Rozdział 7 - Dwie strony medalu i środek

767 29 4
                                    

Nie mieli ochoty na imprezę, więc postanowili udać się na ich ulubiony plac zabaw. Kobra, Gejsza i Wdowa usiedli na ławce, Missy weszła po drabince na zjeżdżalnię i siedziała na jej szczycie, Dexter i Wujek Szatan stanęli na huśtawkach, a Yom wziął Milkę na barana, z czego ona głośno się śmiała. Gejsza puściła muzykę z telefonu, a Żyleta położył głowę na jej kolanach. Robili spory hałas, a ludzie zamykali okna, aby uchronić się przed ich krzykami. Usłyszeli, jak ktoś przeklina siarczyście, by następnie zatrzasnąć okno z hukiem. Milka i Yom zaczęli tańczyć walca angielskiego do muzyki rockowej, co spotkało się ze śmiechem pozostałych. Żyleta, Gejsza, Kobra i Wdowa usiedli na oparciu ławki i śpiewali głośno:

— ...Walking away from the things i adore, telling the truth for once i'm sure...*

Śmiali się głośno sami z siebie, a kłopoty ich nie dotyczyły. Ile by dali, żeby takie chwile trwały wiecznie. Każdy z nich był w innej sytuacji i każdy z nich nie miał łatwego życia. Ale żyli dalej, wiedząc, że mają przy sobie osoby, na które mogą liczyć bez względu na wszystko.

Remus nie miał sumienia przeszkadzać ekipie, ale dobrze wiedział, że nie powstrzyma przed tym pozostałych. Tonks śmiała się cicho z tańca i śpiewu młodzieży i chyba jako jedyna była po jego stronie.

— Może chwilę poczekamy? Patrzcie, jak dobrze się bawią — powiedziała.

— Nie mamy na co czekać, Tonks — burknął Moody, natychmiast psując jej humor.

— Sztywniaki — mruknęła pod nosem. — Zachowujecie się, jakbyście nigdy nie byli młodzi.

— Ty widocznie jeszcze nie dorosłaś — syknął Snape.

Zmierzyła go ostrym spojrzeniem.

— Ty za to wyrosłeś na gbura — warknęła.

Spojrzał na nią zimno.

— Idziemy po nich — wtrącił Kingsley.

— Bezuczuciowe dranie — szepnęła jeszcze i ruszyła za nimi.

Missy zjechała ze zjeżdżalni, a Yom poślizgnął się na twardym gruncie.

— Kobra... — powiedział Dexter, patrząc za niego.

Cała czwórka siedząca na ławce odwróciła się. Ku nim zmierzało kilka osób z Zakonu. Ostry ponownie spojrzał przed siebie i przełknął ślinę.

— Uciekajmy — szepnęła Gejsza, ale on pokręcił głową.

— To bez sensu — stwierdził cicho, a Wdowa ścisnęła go lekko za rękę.

Dexter i Wujek Szatan zeszli z huśtawek, a oni z ławki. Natrafił wzrokiem na Remusa, w którego oczach chciał zobaczyć odpowiedź na pytanie, czy to on zdradził. Nic nie zobaczył, choć ten patrzył wprost na niego. Wdowa pogładziła go uspokajająco kciukiem wewnątrz dłoni.

— Mamy naszego uciekiniera — powiedziała Tonks z nutą rozbawienia w głosie, a następnie potknęła się, jak to miała w zwyczaju.

— Nie wiem, co tu jest do śmiania — warknął Moody, a Gejsza skrzywiła się lekko. — Idziemy.

— Można kulturalniej — rzekł spokojnie Żyleta.

— Nie odzywaj się, gówniarzu.

— Zazdrościsz mu młodości? — wtrąciła Missy.

— Bezczelne...

Harry słuchał spięcia między ekipą a częścią Zakonu, ale sam nie odezwał się ani słowem. Wiedział, że kłótnia nie ma sensu. Ścisnął Wdowę za rękę, gdy chciała się wtrącić. Po co mieli wszystko przedłużać? Wolał mieć to za sobą i ona chyba to zrozumiała.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz