Masz coś na temat Bannera?

313 15 11
                                    

Rano Sophie obudziła się sama, mimo, że Peter miał u niej nocować po obejrzeniu filmu, z resztą tak jak w każdy weekend. Wstała i zobaczyła od niego SMS:

May kazała mi wrócić do domu, bo coś tam coś tam lodówka nie działa. Nie chciałem cię budzić. Spotkamy się w parku w poniedziałek? Odpisz

Nastolatka poprzez wiadomości umówiła się na spotkanie. Przebrała się w dresy i krótki top. Zeszła na dół, gdzie jak zawsze o tej porze nie zastała nikogo po za Visionem, który miał problem, co zrobić ze swoją egzystencją. 

- Dzień dobry - powiedział, widząc dziewczynę.

- Cześć. Znowu nie wiesz gdzie się podziać?

- Tak. Wydaję mi się, że mimo, że jestem zbudowany do perfekcji, a moja zdolność myślenia opanowana jest w 99,9%, nie będę w stanie wymyślić tak banalnej rzeczy, co mnie martwi.

- Ludzie nazywają to nudą, gdy sam nie wiesz co masz ze sobą zrobić - powiedziała wyciągając z lodówki parówki, grzebiąc również w szufladzie w poszukiwaniu ketchupu. Vision podszedł do blatu i wyciągnął bułkę do hot-dogów, wiedząc już, co dziewczyna ma zamiar zrobić. - Dziękuje.

- Twierdzisz więc, że zaczynam stawać się ludzki oraz ukazywać u siebie ludzkie zachowania oraz emocje?

- W pewnym sensie.

- To świetnie - powiedział, typowo całkiem bezuczuciowo i wyszedł przez ściany. 

Sophie z nadgryzionym hot-dogiem w ręku udała się do Starka. Kontakty między nimi wciąż nie są najlepsze. Teraz są takie jak między Tonym, a Kapitanem. Lepsze to jednak, niż ciągłe problemy. 

- Co tam Fe? - zapytała podchodząc bliżej Tony'ego.

- Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś mnie nie nazywała jak pierwiastek chemiczny? - odpowiedział z lekkim zażenowanie wyszukując coś razem z Friday.

- Dobra, dobra. Masz coś na temat Bannera?

- Nic. Szukamy go prawie rok, ale on jakby się rozpłynął w powietrzu. Cały czas szukam tego, co się stało z samolotem, w którym leciał, ale mój jedyny ślad, to gdy w pewnym momencie wlatuję bliżej w chmury i nagle znika. Nikt nic nie widział. Kontaktowałem się nawet z NASĄ. 

- Nie dobrze. Gdzie Wdowa?

- Jest na misji ze Steve'm i tym... no, jak mu tam?

- Samem?

- Ta, z nim. Wciąż szukają tych agentów Hydro-Tarczy, co niby ich usunęli dwa lata temu, ale jednak przeżyli. Chcesz się na coś przydać?

- Jak zawsze.

- Świetnie. Skoczysz mi do tej małej knajpki z burgerami co jest jakieś trzy przecznice stąd. Friday, daj jej adres, wiesz o jakie miejsce mi chodzi. Kup mi dużego cheeseburgera, sery mają być dwa i niech nie dają ketchupu. 

- Myślałam, że naprawdę mam się do czegoś przydać.

- To jest misja ważniejsza niż Ci się może wydawać. Jestem głodny.

- Faktycznie, żelazu potrzebne jedzenie - powiedziała nastolatka wychodząc powoli z pomieszczenia.

- Sophie! - krzyknął wściekle, a ta się tylko zaśmiała. 

Ubrała białe trampki nad kostki, kartę kredytową włożyła do kieszeni, słuchawki na uszy i poszła. Z telefonu poprzez słuchawki zaczęło lecieć Numb od Linkin Park. Zaczęła nucić pod nosem. Na jej nieszczęście po drodze spotkała nikogo innego jak Flasha i jego wesołą ekipę kretynów. 

- Kogo my tu mamy! - powiedział Flash zatrzymując się centralnie przed dziewczyną. Ta tylko wyjęła jedną słuchawkę z ucha, uniosła jedną brew i popatrzyła się na niego?

- Coś jeszcze? - zapytała.

- Ależ ty nerwowa. Lepiej będę uważać, bo jeszcze skręcisz mi nos.

- Może się tak stać. A teraz wybacz, ale się spieszę. 

- Ej, nie porozmawiasz ze starymi kolegami?

- To daleko od Queens, mamusia Ci pozwoliła tu przyjść, czy niańka musiała Cię zawieść i gdzieś się czai kilka metrów obok, żeby Cię pilnować, ale nie przeszkadzać jednocześnie? - uderzyła w jego czuły punkt. Flasha bardzo denerwowało, gdy ktoś uważał, że do wszystkiego potrzebuję szofera. Chociaż wszyscy nazywali to niańczeniem

- Posłuchaj mnie, nie myśl sobie, że możesz ze mną zadzierać, bo raczej nie skończy się to dla Ciebie... - chciał dokończyć, ale nastolatka złapała go za nadgarstek, który potem powoli ściskała i obniżała. Gdyby dalej kontynuowała czynność, najzwyczajniej na świecie złamałaby mu rękę, więc po prostu zrobiła po pokrzywkę nad przedramieniu.

- Jak się to dla mnie skończy, jak? Możesz dokończyć? -pytała z lekkim uśmiechem. Chłopak odsunął się od niej.

- Odwal się wariatko! - krzyknął, po czym poszedł ze znajomymi dalej.

Sophie doszła do małej knajpki z burgerami. Złożyła swoje specjalne zamówienie. Kasjerka uśmiechnęła się słysząc wymagania co do burgera. Zapewne pamiętała, kto zazwyczaj takie składał. 

Dziesięć minut później zamówienie było już gotowe. Pani zapakowała je w papierową torbę i przekazała nastolatce. Ta podziękowała i z powrotem ubrała słuchawki, tym razem leciało Rap God Eminema. 

Szła ulicą jak gdyby nigdy nic, gdy zauważyła, że z tylko jednego drzewa z dziesięciu innych spadają liście. Ktoś tam musiał być. Spojrzała ukradkiem w tamtą stronę. Z tamtej odległości nie było nikogo widać, ale lepiej być w razie czego przygotowanym. Zmieniła uliczkę tak, aby stracić tamte drzewa z oczu. Droga była prawie pusta. Nawet lepiej. Nikt za nią nie szedł. Przez okno ani na dachach też nikt jej nie obserwował, skręciła więc w bardziej zatłoczoną ulicę, której StarkTower było dosłownie dwa bloki dalej.

Weszła do wieżowca i migiem udała się do Starka.

- Jak powiesz mi, że byłaś tak długo, bo była kolejka to Ci nie uwierzę - powiedział, gdy tylko usłyszał otwierające się drzwi. Nastolatka rzuciła opakowanie na biurko. - Ej! Ostrożniej nieco, jeszcze kotlet wypadnie.

- Nie wiem, czy mi już brakuję jakiś akcji, czy co, ale miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, więc nadużyłam nieco drogę - powiedziała Sophie olewając uwagę Tony'ego na temat jedzenia.

- Friday, dałabyś radę na kamerach zobaczyć czy Sophie ktoś śledził.

- Oczywiście, proszę dać mi chwilę - odpowiedziała sztuczna inteligencja.

- A tak w ogóle, zawitasz w poniedziałek do szkoły. Zabrałabyś Petera od razu po lekcjach do nas do wieży. Mógłbym do niego zadzwonić, ale nie będę mu zawracać głowy. Widziałem go dzisiaj rano. Mówił coś o cioci May, a ja się tej kobiety cholernie boję, mimo, że nigdy jej nie widziałem.

- Jeżeli już, to raczej powinieneś się bać ciastek, jakie potrafi upiec. A sama w sobie May jest cudowna i miła. 

- I tak mam nadzieję, że nigdy jej nie spotkam. Ale sprzeciwu nie słyszę co do poniedziałku, więc ustalone?

- Niech Ci będzie, ale biorę samochód.

- Co? Chyba się przesłyszałem - powiedział. Odwrócił się przodem do nastolatki, a to co miał w buzi samo mu wypadło, bo ze zdziwienia nie zdążył jej zamknąć.

- Bio rę  sa mo chód - powtórzyła dzieląc swoją wypowiedź na sylaby.

- Masz prawo jazdy?

- Fałszywe czy prawdziwe?

- To pytanie raczej nie powinno istnieć.

- Jedno z nich mam. Wybierz sobie, która odpowiedź Cię zadowala - powiedziała, po czym wyszła. Tony analizował w głowie jej słowa. 

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz