35. Ojcowska inspekcja

1.4K 298 160
                                    

Włosy zmierzwione, usta czerwone, ciała rozgrzane - w takim stanie znajdowali się czarodzieje kilka minut później, bo nie byli w stanie się od siebie oderwać. Pierwszy raz ich raczej platoniczne uczucie zaczęło się przeradzać w coś innego, pierwszy raz zaczęli pożądać się fizycznie. Athena miała dłonie na jego nagim torsie, on swoimi rękami podtrzymywał ją w talii; wpatrywali się w siebie, czując, że już na pewno nie byli tylko przyjaciółmi.

Claus zapomniał o bólu pleców, o swojej pracy, przez moment nawet zapomniał o tym, jaki był rok. Widział tylko Athenę, a całe życie z nią przeleciało mu przed oczami. Od tego, jak bawili się razem w ogrodzie, przez to, jak wspólnie uczyli się w Hogwarcie... Do teraz, gdy miał ją w swoich ramionach i nie chciał puścić.

Athena słyszała każde uderzenie swojego serca. Jej też przypomniały się dawne czasy; kiedyś naprawdę Claus był dla niej tylko przyjacielem, pocieszycielem, kimś, po prostu na kogoś mogła liczyć... A teraz stał się kimś znacznie więcej. Zatracona w jego oczach, które od jakiegoś czasu oglądała głównie w okularach, nie potrafiła odwrócić wzroku. Teraz nie dzieliło ich już nic, nawet nie te dwa szkiełka... Poza cienką warstwą ubrań, której można było się pozbyć.

Claus zdawał się myśleć o tym samym - Athena poczuła, jak ściska jej koszulkę i nieco ją unosi. Dziewczyna oparła swoje czoło o jego i szepnęła:

- Zdejmij ją.

W tamtej chwili nie potrzebował powtarzania. Złapał za przód błękitnej koszulki i bez problemu pociągnął ją w górę, zostawiając Athenę zakrytą jedynie białym stanikiem. Gapił się, nie próbował tego nawet ukryć; wyraźnie stała się kobietą. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, jej pierś się uniosła, a to popchnęło Clausa do przyciągnięcia jej na jego uda.

Wtem natychmiast wrócili do pocałunków, tym razem wychodzących czasem poza usta, sięgających na żuchwę, na szyję, a Claus zbierał właśnie zbierał w sobie odwagę na to, by zejść jeszcze niżej, gdy nagle oboje usłyszeli otwieranie się frontowych drzwi.

Oderwali się od siebie. Athena, wciąż siedząc okrakiem na chłopaku tyłem do drzwi, spojrzała niepewnie za siebie.

- Słyszałeś?

- Drzwi, nie? - zapytał dla porównania. - Ktoś wszedł...

- Cześć, dzieci śmieci! Jesteście?!

To był głos Syriusza, docierający gdzieś z parteru. Claus zbladł, a następnie oparł głowę o nagie ramię Atheny, załamany.

- Pierwszy raz... Pierwszy raz coś takiego się dzieje i...

Athena zaśmiała się w głos.

- Jesteśmy, tato! Już idę! - odkrzyknęła, po czym zmusiła chłopaka do uniesienia głowy. - Zawsze tak jest, Claus. Jak coś może pójść źle, to pójdzie... Ale się nie martw, nadrobimy - dodała, pospiesznie schodząc zarówno z łóżka, jak i z Clausa.

Jej słowa go nie pocieszyły. Lupin myślał tylko o tym, że jeśli Syriusz czegoś się domyśli, to będzie marnie z całym planem oświadczyn.

- I jeszcze twój tata... To się nie dzieje...

- Ty lepiej zacieraj ślady! - szepnęła surowo, a następnie jednym ruchem różdżki z powrotem ubrała koszulkę i udała się na dół.

Spotkała się z Syriuszem w połowie schodów; kilkanaście sekund od tragedii.

- Tato, a co ty przychodzisz tak późno? - zapytała zdyszana, prawie się z nim zderzając.

- A co, przerwałem wam coś?

Musiała ugryźć się w język. Musiała zachować spokój, nawet jeśli ojciec znał ją na wylot.

- Nie. Clausa właśnie leczyłam, a teraz - tu nagle zaczęła mówić głośniej - leży i się grzeje, bo przewiało go w pracy.

Stara miłość nie drzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz