Nadchodzi wojna

130 8 2
                                    

Poranek od jakiegoś czasu kojarzył jej się dosyć pozytywnie. Była to bowiem szansa na kolejną dawkę adrenaliny, bez której tak bardzo nie mogła przeżyć. Często budziła się obok Petera. Myślała wtedy, jakie to było cudowne, że zakochali się w sobie tak szybko, jak się poznali. Czasem zastanawiała się, czy tamtego dnia nie pocałowała go trochę za szybko. W końcu znali się dwa dni. Ale to była dobra decyzja. Parker zadbał, żeby dobrze się czuła mimo faktu, że jej nie znał. On zawsze był miły i pomocny. A jej brakowało kogoś, kto wprowadzi ją w świat emocji. Idealnie się pod tym względem dobrali. Tym razem jednak wstała bez myślenia o czymkolwiek. Nałożyła buty, pasek z bronią, związała włosy, usiadła na brzegu łóżka i czekała.

- Dzień dobry, rozpoczynamy kolejny trening - oznajmił Mitchell, wchodząc do jej celi. - Dzisiaj sprawdzimy twoją wytrzymałość.

Uśmiechnął się przebiegle i pstryknięciem palca kazał agentom wyprowadzić ją z pomieszczenia. Sophie się nie sprzeciwiała. Na korytarzu minęli Cordena. Patrzył się na nią z nadzieją, że zaraz się coś zmieni. Wyrwie się tym agentom i ucieknie. Nie ważne czy będzie pamiętać, czy nie.

- Gdzie ją bierzesz? - zapytał David niskim głosem, blokując im drogę.

- Na kolejny etap treningu - odpowiedział wesoło Mitchell.

- Na jaki? - dopytywał nie spuszczając wzroku z nastolatki.

- Wytrzymałość - powiedział z dumą. Blondyn dobrze wiedział, co to oznacza. Kilka dni męczarni. Sam przez to przechodził wiele lat temu i nie wspomina tego najlepiej.

- Myślę, że w Czerwonym Pokoju wystarczyło jej tortur.

- Drekov miał swoje sposoby, ja mam swoje - oznajmił. Spojrzał po swoich agentach i westchnął. - Zaprowadźcie ją już do chłodziarki. Zaraz tam będę, możecie już zaczynać proces.

Agenci poszli dalej, zostawiając ich samych. Carson odwrócił się tyłem i złapał Davida za ramię.

- Posłuchaj Corden, takie już jest życie. Miała dwa lata przerwy od takich rzeczy, a nawet nie mamy pewności, czy przeszła przez wszystko co ważne. Ona musi być najlepsza. Po za tym, akta muszą być uzupełnione.

- To nie ma sensu. Mogę panu obiecać, że Sophie jest odporna na wszystko.

- Po pierwsze: Od wczoraj masz ją nazywać Deathwish. Po drugie: Dlaczego Ci tak zależy, żeby ją to ominęło? Gdzie podział się ten stary Corden, co nie czuł żadnej litości? Nie mów mi nawet, że to wszystko dlatego, że jest twoją siostrą. Tyle razy chciałeś ją zabić...

- To były rozkazy - wypalił. Mitchell popatrzył na niego z dezaprobatą. Nie pochlebiał jego nagłego politowania. - Nie myśl sobie, że zmiękłem. Uważam, że ten cały proces to zwykła strata czasu. Najlepiej przygotujemy So... Deathwish do służby w praktyce, na misji. Lepiej ją przygotować w ten sposób. 

- Hm... To też prawda. Muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Jesteś jednym z moich najbardziej zaufanych agentów. Chodź za mną - rozkazał Carson. Zaprowadził Davida do swojego biura. Usiadł przy biurku, Carson na kanapie na przeciwko. - Ostatnio myślałem co nieco nad naszą sytuacją. Jakby nie patrzeć, Hydra upada coraz niżej, a to wszystko przez tych zakichanych bohaterów. Od wielu lat toczy się wojna dobra kontra zła. Wynik był do tej pory przesądzony, ale teraz mamy ją, Deathwish. Jestem pewien, że Stark i reszta jej szukają. Nie chce też działać pochopnie. Wysłać im jej zdjęcia, podać adres i czekać aż nas naskoczą, a wtedy ich wszystkich pozabijać. To byłoby bez sensu. Nie możemy rozpoczynać żadnej bitwy na naszym terenie. 

- Moim zdaniem powinniśmy zacząć od pojedynczych jednostek. Wybrać najsłabsze ogniwo, które jej nie pokona - polecił Corden z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Widzę, że masz już jakiś plan. Mów - rozkazał zadowolony.

- Hydra od lat działa w taki sam sposób. Małe misję, które do niczego nie prowadzą, żeby zmylić wroga, a na końcu naprawdę zaatakować, gdy ten nie będzie patrzył. Avengers myślą, że uprowadzenie Sophie było ostatnim etapem, ale my możemy ich zbić z tropu - zatrzymał się na chwilę, aby zobaczyć reakcję Mitchella. Pokiwał głową, co zapewne oznaczało, żeby chłopak kontynuował. - Wszyscy byli i są pewni, że cały czas chodziło tylko o Sophie, ale my możemy wprowadzić zmiany. Koniec  z grą wstępną. Musimy działać. Dostałem cynk, że Avengers naskoczyli już siedem baz w Stanach. Póki co nie jeżdżą po świecie, co jest korzyścią dla nas. Gdybyśmy wiedzieli o wszystkich napadach od razu, moglibyśmy ich zaatakować. Byliby osłabieni. Tylko najważniejsze, żeby nie brać się za całą grupę na raz. Wiemy, że Avengers mieszkają w jednym budynku, po za jednym bohaterem.

- Mówisz o Spider-manie?

- Dokładnie. Co lepsze, Spider-man to tak naprawdę Peter Parker, zwykły nastolatek i chłopak Sophie, dlatego uważam, że najlepiej będzie jak ona go zaatakuje - powiedział Corden, a na twarz Mitchella wkradło się nieporozumienie. - Spider-man nie jest jeszcze zbyt dobry w tych sprawach. Nie będzie wiedzieć, jak działać i nie skrzywdzi jej. Z łatwością go pokona. On zamiast walczyć, znając życie, będzie próbować przywrócić jej pamięć. Najlepiej dać jej trzech agentów, tak dla bezpieczeństwa, ale nie będą brać czynnego udziału w walce. W tym czasie pozostali atakowali by dom Avengers. Potrzebujemy jedynie lepszej i większej ekipy.

- Jedynie? Nie mamy aż tak wielu agentów, żeby wystawić całą armię przeciwko Avengers. Po za tym, będę szczery, nie damy im rady.

- Sam mówiłeś, że to jest wojna. Tym razem jednak to będzie koniec albo dla nich, albo dla nas. Nie ma nic pomiędzy. Zebralibyśmy agentów z wielu baz, żeby wypełnili Nowy York po brzegi. Uda nam się, ale potrzebujemy dużej ekipy i informacji o atakach, które przygotowują dla nas Avengers.

- Nie wiem, czy możemy tak zaryzykować. 

- Zaufaj mi. Mogę wziąć za to pełną odpowiedzialność. Sam przygotuję całą ekipę. Przydałoby się również dodatkowe szkolenie. 

- Nie możemy działać tak pochopnie. Jeżeli coś pójdzie nie tak...

- I tak jesteśmy już na straconej pozycji. Jeżeli nie zareagujemy teraz, Stark i jego banda superbohaterów wybiją wszystkie agencje. Jedyni, którzy pozostaną to Ci, którzy żyją całkowicie pod kontynentem. Chociaż kto wie? Bez rozkazów z góry nic nie zdziałają. To jedyne co możemy zrobić - David nie mógł dodać już nic więcej. 

- No dobrze. W takim razie ogłoszę wszystkim, że nadchodzi wojna. Musisz wszystkich dobrze przygotować, zebrać najwięcej jak się da, obmyślić plan doskonały i wszystkie potrzebne informacje na temat Avengers. Nie masz za dużo czasu. 

- Pokonamy ich. Raz na zawsze. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz