni w końcu chcą. Ale nie będziemy. Wiemy, że zaatakowali mnie już w tamtym roku. Wtedy jednak chcieli mnie porwać. Nie przewidzimy ich planów w 100%, ale oni nasz tak. Są sprytniejsi. Będą nas tak mieszać cały czas, żeby nas zająć. Atak za atakiem to dla nas plan za planem. Ochronić się trzeba, mieć czujności i być zawsze gotowym, bo może nadejdą dzisiaj, może jutro, a może za miesiąc. Bo to jest ich taktyka - wprowadzić przeciwnika w błąd. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz