Twoja córka potrzebuje pomocy

146 9 7
                                    

- Helikopter wlatuję za wysoko. Nad szkołą nagle znika, a żadne budynki nie są w stanie go dosięgnąć - oznajmił Parker ubrany w za duże ciuchy Tony'ego.

- Eh... Tak jej nie znajdziemy - westchnął Stark. 

- Mam takiego kolegę, nazywa się Ned. Pomógł mi wczoraj z tym złoczyńcą. Może mógłbym go zaprosić i by coś zdziałał? - zaproponował chłopak.

- Proszę, nie rób tego. Nie chce się do niego przyzwyczaić, a potem bać się, że stracę kolejne dziecko.

- Kolejne dziecko? Czyli, że ja... Uważa mnie pan za swoje dziecko? - zapytał z nadzieją i błyskiem w oczach.

- Ja... Eh... Interpretuj to jak chcesz.

- Niech mi pan powie, proszę.

- Młody, szukaj dalej. Napisz do NASY, może Sophie wyleciała w kosmos - powiedział znowu chowając się za kostiumem Petera.

- Panie Stark, błagam! Niech mi pan powie. Tylko szczerze, co pan o mnie myśli? I o tych innych dzieciach? Dużo ich jest? - pytał.

- Dobrze, już, tylko obiecaj mi, że już się nie odezwiesz później - dał warunek Tony. Peter zasalutował, co sprawiło, że miliarder znowu zaczął się zastanawiać nad słowami Potts. - Strasznie szybko się przywiązuje. Ta wiedźma, Wanda, nie wiem czy ją poznałeś. Nienawidziła mnie, ale ją polubiłem i to dosyć szybko. Fakt, cały czas ze mnie żartowała, ale było w niej coś, co było po prostu miłe. Z Sophie jest tak samo. Nabija się ze mnie, lekceważy. Czasami mnie też nienawidzi, ale potem jej przechodzi. No dobra, nie tym razem. Gdyby znowu mogła, to by mnie zabiła. Jednak mam coś takiego, że ją po prostu lubię. Miło się nawet na nią patrzę. Jak spojrzę w jej oczy nie mogę się po prostu oprzeć temu, co mówi. Zgodzę się na wszystko, byleby nie była zła, a zazwyczaj nie jest za pierdoły. Tylko udaje. Manipuluje, to fakt, ale jej odpuszczam. Szkoda mi... Szkoda mi jej. Na tobie też mi zależy, ale inaczej. Ty masz potencjał, a po za tym jesteś chłopakiem mojej cór... - ugryzł się w język. Obiecał jej, że nie będzie tak mówił.

- ...ki - dokończył nastolatek.

- Tak, córki - zakończył rozmowę, a po chwili dodał: - Bierz się do roboty.

Mijały godziny, wszyscy zaczęli się stresować jeszcze bardziej, bo Sophie nie udało się znaleźć. Kostium Petera był już gotowy. 

Parker prawie zasypiał przy stole. Siedzieli tam ponad piętnaście godzin, a on od ponad doby nie spał. Tony chodził w tą i z powrotem podgryzając paznokcie, a właściwie to skórki. Pepper i Happy cały czas przychodzili nadzorować ich pracę. 

- NASA, FBI ani żadna inna wyższa służba rządowa czy nawet ogólnoświatowa nic nie zauważyła. - westchnął Peter. - Ta Hydra jest aż tak dobra?

- Niestety, ale wygląda na to, że jest jeszcze lepsza od T.A.R.C.Z.Y. - powiedział Tony, a stojąca przy oknie od dwudziestu minut Potts podeszła do niego.

- Do jasnej cholery, Tony, zadzwoń do nich - wypaliła.

- Oni nic nie znajdą... 

- I ty też nie! - wykrzyknęła wymachując rękoma. - Oni Ci pomogą.

- Przepraszam, ale o kim pani mówi? - wtrącił się Peter.

- O Avengers - odpowiedzieli razem Stark i Potts.

- No to mamy ich przecież tutaj - powiedział zdekoncentrowany. - No chyba, że chodzi pani o Kapitana Amerykę i w ogóle. 

- Nawet jeżeli by o nich myślała, to nie zadzwonimy - wycedził Tony.

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz