Zwykły facet w garniaku

131 8 0
                                    

- Sophie, mam rację? - zapytał mężczyzna. Odpowiedziała mu tylko cisza. - To pytanie było bez sensu, to prawda. Jesteś Sophie Robitallie Stark. Matka zmarła wiele lat temu. Ojciec o tobie nie wiedział. Szkolono Cię w Czerwonym Pokoju. Chwilo byłaś w Hydrze, ale wróciłaś do Dreykov'a. Po kilku latach uciekłaś i dołączyłaś do T.A.R.C.Z.Y - podsumował jej życie. Sophie nie odzywała się. Przybrała poważną minę. W środku kipiała od złości i zażenowania. - To teraz czas na mnie. Nazywam się Mitchell Carson. Były agent T.A.R.C.Z.Y, obecny szef Hydry.

Wszystko już było jasne, pracował w T.A.R.C.Z.Y, stąd go znała.Co zmusiło go do opuszczenia tak dobrego stanowiska? Zapewne kierowały nim złe intencje, chciał obalić rząd czy cokolwiek takiego. Od zawsze wydawał się podejrzany. W dwa tysiące dwunastym nie chciał wypuścić Avengers przeciwko kosmitom, a w tamtym roku wykupił od szalonego naukowca kombinezon zwany Yellow Jacket, dzięki któremu można było się zmniejszać i zwiększać. Tyle o nim wiedziała.

- Powiem to szczerze. Gdyby nie prośba Struckera, którą dał mi chwilę przed jego śmiercią, nie byłoby Cię tutaj. Zawsze chciał mieć Cię w drużynie. Na początku nie rozumiałem po co. W czym byłaś lepsza od innych Wdów? Potem jednak zerknąłem na wszystkie akta o tobie i twojej rodzinie, czego było dosyć sporo, ale teraz już wiem. Nie widziałem Cię jeszcze w akcji, ale mam nadzieję, że wdałaś się w brata i też jesteś świetna. 

- Brata? - powtórzyła nastolatka pytającym tonem, zanim zdążyła ugryźć się w język.

-To ty o niczym nie wiesz? Myślałem, że Ci powiedzieli ostatnim razem jak tu byłaś... No trudno. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Niedługo i tak o wszystkim zapomnisz - powiedział. Zgasił papierosa jednocześnie ze skupieniem przyglądając się dziewczynie.

Brata?, myślała Sophie. Nie mam brata, nigdy nie miałam. Znam swoją historię doskonale. W aktach z Czerwonego Pokoju lub nawet tamtego sierocińca nie było nic o tym, że mam... brata. Co miał na myśli mówiąc, że dobrze się sprawuję? On też jest agentem Hydry? Facet musi kłamać. Wiedziałabym, gdybym miała rodzeństwo. 

Sophie miała mętlik w głowie. Ani ona, ani Carson się nie odzywali. W pewnym momencie podeszła bliżej jego biurka. Patrzyła mu prosto w oczy, z gniewem wymalowanym na twarzy. Mocno zaciskała dłonie w pięści.

- Wyjątkowo piękny kolor oczu. Po mamusi, prawda? - zapytał z lekkim uśmiechem. Chciał ją sprowokować, co mu się udało. Oberwał pięścią po nosie. Lekko pociekła mu krew. Mężczyzna parsknął, po czym głośno się zaśmiał. - Osiemdziesiąty dziewiąty. W tamtym roku również dostałem po nosie. Hank pamięta o tym do tej pory. Udało mu się wtedy.

Dziewczyna odwróciła się na pięcie. Chciała wyjść z pomieszczenia, ale gdy tylko dotknęła klamki poczuła okropne uczucie w lewej ręce. Przeszedł ją dreszcz, dłoń lekko zdrętwiała i piekła. Dopiero wtedy zobaczyła szwy na żyle przy nadgarstku.

- Fajna zabawka, prawda? Włożyliśmy Ci to do ręki prawie natychmiast po tym, jak tu trafiłaś - powiedział mężczyzna. Miał nad tym władzę. Miał kontrolę nad nią. Mógł ją w ten sposób zatrzymać w każdej chwili, bo ból był dla niej nie do zniesienia. Rozchodzący się prąd czuła przez całą rękę, aż do łopatki. Dzięki Bogu, że zainstalowano to tylko w jednej ręce. - Jutro wymazujemy Ci pamięć. Nikt Ci nie pomoże. Powiedziałbym, że mi przykro, ale... - zawahał się przez chwilę, po czym kontynuował z ustami złożonymi w prostą, cienką linię - musiałbym skłamać.

Nacisnął na biurku czerwony przycisk, który otworzył drzwi. Nastolatka wybiegła z pomieszczenia najszybciej jak tylko mogła. Na końcu korytarza czekał na nią Corden. Gdy ją zobaczył rozluźnił się. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, dziewczyna owinęła mu nogi dookoła szyi, po czym zeskoczyła odpychając go nogami, aby przewrócił się na podłogę. Oparła lewe kolano o jego rękę, prawym przykucnęła na żołądku. Prawą dłonią przyciskała jego kończynę do podłogi.

- Gadaj co wiesz - powiedziała cicho, ale i groźnie.

- O czym? - zapytał, nie do końca rozumiejąc sytuację. 

- O moim bracie - odpowiedziała zaciskając szczękę. Corden na te słowa przeniósł wzrok na sufit, po czym mocno zacisnął powieki. Westchnął głęboko. Domyśliła się, że coś wie. Nawet więcej niż coś. To mogło być ważne.

- Nie mogę Ci powiedzieć.

- Gadaj! - krzyknęła.

- Nie odezwę się ani słowem - znowu spojrzał się na nią. Robili tak zwaną walkę na spojrzenia, którą on niespodziewanie przerwał i wyrwał się z jej blokady. Teraz to ona leżała na podłodze, a on trzymał ją za ręce. W dłoni poczuła lekkie kopnięcie prądem. Odwróciła się w stronę drzwi. Mitchell patrzył się na nich, trzymając małe pudełeczko. Zapewne ono kieruje małym czipem. 

Corden wstał i podał jej rękę. Również podniosła się do góry i razem wyszli z korytarza. Chłopak z powrotem wrzucił ją do celi. Teraz miała czas pomyśleć. 

Stwierdziła, że Mitchell jest fatalnym szefem Hydry. Gada rzeczy bez sensu, ujawnia tajemnice i wspomina jakieś głupoty. Zwykły facet w garniaku. Chociaż to nawet lepiej, łatwiej będzie obalić tą agencję. Nachodziło ją jednak pytanie: Dlaczego akurat on? Facet nie wygląda na dobrego przywódce. Strucker miał odwagę. Nie bałby się stoczyć walkę z Avengers. Miał czynny udział w tej organizacji. Nie robił rzeczy, które były niepotrzebne. Carson kazał złapać Sophie, mimo faktu, że nie jest mu potrzebna. Zrobił tak tylko dlatego, że ich poprzedni szef tak zrobił. On sobie nawet nie zdaje sprawy, jakie głupstwa popełnia. 

Po kilku godzinach do celi Sophie znowu wszedł Corden. Tym razem był sam i wyglądał, jakby się tutaj wkradał. Nastolatka była lekko zdziwiona jego wizytą. To już jest to jutro? Chłopak zza drzwi cichym pistoletem strzelił w kamerę.

- Posłuchaj mnie - zarządził. - Nie mogę Ci nic powiedzieć o twoim bracie, ale mogę Ci coś o nim pokazać, a właściwie jego akta. Jedyny warunek jest taki, że musisz mi zaufać.

- Pf, niby jak chcesz je dostać? - parsknęła.

- Zakradniemy się do pokoju z aktami i tyle - Sophie popatrzyła na niego z miną wyraźnie mówiącą, że mu nie wierzy. - Mogę Ci powiedzieć jaki mam plan, ale pod warunkiem, że w to wchodzisz.

- Uznajmy, że tak - powiedziała, zakładając ręce na piersiach.

- Nie ma żadnego uznajmy. Albo to chcesz, albo nie. 

- Dobra, chcę - zgodziła się. Chciała się czegoś dowiedzieć. Może to będzie jedyna okazja, aby dowiedzieć się czegoś o swojej rodzinie. Po za tym, może nasunąć się szansa na ucieczkę. 

- Świetnie. No to tak. Pod celami rozłożone są korytarze, na których nigdy nie ma strażników. Można nimi dojść do każdego przedziału w budynku, to takie skróty. Do archiwum wejdziemy po prostu drzwiami, ale są one szczelnie zamknięte. Wyjdę nieco wcześniej i otworze je od środka. 

- A jak ktoś nas nakryje? Właściwie to nakryje mnie? I zniszczyłeś kamery, nikt tego nie kontroluje? W tamtych korytarzach nie ma kamer?

- Carson jest na tyle wybitnie debilnym szefem, że nie zainstalował kamer w każdym zakątku bazy. Są tylko na zewnątrz i niektórych przedziałach, a ogólnie mamy zakaz poruszania się po tamtych korytarzach.

- W takim razie... Na co jeszcze czekamy? - zapytała, a kąciki ust Cordena uniosły się wysoko w górę

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz