Nadzieja matką głupich

212 11 0
                                    

- Hydra jest niebezpieczna, a ich plany od zawsze nie miały sensu, ale musimy ich zatrzymać i pokonać - powiedział podenerwowany Rogers.

- Steve, to nic nie da. Nie znasz ich motto? ,,Odetniesz jedną głowę, na jej miejscu wyrosną dwie nowe". Póki co musimy się skupić i dobrze przygotować. A jeżeli mamy już zabić tamtego sku... - zaczęła, ale poczuła na sobie surowy wzrok Kapitana. - ...rczybyka?... Ekhem, Cordena, musimy się z nim zmierzyć. Ostatnie co powiedział zanim uciekł to...

- ,,Parker, widzimy się w szkole'' - dokończył nastolatek.

- Byłeś tam bez maski? - zapytał Tony zdziwiony.

- Miałem kask - odpowiedział wyraźnie zdenerwowany.

- Dał nam podpowiedź albo zmyłkę. Trzeba się tylko zastanowić, która z opcji jest bardziej racjonalna - wróciła do rozmowy Sophie. 

- Obie mają taką samą szansę, ale dla bezpieczeństwa... Wracasz do szkoły Robitallie - stwierdził Fury.

- Co proszę? - oburzyła się.

- Wracasz do szkoły.

- Nie ma takiej opcji. 

- Jest. Z resztą, ty nawet nie jesteś wypisana. Nikt Cię nie wypisał.

- Hę?

- Tsa... No bo wiesz... - zaczął Tony wiedząc, że dziewczyna się zdenerwuje.

- Nie wypisałeś mnie stamtąd?! Przecież Cię prosiłam. Płacisz im za to, żebym zdawała z klasy do klasy?

- Wiem, wiem, ale wolałem w razie czego... Zrozum, to dla dobra wszechświata. 

- Dobra wszechświata? - uniosła brew.

- Tak. Jak najbardziej. A szczególnie dla portfela dyrektora.

- Eh... Widzimy się jutro Peter - powiedziała wychodząc z sali konferencyjnej.

- Dokąd to Cię wiatr niesie?! - krzyknął Stark. Nie odpowiedziała, tylko wyszła pędem z bazy.

Siedziała na trawniku za budynkiem. Modliła się w duchu, żeby znowu nie wpaść w ich szpony. Mimo, że mówiła pewnie siebie, jak można się przed nimi obronić, wątpiła w to. Wie jak działają i że porządnie  wkurzyła Struckera kilka lat temu. Zapewne dowiedział się, że Sophie jest teraz z Avengers, więc chce to wykorzystać. Jeżeli tym razem ją porwą nie będą się cackać. Zrobią wszystko, żeby tylko była ich tajnym szpiegiem, ale nie wiedziała, czemu akurat na niej im tak zależy. Mieli wtedy do wyboru tyle lepszych od niej Wdów, bardziej doświadczonych i z już wypranymi mózgami. Czemu?

Znowu otworzyła oczy w tej przeklętej, spleśniałej sali z tymi szalonymi doktorami. Mogli by po prostu już wymazać jej tą pamięć, a nie ją zadręczać, co przecież i tak zapomni, jak się zdecydują na ten ,,ostateczny krok". Dwa tygodnie strzelania jej po ramionach albo udach, podtapianiu w lodowatej wodzie i zostawianiu w nagrzanym pomieszczeniu na kilka godzin. Zapewne chcieli ją przystosować do różnych warunków, ale ona ciągle mdlała. Jej organizm nie był na tyle silny i nie chciał walczyć o przetrwanie. Strucker nie był z tego powodu zadowolony. Jak ma ją wysłać na misję, skoro nie będzie w stanie walczyć po kilku obrażeniach? Zastanawiał się, jak Dreykov mógł to wytrzymywać. A może nie musiał? Może w trakcie walki jest silniejsza. Teraz się tego i tak nie sprawdzi, bo znowu jest osłabiona, z kulami w nogach. 

- Strucker nakazał mi porozmawiać z nią sam na sam, musicie wyjść - powiedział ktoś stojąc za metalowym siedzeniem nastolatki. Naukowcy wyszli. Dziewczyna rozpoznała ten głos. Codziennie coś do niej mówił, chciał informacji. Czasem blondyn siedział obok niej w nocy, żeby nasłuchiwać, czy może nie gada przez sen albo nie daje żadnych znaków. Jednak na marne. Ona nie spała. Prawie nigdy. - Dzień piętnasty. Czy chcesz nam coś powiedzieć? Coś nowego.

Cisza.

- Rozmowna to ty nie jesteś. A szkoda. Masz świetny głos. Może wolisz śpiewać niż mówić? O, albo napisać?

Cisza.

- Odezwij się w końcu! - krzyknął wściekle łapiąc nastolatkę za szyję.

Cisza.

- No dobra. Nie chcesz, to nie mów. Prędzej czy później i tak zrobimy z Ciebie na tyle odporną, że... Nie, nie zdradzę Ci naszych planów. Nie dzisiaj. Skoro ty nic nie mówisz, też nie będę. 

Wciąż się nie odzywała, podczas gdy on cały czas chciał ją w jakiś sposób zachęcić. Czasami coś wspomniał o Starku, o tym jak ją potraktował, o tym że zapewne szyła by teraz skarpety, gdyby nie Czarne Wdowy, a to tylko z powodu jednego faceta. Ona jednak starała się być silna i unikać tych słów, nie myśleć nad nimi. Nie były jej potrzebne. 

Zaczął się denerwować jej milczeniem, więc postanowił przejść na nieco bardziej... fizyczny sposób kontaktu. Uderzał ją po twarzy prosto w nos, aż go w końcu złamał. Po chwili do sali wszedł Strucker wraz z Zimowym Żołnierzem u boku. Wyzwał Corbena, że jest nieudolny i wiele podobnych, po czym rozkazał, aby sierżant ,,zrobił coś z jej nosem".  Miał go nastawić z powrotem, ale z jego metalową ręką tylko odgiął się w drugą stronę. Strucker wygonił wszystkim z sali i sam się zajął jego naprawą. Męczył się z nim z trzydzieści minut, aż w końcu się odsunął, a Sophie jednym ruchem ręki go nastawiła. No, to teraz na spokój na jakąś godzinę - albo na odwrót i zaraz znowu zaczną w nią strzelać. 

- Nie jesteś zadowolona z powrotu do szkoły, bo spędzisz ze mną więcej czasu, czy nie tęsknisz za lekcjami z panią Warrer? - wyrwał ją z zamyśleń Parker. 

- Oba - odpowiedziała.

- Czasami naprawdę nie wiem, czy żartujesz, czy mówisz na serio. 

- Banner by powiedział: ,,Jak Stark gada w taki niezrozumiały sposób, to zawsze wybieram tą gorszą opcję, żeby Hulk mu któregoś dnia za to dokopał".

- Tęsknisz za nim? - powiedział, siadając na trawie obok niej.

- Tak, ale najgorsze jest chyba to, że nie możemy go znaleźć, przez co zbliżamy się do dwóch opcji. Umarł albo stało się coś, czego nie wiemy.

- Liczysz na to drugie, prawda?

- Nie wiem na co liczę. Nie wiadomo co się z nim dzieje, może stracił pamięć, ktoś go porwał i próbują stworzyć więcej Hulków za pomocą jego krwi i go już nigdy nie spotkam albo potrzebował przerwy i do nas niedługo wróci. Chociaż ludzie twierdzą, że nadzieja matką głupich, chciałabym, aby chociaż raz była prawdą.

- Może i matką głupich, ale umiera ostatnia - stwierdził, obejmując dziewczynę ramieniem.

- Gorzej, jak umrze ostatnia, a i tak okaże się tylko marzeniem.

- Czy jest rzecz, na którą nie masz żadnej odzywki?

- A jak myślisz? - zapytała z chytrym uśmieszkiem.

- Przestań mnie zostawiać w niepewności, kobieto.

- Ciągle jakieś pretensje... 

- E, młodzi! Wracamy już, jutro macie szkołę - krzyknęła do nich Natasha. - Na ósmą!

Oboje westchnęli głośno. Zaczyna się. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz