Te fioletowe oczy można poznać wszędzie

130 6 0
                                    

Było popołudnie. Peter przestał chodzić do szkoły, ponieważ chciał pomoc Avengers w znalezieniu Sophie. Zamieszkał z nimi, żeby zawsze być w gotowości. Pokłócił się przez to z ciocią, która mi tego, że wiedziała ile nastolatka znaczy dla Petera, nie chciała mu pozwolić się tak narażać. Sam fakt, że jej siostrzeniec był Spider-manem w ogóle jej nie cieszył. 

Przez to zamieszanie z Hydrą i kłótnie z May, Pete był cały czas nerwowy. Podczas ataku na kolejne bazy Hydry nie patrzył co robi. Nie zwracał uwagi na to, czy to co robi tym agentom może ich zabić. On nigdy nie zabijał, ale teraz nie interesowało go to, jak zakończy się jakaś walka. Stark to zauważył i zabronił mu brać udział w kolejnych misjach, dlatego chłopak wracał teraz sam do Queens. Myślał nad tym wszystkim. Zadawał sobie sprawę, że się zmienił, ale najważniejsza w tej sytuacji jest Sophie. On jej potrzebował. Oddałby za nią życie. I właśnie o jej życie teraz walczy. Z rozmyśleń i fali wspomnień wyrwał go upadek na balkon czyjegoś domu. Skarcił w myślach siebie, że musi się lepiej rozglądać. Z powrotem wrócił na dach. Gdy miał ruszać dalej zauważył, że kilka metrów dalej stoi jakaś postać. Zmrużył oczy, aby dojrzeć kto to, ale w tym momencie tajemnicza osoba wyciągnęła pistolet i zaczęła strzelać w jego stronę. Żeby uniknąć kul zeskoczył z dachu i przykleił się do ściany. Strzały ucichły.  Wziął głęboki wdech i z powrotem wrócił na dach. Napastnik stał kilka metrów bliżej niż przedtem.

- Gadaj kim jesteś! - krzyknął Spider-Man, szykując się do ataku. Nikt mu nie odpowiedział, a zamiast tego znowu wyciągnął broń. Spidey za pomocą swojej pajęczyny wyrwał mu ją. Przeciwnik podbiegł do niego. Z bliska Pete rozpoznał, że to dziewczyna. Niższa od niego, bardzo chuda z gęstymi włosami zapiętymi w dobieranego warkocza. Ubrana była w czarny strój. Miała na sobie kuloodporną kamizelkę, a na prawej kostce znak Hydry. Na lewej nodze opaskę na noże i pistolet. Na twarzy miała ciemne okulary i przylegającą czerwoną maskę. Atakując Parkera ruszała się zwinnie i szybko. Podczas bójki nie używała pięści, a dziwnego stylu podobnego do tego, którego używała...

- Sophie? - wyszeptał nastolatek. Dziewczyna nie przestała atakować. Parker złapał ją w pewnym momencie za dłonie, odwrócił tyłem i zdjął okulary. Tak, to była ona! Te fioletowe oczy można poznać wszędzie. - Sophie, wiem że to ty!

Chłopak krzyczał do niej, ale ona na to nie reagowała. Postanowił zadzwonić do Starka.

- Panie Stark, jest pan tam? - zapytał do mikrofonu w skafandrze.

- Młody, nawet nie próbuj mnie namawiać do pozwolenia Ci wrócić - odezwał się od razu Tony.

- Nie chcę. Znaczy, chciałbym, ale nie o to teraz chodzi - mówił sapiąc. - Mam dwie wiadomości. Jedna dobra, druga zła.

- Zacznij od dobrej.

- Znalazłem Sophie - powiedział. Odpowiedziała mu cisza. Tony chciał sprawdzić, czy chłopak nie zwariował. Włamał się do jego maski, tak samo jak Sophie rok temu i zobaczył jakąś dziewczynę. Chuda, mała, fioletowe oczy. Wszystko się zgadza. Friday dla pewności ją zeskanowała i wsyzstko było jasne - to ona. Przez głośnik słychać było oklaski i wiwaty szczęścia innych Avengersów.

- Brawo młody! - krzyknął ktoś.

- Zamknij się gołębiu - skarcił kogoś Tony, zapewne Sama. - A ta zła wiadomość?

- Właśnie próbuje mnie zabić.

- Hydra?

- Ma ich znak na kostiumie. 

- Cholera... Zaraz przylecimy. Gdzie jesteś?

- Niedaleko mojego domu w Queens.

- Nie daj się zabić. Daj nam dziesięć mi... - Tony'emu nie dane było dokończyć, ponieważ połączenie zostało przerwane. Sygnał padł.

- Panie Stark? Panie Stark! - krzyczał Peter, unikając jednocześnie ataków Sophie. - Hej, to przecież ja! Dlaczego to robisz?!

Spider-Man był zdezorientowany. Dlaczego ona to robi? Półtorej tygodnia w Hydrze i już zdążyła zapomnieć o łączącym ich uczuciu. Unikał walki z nią, nie chciał zrobić jej krzywdy. Chciał jej uciec, kierując się w stronę domu Avengers. Zastanawiał się, czy to przez protokół przeszła na złą stronę. Przecież nie mogli jej wyprać mózgu... prawda? Nie zrobiliby tego, są za głupi. A co jeżeli tak? Peter przystanął na chwilę i odwrócił się w jej stronę. Zanim zdążył się odezwać, dziewczyna wyciągnęła z kieszeni dwa noże i podbiegła w jego stronę. Oplątał ją siecią i podszedł do niej. Wierciła się, chcąc się wydostać. Spojrzała mu wrogo w oczy. Było w niej coś innego. Tryskała od niej nienawiść, której wcześniej w niej nie widział. Stark często wyprowadzał ją z równowagi, ale tamta złość była niczym, w porównaniu do obecnego gniewu. 

Chłopak nie wiedział, co ma teraz zrobić. Zabrałby ją do domu Avengers, ale bał się, że ona zabiję go po drodze. Pan Stark nie odbiera. Co dalej? 

- Pamiętasz mnie, prawda? - zapytał. Czuł, że do uczy napływają mu łzy. - Nigdy byś mnie nie zapomniała, mam rację? Powiedz coś, proszę...

Cisza. Spider-man zapłakał pod maską. Modlił się w duchu, żeby to było jedno wielkie kłamstwo, zły sen. Zacisnął mocno pięści. Cała Hydra będzie żałować, że kiedykolwiek dotknęli Sophie. Stanął na brzegu dachu, żeby przemyśleć, co ma teraz zrobić. Nie miał do kogo zadzwonić i prosić o radę. Musiał sam podjąć decyzję. Pora zostać prawdziwym bohaterem. 

Nie zdążył się namyśleć, a ręka Sophie przeleciała mu przed twarzą. W dłoni trzymała nóż, który niebezpiecznie zbliżał się do twarzy nastolatka. Chciał zrobić unik, ale narzędzie zdążyło zetknąć się z jego maską i przeciąć skórę wzdłuż policzka. Krzyknął z bólu. Wyleciała mała stróżka krwi. Dziewczyna myślała, że przecięła mu szyję, więc zmarł. Popchnęła go na ulice. Leżał na chodniku. 

- Martwy - powiedziała do swojego mikrofonu Sophie.

- Świetnie - odezwał się rozmówca przez słuchawkę. - Teraz możesz rozpocząć drugi etap zadania.

- Robi się.  

Sophie i pozostali agenci ruszyli  stronę bazy Avengers. Po jakimś czasie Peter wstał na nogi i z powrotem usiadł na dachu. Płakał. Nie przez ranę na policzku, a to, że zawiódł. Obiecał jej kiedyś, że przy nim nic jej się nie stanie. Gdyby wtedy na balu nie uciekł, żeby ganiać za jakimś zwykłym złoczyńcą, prawdopodobnie nic by się jej nie stało. Uznał to wszystko za swoją winę. Piętnaście lat żyła w istnym piekle, a on nie zadbał o to, żeby to się już nie powtórzyło. 

Obwiniał się, ale czy słusznie?

Nie był to czas, na takie rozmyślenia. Musiał jak najszybciej skontaktować się ze Starkiem, najlepiej osobiście. Otarł łzy, wziął głęboki wdech i z zaciśniętymi pięściami ruszył w stronę ich bazy. Podróż może i była długa, ale liczył, że będzie warto. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz