3. Hej, wesele

1.8K 358 111
                                    

2011

Claus pierwszy raz widział, żeby włosy Atheny, sięgające jej już nieco za łopatki, były tak bardzo pokręcone, ale było jej tak do twarzy. Co więcej, miała w nie wpiętą błękitną kokardę, korespondującą kolorystycznie z jej sukienką sięgającą tuż za kolano.

On sam miał na sobie wyjściową szatę i czuł, że to była sprawka jego matki, że jego muszka była również akurat błękitna, pasująca do jej stroju idealnie.

- Ale dziwnie być na ślubie swoich rodziców... - stwierdziła Athena, poprawiając swoje włosy w lusterku pokoju Clausa.

Pomieszczenie było spore, bo zajmowało praktycznie całe poddasze domku Lupinów, utrzymane w miętowej kolorystyce; Claus z jakiegoś powodu bardzo sobie upodobał właśnie ten kolor. Wyjątek stanowiły skośne ściany, jasnobrązowe i drewniane, a także beżowa wykładzina na podłodze. Athena stała przy oknie dachowym, chcąc złapać jak najwięcej światła letniego słońca, które przez nie wpadało.

- I tak masz nazwisko twojego taty, to nic ci to nie zmieni. - Chłopak, który trzymał ręce w kieszeniach swojej marynarki, wzruszył ramionami. - W sumie, czy to w ogóle coś zmieni?

- Oczywiście, że zmieni. - Athena odłożyła lusterko na jego biurko. - Wiesz, jak moja mama się cieszy?

- E tam - mruknął nieprzekonany Claus.

- Ja też bym chciała kiedyś mieć taką piękną suknię, jak ona... I buty, zwłaszcza te na obcasie. Choć i bez nich jestem wyższa od ciebie. - Wypowiadając ostatnie słowa, trąciła go łokciem.

- Jeszcze ze dwa lata i to ja będę wyższy niż ty.

- Mhm, chciałbyś.

- No ale zobacz... - Claus założył ręce. - Jak przyszedłem do Hogwartu, to przewyższałaś mnie o głowę, a teraz jesteśmy praktycznie tego samego wzrostu. To kto tu stoi w miejscu?

Ta argumentacja była sensowna, dlatego Athena zmrużyła oczy, wściekła, że ją przechytrzył.

- Lupin, jak ja cię kiedyś... - zaczęła, lecz nigdy nie skończyła, bo w wejściu pojawiły się dwie osoby.

- Jakbym słyszał ciebie.

Słowa te wypowiedział Remus, który, również w garniturze, pojawił się tam wraz z Syriuszem. Mali czarodzieje odwrócili głowy w ich stronę.

- O, tata - powiedziała Athena, uśmiechając się na jego widok. Miał pierwszy raz od dawna idealnie przystrzyżony zarost, a jego naprawdę długie już włosy były częściowo niewysoko związane, podczas gdy ich reszta opadała mu swobodnie na ramiona. Dziewczynka też pierwszy raz widziała go w tak formalnym stroju, choć i tak wyglądał bardziej niechlujnie niż Remus: jego marynarka nie była zapięta, podobnie jak koszula na górze ujawniająca kilka tatuaży na jego torsie, na próżno szukać było też muszki czy krawatu.

Claus nie zajmował się wyglądem - postanowił wykorzystać tę sytuację dla swojej sprawy.

- Widzisz? - Wskazał na mężczyzn. - Mój tata jest wyższy od twojego, więc...

- Moja mama jest wyższa od twojej, to nie jest żaden argument - przerwała mu Athena.

- Widzisz, Remus? Porównują długoś...

- Nie powiedziałeś tego, Syriusz - przerwał mu Lupin.

- Nie możesz mi nic zrobić, to jest mój dzień. - Syriusz włożył ręce do kieszeni, uśmiechając się dumnie. Claus pomyślał, że uśmiech Atheny był identyczny.

- Wiem, choć w to też trochę nie wierzę. - Remus westchnął, a następnie zwrócił się do dzieci. - Jesteście gotowi?

- Tak - odparła Athena, na co Syriusz się uśmiechnął.

- Pięknie wygląda moja księżniczka.

Athena przewróciła oczami, wyraźnie zawstydzona.

- Tatooo...

- No co? Skłamałem? Claus, mam rację, prawda?

Trzynastoletni chłopak nie potrafił jeszcze wykrzesać z siebie jakiegokolwiek komplementu, nawet jeśli w głowie uznał, że Athena wyglądała dobrze. Jakiś wewnętrzny instynkt nie pozwalał mu jednak przyznać tego na głos, dlatego, choć usłyszał Syriusza, nijak tego wszystkiego nie skomentował. Remus zdawał się zauważać zakłopotanie syna, dlatego klepnął Blacka w plecy.

- Nie skłamałeś, nie skłamałeś. Chodźmy już, bo spóźnisz się na własny ślub.

- Ja się nie spóźniam, Lunio, bo wszyscy czekają przecież na mnie - odparł Syriusz tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Ja bym to nazwał wielkim wejściem bardziej.

- Myślę, że twoja przyszła żona może być innego zdania.

- Ona się zawsze ze mną zgadza - argumentował Syriusz, wciąż nonszalancko opierając się o framugę. - Ale jak już o niej mówimy, to nie powinnaś do niej lecieć? - dodał w stronę Atheny, która pokiwała głową i podeszła do ojca, by złapać go za rękę.

- Może ja... - zaczął Remus, ale Syriusz pokręcił głową.

- Nie, ja ją teleportuję. Ether już dawno się na mnie nie wydzierała, a teraz pewnie powie, że próbuję podglądać... Co nie oznacza, że nie spróbuję.

Nim Remus zdążył westchnąć z załamania, Syriusz i Athena zniknęli, a wtedy odezwał się Claus:

- Tato, po co ten ślub? Czy on coś zmieni?

- No tak, najwyraźniej dla Syriusza i Wendy zmieni wiele.

Chłopak wzdrygnął się.

- Ja się nigdy nie ożenię. Bez sensu.

- Oj, nigdy nie mów nigdy, Claus. - Remus objął go ramieniem, gotowy wyprowadzić go z pokoju. - Jesteś jeszcze młody, ale być może kiedyś poznasz kogoś, z kim będziesz chciał spędzić życie.

- Wątpię - stwierdził Claus.

Chłopak wiedział, że był samotnikiem, widział to sam po sobie, gdy spędzał tak czas w ogrodzie przy domu, czy w jakichś odludnionych miejscach w Hogwarcie. Jedyną osobą, która mu tę samotność naruszała, a której nigdy się w zasadzie nie sprzeciwiał była... Athena, jego niepisana siostra.

O, pomyślał Claus. Z nią może przyjaźnić się do końca życia, a ona niech sobie bierze ten ślub z kim tam chce.

Stara miłość nie drzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz