4. Sówka ateńska

1.8K 361 64
                                    

2013

Athena już dawno nie była tak podekscytowana, a Claus dawno nie widział takich iskierek w jej szarych oczach. Dziewczyna siedziała przy nim na dziedzińcu Hogwartu, a jej włosy, które ostatnio jakby ściemniały, swoją barwą przypominały opadające brązowaworudawe liście, zwiastujące zbliżającą się jesień.

Na jej ramieniu siedziała mała sowa o brązowo-białym upierzeniu i żółtych, hipnotyzujących oczach. Athena wpatrywała się w nią niczym w jakiś cud.

- Claus, no powiedz, że ona nie jest piękna - mówiła, wkładając jej do dzioba mały smakołyk. - To jest najwspanialszy prezent od rodziców, jaki kiedykolwiek dostałam. Zakochałam się w niej po prostu.

- Ona chyba w tobie też - stwierdził rozbawiony Claus, widząc, że sowa nawet na krok nie chciała opuścić swojej pani. - Jak ją nazwałaś?

- Noctua - odparła Athena, podając sowie kolejny smakołyk. - Tak nazywa się sowy Ateny, więc to chyba jedyne adekwatne imię.

No tak, pomyślał Claus. Athena lubiła być spontaniczna, ale jeśli chodziło o takie sprawy, to zawsze miała wszystko dokładnie przemyślane. Zupełnie nie dziwiło go, że i w tym przypadku się postarała.

- Tak się cieszę, że ją tu mam... Teraz będę ją wszędzie zabierać. - Athena posadziła Noctuę na swoje ramię, a następnie wstała. - Moja mama mówi, że gdyby wiedziała, że sowa mi przysporzy tyle radości, to już dawno by mi ją kupili.

- Czyli będę mógł ją pożyczać? - zapytał Claus, również wstając, za co Athena zdzieliła go w ramię.

- Ty materialisto!

- No co? Te szkolne są zawsze zajęte i...

- Jak będziesz miły, to się zastanowię. - Athena zarzuciła na wolne ramię swoją szkolną torbę.

- Czy ja kiedykolwiek nie jestem dla ciebie miły? - zapytał Claus, udając zaskoczonego, na co Athena westchnęła głęboko.

- Uznam, że nie słyszałam tego pytania. Masz szczęście - dźgnęła go palcem w tors - że muszę teraz iść na te eliksiry. Ale widzimy się potem?

- No pewnie - odparł ze szczerym uśmiechem, który prędko zamienił na szelmowski. - To ja idę napawać się moim wolnym czasem...

- Nienawidzę cię - syknęła Athena, odchodząc od niego na kilka kroków, co tylko sprowokowało chłopaka.

- Tyle wolnego czasu, aż nie wiem, co z nim zrobić... Mógłbym upiec ciasto, przeczytać książkę, namalować obraz...

Athena pokręciła głową i ostatecznie od niego odeszła, pozostawiając go śmiejącego się sam do siebie. Zniknęła mu z pola widzenia, a Claus poczuł w sercu to miłe uczucie, pojawiające się często, gdy spędzał z nią czas. Wiedział, że nie musiał się przy niej pilnować, że przez dogryzanie nigdy się nie obrazi i że mógł jej powiedzieć o wszystkim, choć przed innymi obawiał się otworzyć.

Pomimo tego, co mówił, tak naprawdę nie wiedział, co zrobi ze swoim wolnym czasem. Kusiła go wizja pobycia na zewnątrz, wśród ukochanych przez niego drzew, ale wiedział też, że miał kilka zadań do dokończenia, a że w tym roku czekały go SUM-y, chciał się do nich przyłożyć...

Ostatecznie postanowił zdecydować po drodze i ruszył w tę samą stronę, w którą przed momentem Athena, aż nagle stanął jak wryty - dziewczyna, która już dawno powinna była opuścić korytarz, stała kilka metrów dalej i rozmawiała ze znacznie od siebie wyższym chłopakiem w krukońskiej szacie.

Claus go znał - to był Marsel, chłopak z roku Atheny, który całkiem niedawno się z nią zaprzyjaźnił. Nie spędzali zbyt dużo czasu razem, lecz Lupin słyszał raz czy dwa, jak jego przyjaciółka nazwała blondwłosego Marsela przystojnym.

Claus nie chciał podsłuchiwać ich rozmowy, ale zwyczajnie inaczej się nie dało - stał zbyt blisko, a jakoś głupio było mu się w tamtej chwili ujawniać. Zdziwił się tym bardziej, gdy nagle usłyszał swoje imię:

- Hej, Thenie, a tak szczerze to jak jest z tobą i Clausem? Bo wy zawsze tak razem, ale osobno.

- No bo wiesz, że ja go znam od zawsze. Wychowałam się z nim, jest dla mnie jak brat. O wszystkim mogę z nim porozmawiać.

- A... Czyli nie jesteście razem. Ani nie flirtujecie.

Claus zmarszczył czoło, zastanawiając się, po cholerę było mu to wiedzieć.

- Przyjaźnimy się - odpowiedziała Athena, uśmiechając się przy tym szczerze.

- W takim razie mogę cię zaprosić do Hogsmeade w przyszłym tygodniu?

- O ty podstępny!

- Na piwo kremowe tylko, nie patrz się tak na mnie - bronił sie Marsel ze śmiechem.

Lupinowi zrobiło się wręcz niedobrze, gdy to usłyszał. To była jedna z najbardziej sztucznych rozmów, jakie kiedykolwiek słyszał.

Athena nawet nie lubi piwa kremowego.

- A wiesz, że chętnie? - powiedziała Athena, na co słuchający tego wszystkiego Claus rozdziawił usta ze zdziwienia. - Preferuję co prawda wodę goździkową, ale mogę wypić dla towarzystwa.

- Nie no, jeśli wolisz wodę, to pewnie. Ja stawiam.

- Oho. To aż się skuszę na dwie szklanki. - Zaśmiała się, po czym oboje wreszcie ruszyli dalej, w kierunku lochów.

Gdy odeszli, Claus pokręcił głową sam do siebie.

- Co to było w ogóle?

To był pierwszy raz - choć jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy - gdy Claus zrobił się o nią ciut zazdrosny.

Stara miłość nie drzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz