26. Ojciec na posterunku

1.4K 321 166
                                    

Kiedy Wendy udała się na ostatnie przedświąteczne zakupy, Syriusz został w domu sam z córką, odpowiedzialny za podtrzymywanie jej na duchu. Athena siedziała przy ich białym stole w jadalni i jadła z nim zupę - to znaczy, Syriusz jadł, a dziewczyna wodziła łyżką po misce, jakoś nie mogąc zmusić się do jedzenia.

- Tato... Skąd wiedziałeś, że kochasz mamę? - zapytała nagle Athena, na co Syriusz zaśmiał się w głos.

- A widziałaś kiedyś swoją mamę? Kiedy jej nie kochać?

- Ale ja tak serio pytam - powiedziała Athena, a wtedy, widząc jej załamaną minę, Syriusz nieco spoważniał.

- To był taki moment... - zaczął po chwili zastanowienia. - Źle się czuła. A ja tak się o nią martwiłem, że pomyślałem, że mógłbym zrobić dla niej wszystko, byle by wyzdrowiała. Cały czas siedziałem i myślałem o tym, co zrobić, żeby poczuła się lepiej, a wiesz, pielęgniareczką to ja nie jestem.

Usłyszawszy ostatnie słowa, Athena zaśmiała się pod nosem. Skłamałaby, gdyby przez myśl nie przeszedł jej widok swojego ojca w stroju pielęgniarki.

- A co? Ten Lupin ci namieszał, co? - zapytał Syriusz po tym, jak nie otrzymał od córki żadnej odpowiedzi.

- Skąd wiedziałeś? - mruknęła zrezygnowana.

- No, bo ja już dobrze znam ten scenariusz. Z jego ojcem było tak samo! - Syriusz pacnął dłonią w stół. - Ether przepłakała przez Remusa wiele długich nocy, zanim mu się coś przestawiło w tym łbie. Przekonało go w zasadzie dopiero to, gdy Lily mu powiedziała, że Ether go kocha.

Athena przemyślała te słowa, starając je przełożyć na swoją sytuację.

Czy kochała Clausa?

Zaczynała coraz częściej myśleć, że tak - jakby miała mało problemów.

- Tato... Czemu wszystko musi być teraz takie popieprzone? - Rzuciła łyżką. - I ja, i Claus, i ta kretynka, i ta praca? - zapytała, a wtedy Syriusz poczuł, że to nie tylko wyglądem, a nawet charakterem była jego córka.

- Oj, bo się tam przejdę. Moja córka nie będzie płakać przez...

- Nie, proszę, nie idź tam. Będzie tylko gorzej.

Wtedy i Syriusz rzucił łyżką, kręcąc głową sam do siebie.

- Nie no, tak nie będzie. Chodź, idziemy. - Wstał, wyciągając do niej swoją rękę.

- Dokąd? - zapytała zdumiona dziewczyna.

- Zaraz zobaczysz. Chodź, chodź, szybko, ja cię zabieram.

- A zupa?

- Ta, której nie jesz, a mieszasz tylko?

Athena nie mogła się z nim kłócić w tamtej chwili. Złapała go za rękę i wstała, choć wciąż czuła się przy tym niepewnie.

- Tato, tylko błagam, nie do Lupinów... - jęknęła, nie będąc jeszcze wtedy gotowa na konfrontację, zwłaszcza przy rodzicach Clausa.

Syriusz przyjął wtedy tę rzadką, ale poważną i rozczuloną minę, która zawsze zdradzała, co tak naprawdę było dla niego najważniejsze.

- Nie zrobiłbym ci tego, gwiazdko - powiedział, poprawiając jej włosy, a następnie wyjął różdżkę, by błyskawicznie przebrać ich w zimowe ubrania.

Ledwie kilka chwil później deportowali się w miejsce znane tylko Syriuszowi. Athena szybko zorientowało się, że było to pokryte delikatną warstwą śniegu wzgórze, z którego z jednej strony rozpościerał się widok na pobliskie miasteczko, a z drugiej strony na las.

- Gdzie jesteśmy? - zapytała zdezorientowana Athena.

- Twoja mama mnie tu kiedyś zabrała... Kiedy ja też myślałem, że już wszystko stracone - wyjaśnił Syriusz. - W tym miejscu spełniają się marzenia, Thenie. Dlatego pomyśl swoje i...

- I się spełni? - zapytała sceptycznie.

Syriusz odwrócił się do niej z małym uśmiechem na twarzy.

- Moje się spełniło. Daję gwarancję.

- Ale chyba nie mogę sobie życzyć czyjejś śmierci, co?

Mężczyzna zaśmiał się, powtarzając sobie w głowie, że to właśnie była jego krew.

- Twoja mama pewnie nie byłaby zadowolona, ale... Ja tam nie słyszałem o żadnych zasadach co do tego wzgórza.

Athena zachichotała, po czym równie szybko spoważniała. W tamtym momencie miała wiele marzeń: rozwiązać swój problem z pracą, odzyskać zdrowie, pozbyć się Liany, pogodzić się z Clausem i jakoś poukładać sobie to, co do niego czuła... Lecz ostatecznie wybrała to jedno: by jej przyjaciel się opamiętał, nim będzie za późno i tamta dziewczyna go wykończy.

Gdy o tym pomyślała, poczuła, jakby spadło jej nieco ciężaru z serca, a przynajmniej część zmartwień przejęło właśnie wzgórze, na którym stała.

- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś, tato - szepnęła Athena po chwili, czując silne ramię ojca przytulające ją do jej boku.

Syriusz tylko się uśmiechnął, choć tak naprawdę próbował się nie rozkleić. Cieszył się, że mógł być ojcem, którego on sam nigdy nie miał, na którym nigdy nie mógł polegać...

- Oklepane, Thenie, ale wszystko będzie dobrze - przekonywał. - W święta zawsze jest dobrze.

- O właśnie... Co do świąt, to muszę jeszcze dziś wieczorem skoczyć do siebie...

- Po co? Mama nie pozwoliła mi cię zostawiać samej, ja cię nie zamierzam puszczać, życie mi miłe.

- Oj, no tato. - Athena przewróciła oczami. - Mam tam prezenty dla was. Nie możecie zobaczyć przed świątecznym porankiem, tak?

- No niech ci będzie...

Tak też wieczorem Athena deportowała się przed Grimmauld Place (za zgodą Wendy), lecz nic nie było w stanie jej przygotować na to, co tam wtedy zastała.

Stara miłość nie drzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz