Coś pójdzie nie tak

137 8 5
                                    

Wybór sukienki bez Wandy, która na takich rzeczach znała się doskonale, był dosyć trudny. Sophie najchętniej poszłaby na Homecoming w żakiecie  i zwykłych eleganckich spodniach, ale Peter poprosił ją o ubranie sukienki. Stark chciał koniecznie dopilnować, aby nastolatka wyglądała na imprezie jak najlepiej, więc poprosił o pomoc Pepper.

Kobieta wpadła na pomysł, aby kupić jej sukienkę, która będzie kontrastem do jej oczu, czyli żółtą. Po ubraniu siedmiu sukienek stwierdzono, że jest w nich jej po prostu nie do twarzy i wezmą coś fioletowego. 

Sukienek było wiele. Dziewczyna wiedziała, że zakupy będą niemiłosiernie długie. Jej obawy zwiększyły się, gdy podeszła do niej ekspedientka z pytaniem ,,Może w czymś pomóc?" 
I wtedy się zaczęło.

Ta nie, bo za jasna. Ta nie, bo za ciemna. Ta za długa. Ta za wąska. Ta za krótka. Ta za bardzo wycięta na plecach. Inna z kolei ma za bardzo zakryte plecy. Jedne miały długie rękawy, inne krótkie, kolejne nie miały wcale. Były takie z milionem koralików, koronek i Bóg wie czego jeszcze, ale znajdowały się też takie, co nie miały żadnej ozdoby. 

Największy problem z zakupem był taki, że Sophie nie chciała sukienki wcale, a Pepper miała w głowie sukienkę, która jest jednocześnie wąska i szeroka, długa i krótka, z falbanami i prosta, z rękawem, na ramiączkach i bez rękawów jednocześnie, a takich oczywiście nie było NIGDZIE. 

Podczas gdy ekspedientka wraz z Potts zaczynały się kłócić o rodzaj i materiał sukienki Sophie sama zaczęła rozglądać się po sklepie. Zaufany sklep z sukienkami dziewczyny Starka nie miał w sobie nic co przykułoby uwagę nastolatki. Połowa sukienek była różowa, tiulowa i ogólnie niczym jak dla księżniczki. Zaintrygowała ją jednak kreacja znajdująca się na manekinie w sklepie na przeciwko. Wyszła ze sklepu, ominęła ławkę postawioną na środku korytarza i weszła do sklepu nazwanego Helheim

Nazwa faktycznie pasowała do wnętrza. Nie było tam samych sukienek. Ekspozycja zaczynała się na biustonoszach, następnie były eleganckie stroję biurowe, czyli żakiety, oxfordy i koszulę kończąc na eleganckich sukienkach bez żadnych ozdób, niepotrzebnych falbanek czy miliona biżuterii w komplecie. Samo pomieszczenie miało szare ściany z wymalowanymi kobietami w ubraniach, które oznaczały dany dział. Podłoga, dopasowując się do koloru ścian, również była szara. Jedyną ozdobą była sztuczna paproć wisząca nad kasą. 

- Dzień dobry - zwróciła się do ekspedientki, która zajmowała się przekładaniem sukienek w kolorystycznej kolejności. - Czy ta sukienka z manekina...

- Na początku rządku zostało kilka. Metka z rozmiarem przypięta jest to do ramiączka - powiedziała bez entuzjazmu. Nawet nie spojrzała się na klientkę. Takich pracowników Sophie mogłaby spotykać w każdym sklepie.

Większość sukienek była w strasznie dużych rozmiarach. Nastolatce udało się jednak znaleźć kreację o rozmiarze XS i udała się z nią do przymierzalni.

Gdy zobaczyła w niej siebie, aż zabłyszczały jej oczy. Sukienka miała grube ramiączka, które opadały na ramiona. Po dwóch stronach materiał sięgał do pach. Z przodu, na pasie miała lekkie rozcięcie. Poniżej, aż do kolan sukienka nabrała kształt... Ona nazwała by to grzybem. Wyglądała jak ślubna księżniczka, tyle że do kolan. Cała była w bardzo ciemnym, fioletowym kolorze.

Kosztowała sto dziewięćdziesiąt dziewięć dolarów.  Poszła z nią do kasy, zapłaciła i wróciła do Pepper.

- Mam - powiedziała, szturchając ją o plecy.

- O którą wybrałaś? - zapytała uśmiechnięta.

- Taką ze sklepu naprzeciwko - powiedziała, pokazując sukienkę i paragon. Potts z dumną miną odwróciła się do zdenerwowanej ekspedientki, która właśnie próbowała uporządkować około czterdzieści różnych sukienek, które przed chwilą wybierały. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz