Ciocia May zejdzie na zawał jak to zobaczy

250 14 2
                                    

- Faktycznie koszmar. Spróbuj wstać, trzeba Cię stąd zabrać - powiedziała, pomagając mu się ruszyć.

T.A.R.C.Z.A. przyjechała. Zabezpieczyli cały teren, na którym odbyła się strzelanina. Nikt po za Peterem nie był ranny. 

- Jesteś pewna, że to był ktoś z Hydry? - pytał Fury, gdy nastolatkowie wsiadali do samochodu Starka.

- Tak, Hydra jeździła identycznymi samochodami, a gdy mnie porwali widziałam tam chłopaka, który tak wyglądał. Tylko wtedy był bez maski.

- Opisz mi go, sprawdzimy kamery.

- Blondyn, ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, mocno umięśniony, biega bardzo szybko, trochę jak Rogers, maskę miał całą czarną, zakrywała mu nos, usta i podbródek, ale jeżeli to ten, co mi się wydaję, to ma mocno zaznaczone rysy twarzy i o ile dobrze pamiętam, mówili na niego... -zawahała się przez chwilę. Spięła się. Jeszcze niedawno dręczył ją w snach, a teraz jeszcze będzie to robić na co dzień? - Corden. Nie wiem czy to jego prawdziwe imię, czy może jakaś ksywa.

- Chociaż tyle. Będziemy Ci dawać znać na bieżąco. Jesteś pewna, że nie chcesz przebadać Petera teraz?

- Do wieży dojadę w dziesięć minut, może mniej, a twoi agenci są póki co dosyć zajęci, więc szybciej będzie, jak sami się tym zajmiemy.

- Niech Ci będzie - powiedział. Nastolatka zostawiła automatyczne sterowanie. Friday wybrała najkrótszą i najszybszą trasę. Sophie wyjęła małą apteczkę.

-  Możesz ruszyć ręką? - zapytała wycierając krew z twarzy Parkera.

- W łokciu nie, reszta tak.

- Nie jest źle - dodała, a Peter tylko posłał jej pytające spojrzenie. Dojechali do StarkTower. Friday podwiozła ich pod samo wejście, po czym zawróciła pojazdem na parking. Nastolatkowie weszli do windy, wybrali pokojowe piętro. - Ściągaj koszulę.

- Co? 

- Ściągaj koszulę. Nie będę Cię w niej opatrywać. 

- Ale...

- Nie ma żadnego ,,ale". 

- Jesteśmy w windzie! Może ktoś będzie na korytarzu, zdejmę ją w pokoju.

- Błagam Cię, Peter. Z twoją budową ciała zamiast się wstydzić chodzić bez koszulki powinieneś się jeszcze tym chwalić, że nic masz nic ubrane. Daj mi to, pomogę Ci - powiedziała i zaczęła rozpinać chłopakowi koszulę, a przez jego ciało przeszedł lekki dreszcz. Winda zatrzymała się. Na piętrze był tylko Vision, który patrzył się przez okno.

- Czyżbyście stoczyli z kimś walkę? Moje czujniki wskazują, że w powietrzu unosi się zapach krwi - rzekł, stojąc tyłem.

- Jak zawsze masz rację - odpowiedziała i weszła z Parkerem do swojego pokoju. 

Weszli do łazienki. Ściągnęła chłopakowi koszulę i kazała usiąść na brzegu wanny. Wzięła ubranie, pomoczyła wodą i zaczęła obmywać jego rękę. On siedział bez słowa nerwowo zaciskając usta i patrząc się w podłogę.

- Wyleciałeś z samochodu i prawie nic Ci się nie stało. Jak?

- Nic mi się nie stało? Widzisz moją rękę, czy to już ja mam jakieś halucynacje?

- No widzę, ale to tylko porozcinana skóra, tylko że dosyć grubo. Czekaj, pójdę po bandaż - wyszła na chwilę z pokoju. Chłopak tylko patrzył się na swoją rękę, a od widoku krwi przeszły go ciarki i lekkie obrzydzenie. - Masz minę jakbyś zobaczył Tony'ego po siódmej szkockiej. 

- Rzadko kiedy widzę coś tak... obrzydliwego. Ciocia May zejdzie na zawał jak to zobaczy

- Nie załamuj się. A, jeszcze trzeba zrobić coś z... tym - powiedziała wskazując na ubrudzony brzuch.

- To też jest obrzydliwe.

Sophie wzięła małą ścierkę i zaczęła nią zmywać ubrudzoną skórę chłopaka. Robiła to powoli i delikatnie, a on patrzył jej w oczy z chęcią wtulenia się w jej ramiona. 

Do pokoju wparował Stark. Dopiero przed chwilą dowiedział się co się stało. Widać, że się spieszył, bo w ręku wciąż miał dwustronny klucz, który był ubrudzony od jakiejś czarnej mazi. Wszedł do łazienki. Widząc Petera siedzącego na brzegu wanny i Sophie oczyszczającą jego brzuch odetchnął z ulgą, po czym uśmiechnął się zwycięsko.

- Mam nadzieję, że wam w niczym nie przeszkodziłem, bo nie do końca wiem, co tu robicie - powiedział, szczerząc się jak głupi. Nastolatka wywróciła oczami. Peter jednak nie zrozumiał o co chodziło.

- Coś się stało Fe?

- Miałaś tak do mnie... - zaczął się denerwować.

- Słuchaj, to nie ja latam w wielkim żelazku nad miastem. 

- Eh... Powiesz mi co się wydarzyło?

- Agent Hydry do nas strzelał. Znowu próbują mnie zabić - Parker na te słowa przymarszczył brwi. Niby wiedział, że ją cały czas ktoś chciał zabić, ale wciąż za każdym razem, jak to mówiła, robiło na nim lekkie zdziwienie.

- Co?! O mój Boże, zawsze coś... Rogers go złapie. Twierdzi, że zostało ich bardzo mało. A z ręką wszystko w porządku?

- Tak. Znaczy nie do końca. Boli i jest cała zdarta - powiedział nastolatek.

- Gorsze rany w życiu widziałem - i znowu Peter wykonał swoją minę zdziwienia.

- Niech Steve się tak nie nastawia, że mu się uda. Pewnie o tym nie wie, ale Hydra ma swoje bazy nawet pod Antarktydą. Są wszędzie i zawsze będą, ale o takich agentach nikt nie wie. Rodzą się już w tych bazach, wychowują się tam, szkolą i to jest ich jedyne życie. Gdyby nie śledzenie wszystkiego i wszystkich na kamerach nie mieliby bladego pojęcia jak wygląda świat. 

- Tylko mu o tym nie wspominaj, bo zaraz będzie chciał, żebym mu zrobił dziurę na biegunie, byle by ich wybić. 

- Wybicie ich nic nie da. ,,Odetniesz jedną głowę, na jej miejscu wyrosną dwie nowe" - zacytowała. - No, już jest okej. Jeszcze zabandażuję Ci rękę i jesteś wolny.

- Proponuję doczyścić ranę, według mojej analizy zostało na niej wiele bakterii, które nie należą do naturalnych i dobrych dla człowieka - powiedział Vision wchodząc przez ścianę. Peter i Tony wystraszyli się. Sophie jednak była już przyzwyczajona. Tyle razy przechodził już przez te ściany i się skradał, że robi się to po prostu nudne.

- Dzięki - powiedziała.

- Vision, wyjdź i wejdź z powrotem, ale przez drzwi - powiedział Stark, wciąż trzymając rękę na sercu.

- Uważam, że jest to zbędne. Moja inteligencja i tak nie zauważy różnicy pomiędzy wchodzeniem drzwiami, a ścianą. Wciąż jednak będę przy drugiej opcji, ze względu na zaoszczędzone 1,4 sekundy. 

- To zostań tu gdzie jesteś.

- Dlaczego tak szybko zrezygnowałeś? Musisz być osłabiony, skoro nie ukazujesz swojej zawziętości. Czy może miałeś na myśli to, abym się już nigdy stąd nie ruszył? Wybacz, ale nie zrobię tego, ze względu na prywatność Sophie.

- Na litość Boską! Vision! Rób co chcesz - powiedział Stark, z nadzieją, że robot odpuści.

- Gdybym robił to, co chciał prawdopodobnie już dawno wyrzucił byś mnie z tego wieżowca.

- Co masz na myśli?

- Te wszystkie wazony rozmieszczone po całym budynku...

- Nic już nie dodawaj. Idę stąd. Trzymaj się Parker - powiedział i wyszedł, a nastolatkowie zaczęli się śmiać. 

- Wybaczcie mi, ale ja już wyjdę. Drzwiami - oznajmił robot.

Sophie: Duchy Przeszłości || Marvel fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz