Claus i Athena siedzieli naprzeciwko siebie, jedząc przygotowany przez dziewczynę makaron z sosem i ciesząc się tym, że mogli znowu to robić razem.
- Kurczę, to tak w porównaniu z tobą, to marna ta moja praca.
- Powiedział ten, który dopiero co ukończył prestiżową szkołę!
- Ale ja będę wiesz... Sadził drzewa, doglądał nieśmiałków, a ty działasz z naszym prawem.
- Doglądał nieśmiałków jako ekspert. To jest praca dla ciebie i tyle, wcale nie mniej prestiżowa - zauważyła Athena, choć w środku nie chciała już mówić o pracy. - A w ogóle właśnie w pracy poznałam sporo nowych osób. I za kilka dni mamy imprezę z okazji Nocy Duchów, może pójdziesz ze mną? Pozwolili mi wziąć kogoś.
- Wiesz, że ja nie jestem fanem imprez - odparł Claus, czego natychmiast pożałował.
- A ja nie jestem fanką wyjazdów na dwa lata... - powiedziała, przewracając oczami.
- Aj, Athena, no. Będziesz mnie tym męczyć teraz?
- Do końca świata - odpowiedziała bez zawahania, biorąc małego pomidorka do ust. - A tak na poważnie to przyda ci się trochę luzu po tej nauce.
Claus przemyślał to. Choć w istocie nie przepadał za imprezami, ta mogła być zupełnie inna - nie byłoby na niej Waltera czy innego chłopaka ślęczącego nad jej przyjaciółką, nie byłoby także nikogo z rodziny, kto mógłby im przeszkadzać... Może wreszcie na jakimś przyjęciu bawiłby się z nią, a nie był zmuszony walczyć o krótkie chwile sam na sam.
- W sumie... Może nie będzie tak źle. Pójdę z tobą, jeśli chcesz.
- Serio? - zapytała, a w oczach zatańczyły jej iskierki radości, te, których Claus tak długo nie widział, a które tak dobrze znał. - Wiesz, ja tak żartuję, ale nie chcę cię zmuszać do niczego, nie czuj się zobowiązany.
- Nie, chętnie z tobą pójdę. - Pokiwał głową. - Masz rację, że dobrze mi to zrobi. Ostatnie dwa lata ciągle się uczyłem...
Na twarz Atheny wstąpił szczery uśmiech, ten, który Claus lubił u niej chyba najbardziej.
- To strasznie się cieszę - powiedziała, pociesznie dłubiąc w swoim talerzu. Serce Clausa aż urosło na ten widok i natychmiast uradował się, że jednak się zgodził.
- Tęskniłem za tym - wyznał.
- Za czym?
- Za tym, jak się tak cieszysz jak dziecko.
Athena, jakby nieco zawstydzona, spojrzała na swój talerz, a potem z powrotem na niego.
- Ja też tęskniłam.
- Za czym?
- Za tobą.
Gdy to powiedziała, Clausa przeszedł przyjemny dreszcz. Brakowało mu tych rozmów, tych słów, tych momentów, jej. Im dłużej z nią wtesy rozmawiał, tym bardziej to do niego docierało.
- Boże, z tego wszystkiego zapomniałem. Mam coś dla ciebie - powiedział Claus i pospiesznie schylił się po swoją teczkę.
- Co? - zapytała Athena, unosząc brwi.
- To nie jest nic wielkiego, ale mieliśmy zajęcia z rzeźbienia i zdobienia, wiesz, różdżek... - tłumaczył się nieco speszony. - I pomyślałem, że wyrzeźbię coś dla ciebie...
Athena z ekscytacji podniosła się z krzesła i pochyliła w jego stronę, chcąc zobaczyć, czego szukał. Wreszcie Claus wyjął coś z teczki i, trzymając to dwoma rękami, pokazał dziewczynie. Był to podłużny, jasnobrązowy przedmiot...
- To jest różdżka z jabłoni - wyjaśnił od razu. - Rzadko się je robi z tego drewna, ale... Ja wiem, że dzieło sztuki to nie jest, ale kiedyś zawsze jedliśmy jabłka i... Po prostu pomyślałem o tobie.
Athena odebrała od niego różdżkę i rozdziawiła usta. Pomimo słów Clausa, zdobienia na niej były niezwykle szczegółowe i piękne. U rękojeści wyrzeźbione było spore jabłko, otoczone licznymi wymyślnymi wzorami, przypominającymi do złudzenia te greckie, które Athena kiedyś nosiła na ubraniach.
- Żartujesz? To jest najpiękniejsza różdżka, jaką w życiu widziałam - mówiła dziewczyna, nie odrywając wzroku od zdobień, tak dobrze jej znanych.
- Nie będzie działać, bo to było tylko do ćwiczenia rzeźbienia, a ona nie ma rdzenia... Ale no... To moja pierwsza różdżka. Dla ciebie.
Gdy dodał, że była to jego pierwsza, Athena myślała, że rozpłacze się ze wzruszenia. Nie mogła się na nią napatrzeć i jeszcze poniekąd nie dowierzała, że od tamtej chwili należała do niej. Gdyby mogła, najchętniej by poprosiła o rdzeń i używała jej, lecz wiedziała doskonale, że nie tak to działało.
- Claus, to jest najpiękniejszy, najbardziej przemyślany prezent, jaki kiedykolwiek dostałam... - Uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. - Aż ci wybaczę ten wyjazd chyba.
- Gdybym wiedział, że tak będzie, to zrobiłbym ci dwie. - Zaśmiał się. - Cieszę się, że ci się podoba.
- Kolejną nie pogardzę wcale...
Lupin wydał z siebie kolejny śmiech.
- Kolejnych chyba w ogóle nie będę robił. Wiesz, mnie bardziej interesuje ten aspekt hodowania drzew. Fajnie się to robiło, ale to raczej nie moja bajka.
- Jesteś pewny? Bo masz talent, chłopie. Spójrz na nasze różdżki, żadna z nich nie jest tak piękna, jak ta.
- Przesadzasz.
- Myślisz, że tobie bym przesadnie słodziła? Phi. - Athena prychnęła głośno, wstając. - Idę to położyć gdzieś, najlepiej w jakimś honorowym miejscu... Chyba sobie kupię na to gablotkę.
Athena wyszła z pomieszczenia, a Claus wycofał się w swoim siedzeniu, dumny z siebie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Wiedział doskonale, że gdyby go poprosiła, to wyrzeźbiłby jej jeszcze z dziesięć takich różdżek, ale nie powiedziałby tego na głos.
Jedno było pewne: ledwo wrócił, a znów czuł się w ojczyźnie tak dobrze, jak dawniej.
CZYTASZ
Stara miłość nie drzewieje
Fanfiction🌳 Athena i Claus są najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Kiedy chłopak zaczyna pałać do niej głębszym uczuciem, ona znajduje kogoś innego, a potem ich drogi się rozchodzą... Spotykają się ponownie jako dorośli, a uczucia, które Claus przez ten cały...