1. Incydent pod jabłonką

4.6K 452 230
                                    

2008

Czarno-żółty ptaszek siedział przed malutką szklarnią w ogródku Lupinów, przeczesując mokrą ziemię w poszukiwaniu smacznych kąsków na obiad. Nic nie mąciło jego spokoju, nie miał nawet konkurencji w postaci innych zwierząt, które również mogłyby walczyć z nim o jedzenie, dlatego wcale się nie spieszył. Odnalazł dla siebie odpowiedniego robaczka, wydłubał go z ziemi i już zamierzał się nim rozkoszować, gdy...

Przerażony zerwał się do lotu, prawie zmiażdżony przez niewielką stopę.

- Wygrałam! - krzyknęła właścicielka ów stopy, pacnąwszy dłonią w szklaną ścianę.

Blondwłosy chłopiec, który biegł tuż za nią, zatrzymał się tuż przed szklarnią. Był zdyszany tak, jakby przebiegł maraton i pochylił się nieco, by złapać oddech.

- Ja nie lubię biegać. Nie będę już biegał - oznajmił, na co dziewczynka pacnęła go w plecy.

- Nie lubisz, bo przegrywasz.

- Wcale nie! - Chłopak wyprostował się gwałtownie.

- Claus, i tak ci nie wierzę - odparła dziewczynka, kręcąc głową, przy czym jej krótkie, jasnobrązowe kucyki podskakiwały.

- Możemy usiąść?

- Jest mokro, przecież padało - powiedziała dziewczynka, wskazując na wilgotną trawę pod swoimi stopami.

- Pod jabłonką powinno być sucho. - Zauważył Claus, po czym pewnie ruszył w tamtą stronę.

Zrezygnowana dziewczynka westchnęła, a następnie pobiegła za nim. Pomimo wyścigu zdawało się, że wcale nie straciła energii.

Oboje usadowili się pod drzewem, przez chwilę w ciszy podziwiając otaczający ich ogródek. Ten przypomniał dziewczynce o książce, którą niedawno czytała, w której księżniczka pocałowała księcia.

- Claus, całowałeś się kiedyś? - zapytała nagle, odwracając głowę w jego stronę.

- Co? Nie! - odpowiedział niemalże oburzony, po czym zapytał już z pewną ciekawością:
- A ty?

- Nie... Ale w książkach zawsze wydaje się to fajne.

Znowu zapadła cisza, aż dziewczynka wyprostowała się nieco, odsuwając się od drzewa.

- Może spróbujemy? - zapytała, na co niebieskie oczy Clausa zwiększyły się do rozmiaru galeonów.

- No co ty?

- Tylko tak na niby, nie? Żeby zobaczyć, jak to jest.

Chłopak zastanowił się chwilę. Wielokrotnie widział przecież, jak robili to jego rodzice, więc to nie mogło być nic złego...

- W sumie ciekawe...

- To dawaj.

W dziesięcioletniej głowie Clausa argumentacja Atheny, bo tak miała na imię jego przyjaciółka, wydawała mu się całkiem sensowna.

- No dobra... - stwierdził, po czym oboje, nie do końca wiedząc, co robić, zaczęli się niepewnie do siebie zbliżać.

Athena, nauczona swoim książkowym doświadczeniem, ułożyła usta w dziubek i zamknęła oczy. Claus ruszył za jej przykładem, zbliżali się do siebie, aż ich usta same na siebie wpadły, czego rezultatem było króciutkie cmoknięcie.

- Fuj! - krzyknął Claus, odskakując jako pierwszy.

- Ble, ble, ble! - Athena podzieliła jego obrzydzenie i natychmiast zaczęła ocierać usta jasnozieloną bluzką, którą miała na sobie. - Dobra, już teraz wiem, że nigdy więcej...!

Oboje byli obrzydzeni tym mokrawym uczuciem,

Claus wstał, a następnie wyciągnął się nieco w górę, by zerwać z gałęzi dwa jabłka.

- Masz jabłko, to zniknie może ten smak... - Rzucił owoc przyjaciółce, a ta natychmiast go przyjęła.

- O, tak, daj!

Oboje wgryźli się w swoje jabłka tak, jakby nigdy wcześniej takich nie jedli.

- Nie potwarzamy tego, Claus - stwierdziła Athena, przeżuwając swoje jabłko. - Nigdy.

- I tak nie będzie okazji. Ty we wrześniu pójdziesz do Hogwartu i już nie będziemy się widywać.

- Oj, przyjdziesz do mnie za rok - odparła z pełną buzią. - I wszystko ci opowiem. Zresztą, nie cieszysz się? - Trąciła go łokciem. - Mama i tata tyle opowiadali mi o Hogwarcie, że nie mogę się doczekać. Tata powiedział mi już, gdzie są wszystkie tajne przejścia.

- Cieszę się, tylko głupio, że ten rok musisz być starsza - stwierdził naburmuszony Claus, przewracając swoje jabłko w dłoniach.

- To nie moja wina!

- Twoja! Mogłaś się urodzić później!

- Rzucić w ciebie tym jabłkiem? - zagroziła Athena, unosząc je. - Rzucić?

- Athena, Claus! Chodźcie na kakao!

To był głos mamy Clausa, który dobiegał z domu. Zarówno dziewczynka, jak i chłopiec nie potrafili się oprzeć temu napojowi, więc porzucili swój konflikt, a następnie ruszyli do domi tak, jakby wcale przed chwilą nie przeżyli swojego pierwszego pocałunku, i to pod jabłonką.

Stara miłość nie drzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz