Rozdział 8 - Uroki młodości

779 31 12
                                    

Syriusz czekał. Nie miał zamiaru się stąd ruszać, dopóki nie porozmawia z Harrym. Siedział kilka godzin, ale nie odpuszczał. Spojrzał na księżyc. Niedługo wypadała pełnia i Remus po raz kolejny miał przechodzić istne męki. To nie było sprawiedliwe, żeby takie osoby jak Lunatyk musiały być skazane na takie chwile pełne cierpienia.

Przymknął powieki, podpierając łokcie o kolana. Sekundy zamieniały się w minuty. Minuty w godziny. Z oddali docierały do jego uszu odgłosy samochodów i ludzi wracających z imprez lub na nie idących. Dopiero po chwili zorientował się, że ktoś go obserwuje. Podniósł wzrok i wśród światła padającego z latarni dostrzegł sylwetkę. Harry nie zbliżył się do niego, lecz stał i patrzył. Łapa wstał i ruszył powoli w jego stronę z nadzieją, że sytuacja sprzed kilku godzin nie powtórzy się. Był już na tyle blisko, że mógł dojrzeć jego bladą twarz. Stanął jakieś dwa metry przed nim, czekając na reakcję, której nie było. Zrobił jeszcze jeden krok.

— Przepraszam — szepnął.

Harry odwrócił głowę w drugą stronę i zamknął oczy. Nie wybaczy...

Zobaczył łzy płynące po jego policzkach. Coraz bardziej rozumiał, ile bólu mu sprawiał. Podszedł do niego i przytulił. Dopiero po chwili chłopak odpowiedział tym samym, o wiele mocniej niż Syriusz się spodziewał. Pocałował go w czubek głowy, nie wypuszczając z objęć.

— Przepraszam...

Nie wrócili na Grimmauld Place, ale też nie poszli do klubu. Zostali na placu, rozmawiając na różne tematy, ale nie poruszając wątku dotyczącego wyprawy Zakonu do pubu. Na pytanie, jakim sposobem Syriusz wrócił, ten odpowiedział:

— Przez ciebie. A raczej dzięki tobie. Byłem za zasłoną kilka dni, ale doszli do wniosku, że mam za dużo spraw do załatwienia poza nią. Do ciebie mnie tu z powrotem przywiało. Zrobiłem błąd, że poszedłem z tym do Dumbledore'a. Czemu jesteś na niego tak cięty?

— A ty nie jesteś?

— Jestem, ale zastanawia mnie, co zrobił tobie, stary zgred.

— Powiedzmy, że za długo wszystko przede mną ukrywał — odparł cicho.

— Kręcisz, ale jak nie chcesz, to nie mów.

— Po prostu za mało wiesz, żebyś to zrozumiał — mruknął, nie patrząc na niego.

— Właśnie, mało wiem i są rzeczy, które nie dadzą mi spokoju. — Harry spojrzał na niego i dostrzegł zmartwienie w jego oczach.

— Masz coś konkretnego na myśli?

— Teraz głównie jedno. Twoja ręka. — Nie rozumiał. — Bandaż na nadgarstku. — Przełknął ślinę. — Ciąłeś się? — spytał cicho.

— Wiem, jak to wygląda — odpowiedział po chwili. — Ale nie, chociaż nie raz miałem taki zamiar. Niech ci to wystarczy — dodał z prośbą w oczach.

Nie dawało mu to spokoju, ale uwierzył chłopakowi.

— Wyglądasz całkiem inaczej. Gdzie podziałeś okulary?

Harry uśmiechnął się lekko.

— Głównie sprawka Gejszy. Rok temu uderzyłem się w głowę i od tego czasu nie potrzebuję okularów, co przyjęła z radością.

— To po co je nosiłeś? — spytał ze śmiechem.

— Bo zaczęłyby się pytania, a poza tym Szefunio twierdził, że wyglądam grzeczniej, co było czasami przydatne. — Syriusz parsknął śmiechem. — Tak naprawdę to od tego czasu nosiłem zerówki.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz