Pomożecie mi?

149 8 2
                                    

Spider-man poszedł na pierwszy ogień, bo - jak się okazało kilka miesięcy temu - jest w stanie zatrzymać ręką Barnesa. I tak też się stało. Był przygotowany, wiedział już gdzie kto stoi. Od razu złapał za rękę Bucky'ego i przyczepił dłonie i nogi do ściany za pomocą sieci. Kapitan ruszył do ataku, ale jego pięść również została zatrzymana przez nastolatka.

- O kurde, to było niezłe - skomentował sam siebie.

Uderzył go w kolano, przez co klęknął. Sophie go uczyła, aby w najbardziej niespodziewanym momencie zmusić przeciwnika do kucnięcia, a najlepiej celować prosto w rzepkę, ponieważ bardziej boli. Wanda w tym momencie użyła swoich mocy, aby zrzucić na chłopaka żyrandol, który wyglądał, jakby nie jedno spadniecie przeżył. Przeszkodził jej w tym Vision. Stanął za chłopakiem i gestem ręki poprosił o spokój. Natasha stała w bezruchu i patrzyła się na Tony'ego, który właśnie wleciał do pomieszczenia z aktywnymi repulsorami gotowymi do strzału.

Nie chcieli robić wielkiej zadymy. Mogą się pobić, ale nie rozwalać całe budynki.

- Ross już jedzie, żeby nas zamknąć? - zapytała Wanda tworząc w dłoniach kulkę ze swojej mocy z groźnym wyrazem twarzy.

- Tak się składa, że nie - powiedział Tony. Jego głos był pełen stresu, przez co mówił głośno, prawie krzyczał.

- O proszę, miła niespodzianka - odrzekła.

- Wando, jesteśmy tu w innym celu niż kłótnie - powiedział robot. Tylko on mógł do niej przemówić.

- Gdzie jest Sophie? - zapytała Natasha. - Co jej zrobiłeś Stark?

- Nic jej nie zrobiłem - odpowiedział, wyłączając repulsory.

- Co jej zrobiłeś? Areszt domowy, zamknąłeś ją gdzieś w piwnicy, zaprowadziłeś do Rossa? Gadaj! Jeżeli znowu ją doprowadziłeś do płaczu...

- Po pierwsze: Nic jej nie zrobiłem. Po drugie: To mi grożono zamknięciem w piwnicy.

- W takim razie gdzie ona jest? - zapytał Steve.

- I tu jest właśnie problem...

- Gdzie jest Sophie? - naciskała Nat.

- Porwana - powiedział Vis, zanim Tony rozpocząłby kłótnie.

- Przez kogo? - zapytała Wanda. Wszyscy spojrzeli po sobie. Nie musieli nic mówić, zrozumieli. Ich wyrazy twarzy z wkurzonych zmieniły się na smutne albo zdziwione. Ona by się nie dała porwać. - Jak to się stało?

- To... po części przeze mnie... - powiedział cicho Peter, garbiąc się lekko.

- O czym ty mówisz? Nigdy byście sobie nic nie zrobili - powiedziała Natasha z lekkim uśmiechem, gdy tylko przypomniało jej się, jak razem słodko wyglądali, gdy leżeli razem na łóżku, wtuleni w siebie oglądając filmy, których ona nie mogła pojąć. No bo jakim cudem oni są w kosmosie?

- Ja... Zaprosiłem ją na Homecoming, ale potem sobie poszedłem. Dosyć wcześnie. Ona została i... i się okazało, że zniknęła, a szkolny monitoring pokazywał tego Cordena, czy jak mu tam było. A potem helikopter, który nagle znika w chmurach...

Rogers westchnął głęboko. Natasha podeszła do Petera i położyła mu rękę na ramieniu, najprawdopodobniej dla otuchy, na co lekko podniósł kąciki ust. Wanda także do niego podeszła i roztapirzyła mu włosy.

- W takim razie trzeba ją znaleźć - rzekła Natasha.

- Kamery nigdzie jej nie widzą, a helikopter nagle znika w chmurach i nigdzie się nie pojawia - powiedział Tony.

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz