Jacie, to Kapitan Ameryka!

169 8 0
                                    

- Przyrzekłam kiedyś zabić każdego mojego wroga. Strasznie chciałam na nim zemsty, ale... coś mi tutaj nie pasuje. Mógł się uwolnić jeszcze zanim w ogóle przywieźliśmy go do tego budynku. Czemu zrobił to dopiero tu? - rozmyślała na głos Sophie.

- Może to wina tego psychologa albo jakaś taktyka? - dołączyła się Natasha.

- Potem nad tym pomyślimy. Trzeba go znaleźć. 

- Jest ze Steve'm - wtrącił się Stark. - Wpadli we dwojga razem z helikopterem do rzeki. 

- Znajdziemy Steve'a, znajdziemy Barnes'a.

- Dokładnie. Jakieś pomysły, jak ich znaleźć?

- Stark, natychmiast do mnie! - zawołał go sekretarz Ross.

- Idę! - odkrzyknął przewracając oczami.

- Powodzenia - powiedziała Sophie i poklepała go po ramieniu. - Idę do Wandy. 

- W razie czego będę dzwonić.

Maximoff i Vision siedzieli razem w innym budynku. Około dwadzieścia minut drogi samochodem. Sophie wzięła motor, który stał na parkingu. Miał rejestracje z napisem Stark więc mogła go wziąć. Dosyć łamania prawa jak na dziś - będzie jechać wolno. 

Nawet jeżeli chciałaby przyspieszyć, to korek rozciągający się na całą ulicę wyraźnie to uniemożliwiał. Niektórzy ludzie, głównie z taksówek po prostu wyszli z samochodów, wzięli ze sobą wszystkie rzeczy i kontynuowali podróż pieszo. Wszyscy kierowcy im zazdrościli, że mogą w ten sposób postąpić.

Po około czterdziestu minutach Sophie znalazła się pod bazą Avengers. Budynek wydawał się strasznie przytłaczający, gdy nie było tam prawie żadnej żywej duszy - dosłownie. Jeden robot i człowiek. 

Nastolatka otworzyła drzwi.

- O, kogo my tu mamy! - zwróciła się do Clinta.

- Stark już wie? - zapytał rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kamer.

- Mi Ciebie tez miło widzieć. O czym ma wiedzieć?

- Po czyjej jesteś stronie?

- Honoru, wolności i ojczyzny.

- Dobrze mieć Cię w drużynie.

- Okej, a co chodzi?  - zapytała, gdy nagle podłoga się lekko zatrzęsła. Wanda własnie wrzuciła Visiona w ziemię pod budynkiem na niewiadomo ile metrów.

- Idziemy, nie mamy czasu - powiedziała szybko i przyspieszyli z Bartonem krok.

- O nie nie nie nie! - zatrzymała ich dziewczyna.

- Podobno jesteś po stronie Steve'a - powiedziała lekko zdziwiona Wanda.

- Jestem, ale nie chodzi o to.

- To o co? - dopytywał znudzony Clint.

- Chodzi mi o to, że przez prawie godzinę stałam w jakimś zwalonym korku, żeby tu przyjechać, a wy stąd uciekacie? Idę z wami - rozpoczęła się walka na spojrzenia. Clint przeciwko Sophie. On uniósł jedną brew do góry i wziął głęboki wdech, wypinając klatkę piersiową. Ona poprawiła golf i skrzyżowała ręce na piersiach. Zacisnęła szczękę. Stali tak przez pół minuty.

- Jedziesz z nami, nie mamy czasu - przerwała im Maximoff. 

- Czy to oznacza, że wygrałam?

- Tak! - krzyknęła wściekle.

- Ha, jak zawsze! - zwróciła się triumfalnie do Bartona. 

Wybiegli tylnim wyjściem z budynku i zajęli miejsce w białej ciężarówce, którą prowadził łucznik.

- Z tymi korkami to ty sobie pojeździsz co najwyżej po trawniku - zaczęła nastolatka.

- Damy rade, znam skróty.

- W sensie tunelem do drugiej bazy, a tam wyjedziesz na czternastą, skręcisz w dwunastą i dalej autostradą za New York i ewentualnie zakręcenie za strażą pożarną?

- Tak... - odpowiedział niepewnie.

- Tam też jest korek. Wszyscy próbują go ominąć tamtą drogą, przez co teraz i skróty i główne są zakorkowane. Gdybyśmy tylko umieli latać... - powiedziała patrząc znacząco na Wandę.

- Nawet o tym nie myśl. Nikt nie powinien zobaczyć, że wyjechaliśmy.

- Bo?

- Bo łamiemy prawo - powiedział Clint.

- Uuu. Zagłębicie mnie w szczegóły?

- Ehhh... Kapitan nas wezwał. Chce uciec jakimś Becky'm na lotnisku gdzieś do bazy Hydry, tylko, że Tony może go znaleźć i w razie czego przyda im się dodatkowa ochrona. Natasha go udusi gołymi rękoma, podobno jest na niego wkurzona.

- Nieźle. A tak w ogóle to jego kolega nazywa się Bucky, a nie Becky. 

- Jesteś za?

- Oczywiście. Jesteście dorośli i wszyscy powinni zdawać sobie sprawę, że nie da się ratować świata bez żadnych pobocznych szkód. 

- A co z Bucky'm? Dasz radę z nim wytrzymać? - zapytała Maximoff.

- Nie wiem. Myślę, że prędzej czy później i tak będę chciała go zabić. Ale nie robię tego dla James'a, tylko dla Steve'a. Nie pozwolę żeby go złapali. 

- Nie masz żadnej broni.

- Mam ręce, nogi, doświadczenie. A, no i dwa pistolety, bransoletki strzelające prądem, pasek z linką i podręczny nożyk. 

- Wyczułaś, że się zbliża jakaś akcja, co?

- Jakbym wiedziała, że będzie jakaś walka to bym wzięła gaz usypiający.

- No po co nosisz tyle tych sprzętów?

- Wy nie macie swoich? Mogę wam coś pożyczyć.

W samochodzie nastała cisza. Sophie wzruszyła ramiona i wsłuchał się w lecące w radiu Survivor

Dojechali na lotnisku po około godzinie. Sophie wydawało się to nieco dziwne, że dookoła nie widać żadnych innych ludzi, ale może samolot już poleciał.

- Clint, dobrze mieć Cię w zespole - przywitał się z nim Rogers.

- Moje dzieci nie powiedziałyby tego samego - zaśmiał się.

- Masz go?

- Tak - powiedział, po czym podszedł do ciężarówki i otworzył tył. W środku był facet. Sophie była nieco zdezorientowana. Od kiedy Avengers porywają cywilów? - Tylko musisz dać mu kawy.

- Ło, co się dzieje? - zapytał facet. Łucznik ruchem głowy nakazał mu wysiąść. - Kapitan Ameryka?

- Cześć Scott.

- Cześć.. O rany... - podszedł do niego i przywitał się. Uścisnęli sobie ręce. Scott był wyraźnie zafascynowany poznaniem Rogersa. - Nie mogę puścić twojej dłoni... Jacie, to kapitan Ameryka!

W końcu go puścił i poodtykał jeszcze jego mięśni.

- Sorry za tą akcje - zwrócił się do Wilsona.

- Spoko. Wszystko w porządku? - zapytał Sam.

- Tak. Ciebie też kojarzę, jesteś super - tym razem powitał się z Wandą, na co ona się lekko uśmiechnęła. Przeniósł swój wzrok na nastolatkę. - A ty to...?

- Sophie. 

- A, miło poznać.

- Scott - Steve tracił już cierpliwość do mężczyzny, co było wyraźnie widać po jego minie.

- Tak?

- Akcja nie jest do końca legalna. Wchodząc w to łamiesz prawo.

- Ym, dla mnie to normalka.

- Dobra, może się pospieszmy. Stark namierzał Cię, odkąd tylko wyszedłeś na dach, więc lada moment może tu być - pogoniła ich nastolatka. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz