Kim jest Yelena?

185 10 0
                                    

- I sądzisz, że to nasza wina? - zapytał Rogers Visiona, gdy stwierdził, że zwiększyła się przestępczość po tym, jak Stark ogłosił, że jest Iron-manem. Dyskusja trwała.

- Nie, ale sadzę, że te zjawiska są ze sobą powiązane.

- Popatrzmy na to logicznie, może to wcale nie jest taki zły pomysł - zaczęła Natasha. - Może coś takiego by nam się przydało. Ponad sto krajów jest za protokołem, musimy odzyskać ich zaufanie.

- A to nie ty mówiłaś kiedyś, że wszystkie rządy mogą Cię cmoknąć w dupę? - zapytał z ironią Sam.

- Próbuję ocenić sytuację.

- Mam migrenę - dołożył Stark.

Z dyskusji przeszło w kłótnie. Wszyscy mówili coraz głośniej, jakby ten co głośniej krzyknie wygrywa. Sophie siedziała w ciszy i patrzyła się w stół, analizując wszystko po kolei. 

Co prawda jej to za bardzo nie dotyczy, bo działa dla T.A.R.C.Z.Y. albo dla nikogo, ale protokół jest złym pomysłem. Rząd w życiu nie zgodzi się, żeby bohaterowie dalej ,,niszczyli" miasta, bo pojawił się jakiś agent Hydry. Nie zdają sobie pewnie nawet sprawy z tego, jak bardzo dodadzą sobie roboty, gdy faktycznie wdrążą ten protokół. Peter nie byłby zadowolony z takiego obrotu spraw. Bycie Spider-manem to jego pasja i czuję, że jest to jego obowiązkiem. Nie zostawi tego. Za to Banner by podpisał. On na pewno wolałby trzymać się od takich akcji na dystans. Jemu to by się ten pomysł podobał. W sumie, to jakby się nad tym zastanowić z innej perspektywy, to jednak to ma sens. Protokół nie ma chronić świata, a ludzi. Co z tego, że Stark płaci im na odbudowę miasta, skoro budownicy są ranni lub nie żyją? A Hydrą może zająć się T.A.R.C.Z.A.. Jej protokół nie obejmuję. Jeszcze. A jak będzie jakaś grubsza sprawa, to na pewno ich puszczą. A jak nie - to są totalnymi debilami.

- Nie podpisujcie - powiedziała po dłuższej chwili namyśleń. W pomieszczeniu zapanowała cisza. 

- No, ktoś tu mówi z sensem - powiedział Sam.

- Dlaczego? To dobre rozwiązanie - powiedział Vision.

- Wiem. I wiadomo, ma to swoje plusy, ale wyszłoby lepiej, jakbyście nie podpisali. Jeżeli napadnie nas Hydra na środku miasta i znowu będą jakieś zniszczenia uznają to za naszą winę. Zabiorą nam strój, przejdziemy na ,,wcześniejszą emeryturę", a w ostateczności nas zamkną. Jakby nie patrzeć, waszą jedyną rolą w tym świecie jest bycie Avengersem. Jesteście do tego stworzeni. Jesteście w stanie wymyślić, kim byście byli teraz gdyby nie super moce, super gadżety albo inne super rzeczy? Mówiłeś o tym całym Charlesie Spencerze, Stark. Zginął, tak to prawda. I tak, sama w sobie Hydra by go nie zabiła, ale nikt się nawet nie zajmie innymi powodami, dla których ludzie notorycznie umierają. To było złe miejsce i zły czas. Nikt nie chciał go skrzywdzić. Ludzie z rządu myślą, że my robimy trzy rzeczy: walczymy, bawimy się i żyjemy bez ograniczeń. Myślą, że nie mamy sumienia, że jesteśmy tylko stworzeni do mordu. Ale nie każdy bohater pochodzi z Czerwonego Pokoju. Charles będzie was prześladować aż do śmierci. On, i inni, którzy byli pokazani w tych filmach. Ale według ,,siły wyższej" dla nas te osoby, to tylko malutka, niezauważalna skaza, która się nigdy nie powiększy, bo większa wygrana ją zakryje. 

- Ratujemy świat jednocześnie go zabijając - powiedział Steve.

- I doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Jesteś z tego dumny? Raczej nie, prawda? Czasu nie cofniemy, ale jakbyśmy mogli... Tony, gdybyś mógł się cofnąć do dwa tysiące dwunastego roku i od razu wysadzić tą dziurę w niebie, zrobiłbyś to? 

- Raczej... raczej tak - odpowiedział niepewnie.

- No właśnie. Wszyscy staracie się z całych sił, bo obrona świata jest dla was najważniejsza. I zawsze będzie. Bycie Avengersem nie jest waszą pracą. Nie przychodzicie codziennie na ósmą, walczycie przez pięć godzin, narzekacie, że wam się nie chce, a potem wracacie do domu i tak codziennie. Robicie to, bo czujecie taką potrzebę. I nie ma, że wam się nie chce. Pomyśleliście kiedyś w trakcie walki, że może jednak lepiej to zostawić, niech się dzieje co się chce? To nie jest wasze zadanie. Nie robiliście tego z rozkazu. A jednak narażacie wciąż własne życie. A Ci, tacy jak sekretarz Ross nie zrozumieją, że też możecie wiele stracić. 

- Sophie, protokół nic nie mówi o naszych chęciach, tylko działaniach. Po co to robimy? Nie ważne. To, co zrobiliśmy już tak - powiedziała Natasha.

- Okej, a jakby Ross kazał Ci zabić Yelenę i inne Wdowy? Nie wyzwolić, nie uratować. Zabić. Patrzycie sobie prosto w oczy, ale one Cię nie poznają. Mają wyprane mózgi. Muszą wykonać rozkaz. Ty też musisz go wykonać. Różnica jest taka, że jak one Cię zabiją, to dla nich to będzie nic takiego, zapomną i będą walczyć dalej. A wyobraź sobie, że stoisz już kilka metrów przed Yeleną. Wyciągasz pistolet i celujesz w jej głowę. Nie zdążyła zrobić uniku. Trafiłaś ją. W sam środek czoła. Kilka razy. Umarła. Leży na ziemi, a ty musisz już wracać. Nie możesz nic więcej zrobić. Szepnąć przepraszam czy położyć się obok i złapać za rękę, wypłakać i przypomnieć sobie wszystkie chwilę z nią spędzone. Yelena by tak nie zrobiła, ty też nie, bo musisz wracać. I jesteś już w wieży. Idziesz do pokoju. Przed oczami masz widok martwej Yeleny i innych Wdów. Wszystkich innych Wdów, które musiałaś wymordować i zostawić...

- Przestań! - krzyknęła Romanoff ze łzami w oczach. Sophie nawet nie zauważyła, że podczas swojej przemowy przybliżała się do Nat coraz bardziej i teraz dzieli ich odległość jakiś pięciu centymetrów. - Nic już nie mów, zrozumiałam...

- Ja... Ja przepraszam, poniosło mnie... - powiedziała odsuwając się. Dziewczyna miała w sobie coś, co niektórzy złoczyńcy nazwaliby darem. Manipulacja i wbijanie szpilek w każdego napotkanego człowieka szło jej z łatwością. Czasem nawet nie zdawała sobie sprawy, gdy coś takiego się działo.

- Kim jest Yelena? - zapytał Rhodey.

- Była moją... przybraną siostrą, zanim obie nie znalazłyśmy się w Czerwonym Pokoju. Mi się udało uciec, ale jej już nie i... - powiedziała Rosjanka wycierając łzy.

- Wyprali im wszystkim mózgi, żeby były jak roboty - dokończyła nastolatka. 

Natasha i Sophie wyszły. Chyba już więcej nie można dopowiedzieć. 

Sophie przepraszała Natalię od około pół godziny, mimo, że tamta wybaczyła jej za drugim razem. 

- Może i masz rację... Może i to co mi każą zrobić... - zaczęła Nat.

- Nie rozmawiajmy już o tym.

- Musimy, to jest ważne. Wracając... Mogą mi kazać zrobić wszystko albo nie robić nic, ale i tak podpisze. Przykro mi, ale tak trzeba. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz