Athena po chwili deportowała się pod dom swoich rodziców, bo wiedziała, że sama nie przeżyje tej nocy.
Znajdował się przy morzu, nieopodal Dover, skąd mieli widok na przepiękne, białe klify, a wokoło siebie ciszę i spokój, których oboje potrzebowali po wielu burzliwych latach. Athena czuła, że ten dom i jej rodzice mogli być wtedy jej jedynym azylem.
Zaczęła niemalże walić do drzwi, bo stała na zimnie, a jej ciało przeszywał lodowaty wiatr wiejący od morza. Na szczęście otwarto jej bardzo szybko - a w wejściu pojawiła się Wendy, w szlafroku i z mokrymi włosami, najwyraźniej przygotowująca się do snu. Na widok zapłakanej córki ścisnęło ją w żołądku.
- Boże, Thenie, co się stało, kochanie?
- Mamo...! - wyłkała Athena i rzuciła się matce na szyję, jak nigdy potrzebując jakiejkolwiek czułości. Wendy natychmiast odwzajemniła uścisk, jednak strach nie zniknął z jej twarzy.
- Skarbie, co się stało, bo ja zwariuję... - zapytała, jednym ruchem ręki zamykając drzwi za córką, którą pociągnęła do środka.
- Pokłóciłam się z Clausem - wydusiła Athena, odsuwając się nieco, by spojrzeć matce w oczy. - I w ogóle... Wszystko się wali, mamo.
- Chodź, skarbie, usiądziemy...
Wendy zabrała córkę do pokoju niby gościnnego, a jednak przygotowanego tak, jakby Athena mogła tam zamieszkać w każdej chwili - wyglądał bardzo podobnie do tego, który miała na Grimmauld Place.
Usadowiły się na łóżku, a Athena wzięła głęboki wdech i, nadal płacząc, zaczęła opowiadać swojej mamie o wszystkim - o problemach w pracy, o tym, że ledwie dwa dni wcześniej zemdlała w Ministerstwie z wycieńczenia, o Lianie, wreszcie o tej przeklętej kłótni, do której nadal nie wierzyła, że doszło.
- Mamo, ja nigdy nie czułam się tak źle - powiedziała na koniec, nie nadążając z ocieraniem łez. - Mam wrażenie, że... Że serce mi się naprawdę rozerwało. Tak boli - dodała, łapiąc się za pierś.
- Thenie, czemu nic nie mówiłaś o tej pracy? Twoje zdrowie jest najważniejsze. - Wendy przytuliła córkę do siebie, a ta pociągnęła nosem.
- Przepraszam... - wyłkała. - Nie chciałam was martwić, nie chciałam wyjść na cierpiętnicę.
- Och, ale... - zaczęła Wendy, po czym pokręciła głową. - A zresztą, nie to jest teraz najważniejsze. Teraz najważniejsze, żebyś się uspokoiła...
Bez dalszych słów, Wendy zaczęła śpiewać, gładząc córkę po głowie. Jej głos był anielski, hipnotyzujący, ujawniający wszelkie pozostałe w niej syrenie cząstki. Wprowadzał on Athenę w nieopisywalny, błogi stan, a jej serce wreszcie zaczynało zwalniać.
Śpiew ten bez problemu przywołał Syriusza, który pojawił się w wejściu chwilę później. Miał mokre włosy i jedynie ręcznik wokół bioder, a widok jego córki znacznie go zaskoczył.
- Thenie, ty tutaj? Chwila, co się stało? - zapytał, na co Wendy tylko pokręciła głową, dając mu do zrozumienia, że wyjaśni mu później.
- Dobra, rozumiem, nie dopytuję. - Syriusz uniósł ręce w geście poddania się, a następnie natychmiast zmienił się w psa i wskoczył na łóżko. Pyskiem wbił się pod ręce córki, a następnie ułożył na jej udach, co rozczuliło Athenę zupełnie. Puściła matkę, a po tym przytuliła się do psa, by go głaskać i drapać, co najlepiej na świecie pomagało jej się uspokoić. Pamiętała doskonale, że gdy była mała i czegoś się obawiała, Syriusz zawsze potrafił ją w ten sposób pocieszyć.
- Dziękuję, tato - szepnęła do niego.
- O, a ja wiem, co ci jeszcze pomoże. Co dwa psy to nie jeden - powiedziała Wendy, wstając.
Przymknęła na moment oczy, aż wreszcie na jej ustach pojawił się mały uśmiech. Po tym wyjęła różdzkę ze szlafroka i wyciągnęła ją przed siebie.
- Expecto Patronum - powiedziała delikatnie, a po chwili białoniebieski pies wybiegł z końca jej różdżki.
Wendy poprowadziła go na łóżko, a wyczarowany Patronus usadowił się z drugiej strony Atheny, emanując jasną poświatą na całe pomieszczenie i wszędzie rozsiewając dobry nastrój. Dziewczyna zdobyła się na mały uśmiech, co uradowała jej matkę, która wewnętrznie cierpiała ogromnie z każdą łzą córki.
Athena przytuliła ojca mocniej, wciąż próbując uspokoić oddech. Choć wiedziała, że u rodziców odnajdzie pocieszenie, gdy wracały do niej wspomnienia kłótni, wątpiła, że cokolwiek naprawi jej nadal bolące serce.
W tym samym czasie Claus wpadł do swojego domu niczym huragan, zatrzaskując za sobą drzwi tak głośno, że stojąca w kuchni Ether niemalże podskoczyła.
- O, już wróciłeś, synku? - Odwróciła się od kuchenki, przy której gotowała, obserwując, jak Claus idzie przez dom niczym burza. - Tak szybko?
- Jak widać - odparł chłopak, nie patrząc nawet na matkę, a zmierzając prosto na schody.
Ether zdziwiła się, że odpowiedział jej takim tonem. W pomieszczeniu pojawił się Remus, gdy kobieta zapytała:
- Coś się stało?
- Nie chcę o tym gadać - burknął Claus i ruszył na górę, zostawiając swoich rodziców zupełnie zdezorientowanych.
- Co mu jest, Remus?
- Musiało się stać coś złego... Inaczej by się tak nie zachowywał - stwierdził mężczyzna, po czym położył dłoń na ramieniu żony. - Dajmy mu na razie ochłonąć.
Ether pokiwała głową, choć w sercu bardzo zmartwiła się o syna.
CZYTASZ
Stara miłość nie drzewieje
Fanfiction🌳 Athena i Claus są najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Kiedy chłopak zaczyna pałać do niej głębszym uczuciem, ona znajduje kogoś innego, a potem ich drogi się rozchodzą... Spotykają się ponownie jako dorośli, a uczucia, które Claus przez ten cały...