28. Być w domu

1.8K 346 118
                                    

Claus i Athena użyli sieci Fiuu, by dać znać rodzicom obojga, że siedzieli razem, i że nie musieli się o nich martwić - zamierzali zostać na noc na Grimmauld Place, by wszystko sobie wyjaśnić.

I tak też zrobili - przegadali niemalże całą noc, część przy stole, część przy telewizorze, aż wreszcie po prostu leżąc na łóżku jedynie w towarzystwie ciemności. Kiedy Claus dowiedział się o tym, że Athena zemdlała w pracy, zmartwił się wielce i obiecał i jej, i sobie, że o nią zadba.

- Cholera, Claus, zaraz zacznie świtać, a my jeszcze nie śpimy... - mruknęła Athena, unosząc nieco głowę znas poduszki, by spojrzeć na okna i tak zasłonięte grubymi kotarami.

- Nie zacznie, jest zima...

- No się znalazł perfekcjonista. - Przewróciła oczami, choć w ciemnościach nie mógł tego zobaczyć. - A tak serio... - Ziewnęła. - Już ledwo mam siłę mówić...

- To śpij, ja już też się położę.

Po tym Athena poczuła, jak Claus się podnosi i najwyraźniej planuje zejść z łóżka.

- Zaraz, a ty gdzie idziesz? - zapytała, łapiąc go za koszulkę.

- No... - Claus odwrócił się w jej stronę, powoli wracając do pozycji leżącej. - Nigdy chyba nie spaliśmy w jednym łóżku.

- Spaliśmy... Ale mieliśmy z cztery lata. - Zachichotała. - A jak już powtarzamy wszystko z dzieciństwa, to... - Przysunęła się do niego i przytuliła najmocniej jak potrafiła, a Claus już wiedział, że nigdzie się nie ruszy.

- Wiesz co... Teraz czuję się jak w domu - przyznał po chwili, przysuwając ją do swojego torsu.

- Bo tu jesteś - odparła Athena, co zupełnie go rozczuliło.

Nastała chwila ciszy, w której Claus próbował się pozbierać, a gdy odzyskał głos, wyszeptał:

- Kocham cię, Athena. Naprawdę. I jeszcze raz przepraszam.

Dziewczyna poczuła motyle w brzuchu; cieszyła się, że w tamtej sytuacji nie mógł zobaczyć jej twarzy. Pomimo tytanicznego zmęczenia udało jej się jeszcze powiedzieć:

- Jeszcze trochę i ci wybaczę. - Zaśmiała się ponownie. - Ja też cię kocham.

Od tamtej pory dla obojga wszystko stało się lepsze. Dwa dni później siedzieli już w domu Lupinów na świątecznym obiedzie, nie musząc się obawiać reakcji ani jednych, ani drugich rodziców na nową sytuację, bo przecież wszyscy doskonale się znali. Syriusz zastrzegł tylko, że jeżeli Claus drugi raz spróbuje naśladować swojego ojczulka, to w końcu wyląduje w Azkabanie za coś, co zrobił. Claus nie przestraszył się szczególnie, bo wiedział, że swojego błędu już nie popełni i cały posiłek nie mógł powstrzymać się od łapania swojej ukochanej za rękę pod stołem.

Oboje zaoferowali, że zajmą się ogarnianiem naczyń po biesiadzie, co właściwie zrobili tylko po to, by spędzić trochę czasu sam na sam po całym dniu z rodziną. Uporali się z tym szybko, lecz wcale nie widziało im się wracać do salonu.

- Wiesz, co jest najlepsze w byciu ze swoim najlepszym przyjacielem? - zapytała Athena, zarzucając mu ręce na szyję.

Claus nie mógł się na nią napatrzeć tamtego dnia. Ubrana była w bordową sukienkę z białym futerkiem na krawędziach, przez co wyglądała jak prawdziwa Pani Mikołajowa - a on przecież miał na imię Claus.

- Co? - zapytał, śmiejąc się, za co został pocałowany w nos.

- Nie trzeba się martwić spotkaniem z rodzicami i tym, co o tobie pomyślą... Bo już świetnie ich znasz.

- Oj tak, to jest duży plus - przyznał rozbawiony. - A ty brałaś dzisiaj te swoje witaminy?

- Tak, brałam. Ale jak jestem w domu to nie ma się o co martwić.

- No nie wiem... Ja wciąż się martwię. Wolałbym być z tobą w domu i cię pilnować, bo ja już znam to twoje "nie przejmujcie się mną"...

- Czy ja dobrze słyszę? - Clausowi przerwała Wendy, która znikąd pojawiła się w kuchni, a wtedy młodzi czarodzieje się od soebie odsunęli. - Claus, planujesz przeprowadzić się na Grimmauld Place?

Lupin, wbrew wcześniejszej rozmowie, w tamtej chwili znacznie się speszył przed mamą Atheny.

- Nie, znaczy, może nie od razu przeprowadzić, ale...

- W sumie to... Czemu nie? - zapytała nagle Athena, a Claus rozdziawił usta, bo nie spodziewał się tak pozytywnej reakcji.

- Claus, byłoby cudownie - ciągnęła Wendy. - Byłabym o tyle spokojniejsza, że Thenie nie jest sama... No i miejsca wam tam nie braknie.

- Znaczy, jeśli mogę... To pewnie, że się wprowadzę - powiedział Claus, nie do końca wierząc w to, że wszystko działo się tak szybko i bezproblemowo, a z drugiej strony ciesząc się niewyobrażalnie.

Athena pisnęła radośnie, przytulając go od boku.

- Nie będę wam już przeszkadzać. - Wendy uśmiechnęła się i, zostawiwszy w kuchni naczynia, które przyniosła, wyszła pospiesznie. Kiedy zniknęła im z pola widzenia, Athena pacnęła Clausa w ramię.

- Dobra, a teraz przyznaj się, że się zgodziłeś, by jeść moje obiadki.

- Częściowo... - odparł, za co utrzymał kolejne uderzenie. - Ale też bardzo cię lubię, Black - dodał cicho, próbując ją połaskotać, jednak Athena doskonale wiedziała, co chciał zrobić i uniknęła go.

- Black? A to skąd się wzięło? Nawet w szkole tak do mnie nie mówiłeś.

- O, co do szkoły, to obiecuję, że niedługo zabiorę cię na randkę... Taką prawdziwą. Naszą pierwszą. - Przyciągnął ją do siebie ponownie, ekscytując się na samą myśl tejże randki.

- Claus, wiesz, że nie musisz, ja...

- Nie ma sprzeciwu. - Pokręcił głową. - Zresztą, to będzie też okazja do poświętowania, jak rzucisz tę pracę.

Głębokie westchnięcie opuściło usta Atheny.

- Jeśli rzucę...

- Thenie, nie ma jeśli. Ja ci nie pozwolę tam wrócić.

- A co innego będę robić, Claus? - zapytała smutno. - Ja tylko w tym jestem dobra, tak naprawdę. Nie myślałam nawet o czymś innym, nie mam pomysłu...

- Na razie nie musisz mieć. Wyzdrowiejesz, a wtedy dopiero...

- Ale ja nie jestem chora.

- Ale jesteś wycieńczona - przekonywał Claus nieustępliwie. - I nie kłóć się już ze mną. Będziesz odpoczywać na razie i już. Chodź lepiej ze mną na górę, bo mam trochę... Rzeczy do spakowania.

- Ty, chojrak, może najpierw powiedz swoim rodzicom, co planujesz, co? - Zaśmiała się. - Czy się wymkniesz bez słowa?

Claus zrobił wielkie oczy, bo w tym wszystkim sam jakoś zapomniał, że jego rodzice jeszcze nie mieli pojęcia o jego planie przeprowadzki.

- A i słuszna uwaga.

Stara miłość nie drzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz