16. Poznanie na nowo

1.5K 346 69
                                    

Kiedy Athena usłyszała pukanie do drzwi, była w połowie przygotowywania makaronu na swój obiad. Zupełnie nie chciało jej się wtedy otwierać, nie chciało jej się nawet z nikim gadać, ale ta mała nadzieja, że to jej mama z jedzeniem sprawiła, że mimo wszystko ruszyła w ich stronę.

- Już idę! - zawołała, upewniwszy się, że w kuchni nic nie spłonie podczas jej nieobecności, a następnie leniwie przeszła do przedpokoju.

Gdy jednak otworzyła drzwi, na moment odjęło jej mowę - podobnie jak Clausowi, bo to właśnie on przed nią stał.

Chłopak bezwiednie rozdziawił usta na jej widok. To nie była już mała Thenie w żadnym stopniu... Ona przez te dwa lata stała się kobietą, a jemu przeleciało to przez palce. Nawet w tamtym domowym stroju widać było, że nie miała już dziecięcego ciała; jej włosy zrobiły się jakby ciemniejsze, a przede wszystkim znacznie dłuższe i sięgały już za jej pośladki. Twarz zrobiła się... Claus nie potrafił tego opisać. To nie tak, że schudła, ale jakby coś z niej straciła, jakby rysy zrobiły się nieco wyraźniejsze...

Athena natomiast poczuła się wręcz brzydka na jego widok. Claus wyglądał jak ktoś, kogo mogłaby ogladąć w kolorowym magazynie; w okularach, z zarostem, skórzaną teczką i w eleganckim płaszczu podróżnym wyglądał naprawdę atrakcyjnie, a przede wszystkim zupełnie inaczej niż wtedy, gdy się z nim żegnała. Zmężniał, i to jak - wystarczyło spojrzenie na jego szczękę czy dłonie.

Wreszcie Athena obudziła się jako pierwsza, a następnie bez zawahania rzuciła mu się na szyję. Wtedy Claus wypuścił teczkę z ręki, by, choć tego nie planował, koniecznie odwzajemnić ten uścisk. Zrobił to z niemałą siłą, lekko ją przy tym unosząc; dopiero, gdy znalazła się w jego ramionach zrozumiał, jak naprawdę mi jej brakowało.

- Wróciłem, jak obiecałem... I już nie wyjeżdżam - powiedział, a wtedy Athena zaśmiała się żałośnie.

- Cholera, Lupin. Ja cię już nigdzie nie puszczę.

Miała wrażenie, że całe zmęczenie i zmartwienia tamtego dnia zniknęły z otwarciem tych drzwi.

Wreszcie wrócił ten, który znał ją tak dobrze, jak nikt inny i wiedziała, że teraz będzie jej choć trochę lżej.

Gdy wreszcie od siebie odstąpili, uśmiechali się szeroko, przyswajając jeszcze to, że wszystko działo się naprawdę.

- Ale kurczę... Gdybym nie znała cię od zawsze, to chyba bym cię nie poznała - stwierdziła Athena, mierząc go wzrokiem. - Wyglądasz zupełnie inaczej i... Do twarzy ci w tych okularach.

- A bez nich dość ślepo - przyznał, nieświadomie je poprawiając.

Po tym oboje się zaśmiali i na moment zastygli, patrząc na siebie nawzajem, aż Athena ponownie nie oprzytomniała.

- Chodź, nie będziemy tu stać, właź! - Złapała go za rękę, by wciągnąć go do środka.

Claus w ostatniej chwili wolną dłonią chwycił za teczkę, a po tym dał się już zaciągnąć Athenie dalej. Płaszcz zrzucił różdżką, by jak najszybciej stanąć przy blacie w kuchni, po której krzątała się już dziewczyna.

- Właśnie robię obiad, zjesz ze mną, prawda? - zapytała, kiedy do jego nozdrzy docierał niesamowity zapach tego, co miała na kuchence.

Nie wiedział, że nauczyła się tak dobrze gotować - naturalnie, w Hogwarcie nie miałaby nawet szansy tego pokazać. To była kolejna rzecz, która go ominęła.

- W sumie właśnie zjadłem u rodziców, więc...

- Na dwa lata mnie zostawiłeś i teraz śmiesz mi odmawiać? - przerwała mu Athena, posyłając mu wściekła spojrzenie.

- Och, czyli tak to teraz będzie.

- Trzeba było siedzieć na miejscu. - Zaśmiała się, a po tym prędko spoważniała. - A tak serio... Opowiadaj, mów wszystko, jak było? Co z tą szkołą, co robiłeś?

- Zdałem wszystko. Mam certyfikat i już niedługo zaczynam pracę na plantacji jako główny kierownik, tu w Anglii. I też już na pewno nigdzie nie jadę. - Podkreślał ostatnią informację, jakby chcąc się usprawiedliwić za ostatni wyjazd.

- A Austria? Jak tam jest? - dopytywała Athena, zerkając na niego od czasu do czasu znad kuchenki.

- Nie miałem za dużo czasu na zwiedzanie, bo przez to, że to trwa tylko dwa lata, to program jest skondensowany, jest sporo nauki i...

- Miało trwać rok! - przerwała mu, posyłając mu kolejne spojrzenie, a wtedy Claus nieco spuścił głowę.

- Wiem... - powiedział cicho, po czym odchrząknął. - W każdym razie, z tego, co udało mi się zobaczyć, to jest naprawdę pięknie. Musisz tam kiedyś pojechać.

Athena pokiwała głową, mieszając makaron.

- A czemu ostatnio przestałeś pisać? Znalazłeś kogoś, prawda?

Choć wiedział, skąd to pytanie się brało, wydawało mu się absurdalne - Claus w ogóle nie potrafił sobie wyobrazić jakiegokolwiek związku w Austrii.

- Nie, no co ty - odparł od razu. - Znaczy, była taka jedna dziewczyna, której się chyba spodobałem, ale z perspektywy czasu raczej robiła sobie ze mnie żarty. Tak czy siak, nie miałem na to czasu, a nie pisałem, bo miałem kilka końcowych egzaminów. Uczyłem się do nich jak szalony, ledwo jadłem czasami.

- A, rozumiem...

- A ty? - zapytał szybko, uważnie wyczekując odpowiedzi. - Ty kogoś masz?

Athena ugryzła się w język, by nie wspomnieć o Walterze, bo czuła, że to nie był dobry temat na rozmowę po rozłące. Zamiast tego zmniejszyła ogień, dobrze dobierając słowa.

- Nie, nie... - Pokręciła głową. - Chyba, że wliczamy Richarda. Pracuje ze mną i od chyba miesiąca próbuje zaprosić mnie na kawę.

- A czemu się nie zgadzasz? - zapytał wyraźnie zaciekawiony Claus, na co Athena wzruszyła ramionami.

- W sumie nie wiem, jakoś... Może następnym razem się zgodzę. W sumie jedna kawa chyba nie zaszkodzi.

Clausowi nie chodziła do końca o taki efekt swoich słów, ale nie miał wtedy głowy do tego, by się nad tym zastanawiać.

- Teraz ty mi opowiadaj, bo ja nie mam ci nic ciekawego do powiedzenia o mojej nauce. Co z twoją pracą w Ministerstwie?

Na to pytanie Athena przygryzła wargę. Clausowi wszystko się układało, była taka szczęśliwa, że wrócił, on też się uśmiechał... Nie chciała niszczyć atmosfery wyznaniem, że jej praca wcale nie była tak wymarzona, jakby chciała. Podobnie jak przy sprawie z Walterem, uznała, że to nie był moment na wylewanie swloch żalów.

- Jest super - zaczęła, starając się cały czas przy tym uśmiechać. - Pracuję tam, gdzie chciałam, czyli z prawem czarodziejów, pomagam ludziom w czasie ich rozpraw i miałam nawet szansę mieć malutki udział przy tworzeniu jednego z nowych praw... Małymi kroczkami i może kiedyś zasiądę w tym Wizengamocie.

- Ale się cieszę - powiedział Claus. - Wiedziałem, że ci się uda. I w takim razie czekam, aż będziemy świętować twoją pierwszą rozprawę.

- Tak... Może kiedyś. - Athena zaśmiała się nerwowo, a następnie zgasiła ogień, skończywszy gotowanie. - To co? Zjesz ze mną? - zapytała już głośno i pewnie, odwracając się do niego cała.

- No pachnie świetnie...

- Czyli wygrałam. Siadaj sobie. - Wskazała na jadalnię za nim, a on wiedział, że nie miał już wyboru, ale jakoś się temu nie sprzeciwiał.

Stara miłość nie drzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz