Rozdział 23 - Sprzymierzeńcy

547 22 1
                                    

Kobra zaczął poważnie zastanawiać się nad tym, czy jest jakakolwiek szansa na odkrycie zagadki dotyczącej śmierci Voldemorta. Miał wrażenie, że krążą w kółko, a książki, które czytali, aby się czegoś dowiedzieć, są bezwartościowe. Dostawał szału, kiedy nic się nie układało w logiczną całość, a on żył z myślą, że polegnie bez walki, gdy już przyjdzie na nią czas. Nawet nie wiedział, do kogo mógłby zwrócić się o pomoc, aby udzielono mu jakichkolwiek wskazówek. Stawało się to dla niego coraz bardziej irytujące, ale nie mógł nic z tym zrobić. Stał w miejscu, a Voldemort panoszył się po świecie jak nie wiadomo kto.

Z czasem miał coraz większe wrażenie, że wariuje. Powodem tego nie był brak informacji, lecz Naomi Grant. Przyłapywał się na tym, że czasami się na nią natarczywie patrzy: przy posiłkach, w trakcie ćwiczeń na lekcji, na korytarzu. Paranoja. Kiedy po raz kolejny szedł zrezygnowany z biblioteki, w której znowu nic nie znalazł, wpadł na nią niedaleko jej gabinetu. Uśmiechnęła się do niego, jakby chciała dać mu do zrozumienia, żeby się nie poddawał. Tylko skąd ona, u licha, mogła wiedzieć, czego tak zawzięcie szuka w królestwie pani Pince? Wariował. Zdawał sobie z tego sprawę.

— Łeb mi już pęka od nadmiaru myśli — westchnął, kiedy opadł na kanapę w Pokoju Życzeń, gdzie spotkał się ze swoimi przyjaciółmi. — Po co nas tu ściągnąłeś? — dodał do Dextera, palcami wskazującymi rozmasowując sobie skronie.

— Mówiłem ci o tym, że Blaise, Alan, Jery, Pansy i Victoria chcą uniknąć pójścia w usługi do Voldemorta. Nie byłeś przekonany.

— Dziwisz mi się? Znam ich raptem z dwóch imprez, a poza tym te tematy są omijane szerokim łukiem.

— Voldemort się o nich upomina — mruknął, a Kobra otworzył oczy i spojrzał na niego niepewnie. — Chce znać ich decyzję najpóźniej, gdy tylko osiągną wiek, w którym będą pełnoletni. A oni chcą, jak to Ślizgoni, chronić swoje tyłki. Ani jedna strona, ani druga, czyli Voldemort i Dumbledore im nie odpowiadają, ale bardziej skłaniają się do Riddle'a. Są przekonani, że tam będą bardziej bezpieczni. Znam to, bo sam to przechodziłem, więc się nie dziwię. Chcą ocenić, jakie mają szanse, gdy staną pośrodku.

— Znikome? — zironizował.

— Och, nie gadaj głupot. — Milka wywróciła oczami. — Coś znajdziemy. Czuję to.

— Na razie stoimy na niczym, muszę cię uświadomić.

— Na razie — zapierała się.

— Niedługo tu przyjdą. — Dexter przerwał ich wymianę zdań.

— I co ja mam im powiedzieć?

— Przekonać, żeby stanęli po naszej stronie — odpowiedziała Missy. — Albo żeby na razie zostali obojętni.

— Ale jak? Co mam im powiedzieć, jeśli nawet nic na niego nie mamy? Poza tym, jakie mamy szanse siedząc w szkole...

— Jesteś negatywnie nastawiony — stwierdzała czerwonowłosa. — Trochę więcej wiary w siebie i innych. Może akurat zagadka jego nieśmiertelności kryje się w szkole. Wiemy już, że nie wystarczy rzucić w niego Avadą, żeby zdechł, a to już coś. Małymi krokami do tego dojdziemy, a im nas więcej tym lepiej.

— Gorzej, jak pójdziemy na rzeź bez tej wiedzy.

— Niedowiarku, mamy dwa lata. W tym czasie nie musimy się tym przejmować. Dumbledore to mimo wszystko jeden z najlepszych magów i chociaż go nie popieramy, szkoła jest bezpieczna. Możemy szukać tutaj informacji bez problemu.

— Tak właściwie to dlaczego go nie popieracie? — Odwrócili się w stronę drzwi, skąd dochodził głos. Wyglądało na to, że Ślizgoni słuchali ich od jakiegoś czasu. — Zawsze myśleliśmy, że jesteś z nim — ciągnął Alan do Kobry — a tu nagle masz do niego wrogie podejście.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz