Rozdział 13 - Ludzie ulicy

670 27 2
                                    

— Jesteś pewny, że sam sobie poradzisz? — zapytała Gejsza z troską.

— Jasne — odparł z bladym uśmiechem. — Mogę tam używać magii, bo mnie nie namierzą, więc szybko pójdzie. Od razu deportuję się do domu, więc nie muszę się skradać. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zauważy.

Zniknął w szarej mgiełce i pojawił bez trzasku w swoim pokoju. Rozejrzał się z bólem w oczach po pomieszczeniu i wyciągnął spod łóżka walizkę. Otworzył ją, a machnięciem różdżki uchylił szafę. Ze ściśniętym sercem szarpnął magicznym patykiem szepcząc zaklęcie, a ubrania zaczęły się składać i pakować. Wziął do rąk zdjęcia z jego urodzin, które leżały na biurku. Uśmiechnął się smutno, przeglądając je. Odłożył je po chwili z westchnięciem. Chwycił koszulkę leżącą na fotelu, lecz oparł się o ścianę z zamkniętymi oczami. Ze złością przetarł oczy i wrzucił materiał do walizki. Ponownie chwycił fotografie, aby zabrać je ze sobą, gdy drzwi uchyliły się. Nie odwrócił się, zamierając.

— Co robisz? — cichy głos.

Coś ścisnęło go mocno za serce.

— Spakuję tylko nasze rzeczy i nie będziesz musiał nas więcej oglądać — odparł po cichu, nie patrząc w tamtą stronę.

Syriusz wszedł do środka, zamykając drzwi.

— Zostaw to — powiedział cicho, wyciągając zdjęcia z jego rąk.

— Już dosyć usłyszałem. Nie przedłużaj tego — rzekł szeptem, a Łapa dosłyszał lekkie drżenie głosu. — Daj mi chwilę na spakowanie i już mnie nie zobaczysz.

— Ale ja nie chcę, żebyś odszedł.

Dlaczego sprawiasz mi tyle bólu, nie dając spokojnie odejść?

— Przecież wszystko wiesz — powiedział słabo.

— Wręcz przeciwnie. Nic nie wiem. Wytłumacz mi to.

Wreszcie odważył się podnieść wzrok. Syriusz patrzył na niego z czymś w oczach, czego nie potrafił zidentyfikować.

— Okay, ale jeśli komuś o tym powiesz, będziesz miał na głowie nie tylko ekipę, ale też ludzi, którzy nie zawahają się zabić. — Kiwnął głową, aby przekazać, że rozumie. — Co chcesz wiedzieć?

— Wszystko. Od początku.

Kobra odetchnął i zaczął:

— Wyobraź sobie, że masz czternaście lat, w domu cię leją, a ty nie masz dokąd iść. Po kolejnym takim razie ledwo żyjesz, a na dodatek noc musisz spędzić pod gołym niebem. I niespodziewanie pojawia się osoba, która chce ci pomóc. Nic o niej nie wiesz, ale stwierdzasz, że gorzej nie będzie. Żyleta zabrał mnie do klubu. Jak przez mgłę pamiętam Missy, Szatana, Gejszę i Yoma. No i najważniejszego, Szefunia. To Missy poznała, kim jestem, mimo tych wszystkich siniaków i krwi. Pomogli mi jak tylko potrafili. Wydało się, co robił Dursley, gdy zacząłem majaczyć, a Gejsza wszystko ze mnie wydusiła. Po przebudzeniu Szefunio powiedział mi, czym się zajmują. Nie wiem dlaczego, ale od początku im ufałem, chociaż tego nie pokazywałem. Pewnie przez to, że mi pomogli. Każdy z nich był bez rodziny, bądź z rodziny, której nie chcieli. Żyleta miał rodziców alkoholików i przychodził do Szefunia od dzieciństwa, Szatan mieszkał pod mostem razem z Yomem, a Gejsza od ósmego roku życia uciekała do Szefunia, bo rodzice często wyrzucali ją z domu na kilka dni. Po pierwszej klasie dołączyła do nich Missy, bo jej matka zmarła, a ojciec popadł w alkoholizm. Szefunio zaopiekował się każdym, kto nie miał prawdziwego domu. Zaproponował mi wstąpienie do ekipy. Wyobraź sobie... nie masz nic i nagle możesz to zmienić. Dali mi dzień na przemyślenie tego. Wróciłem do domu. Spóźniłem się, więc Dursley znowu mnie zlał. Przestałem się wahać. To była moja jedyna szansa. Wiedziałem, że na nich będę mógł liczyć, bo mnie zrozumieją. Dzień później Yom przyprowadził jeszcze jednego chłopaka – Szakala. Mieszkał na dworcu, a jakaś banda go pobiła. Yom go znalazł. Tak jak każdy z nas nie miał nic do stracenia i z czegoś musiał żyć. Razem wszystkiego się uczyliśmy, szybko się zaprzyjaźniliśmy. Kradzieże, przewozy... Wszystko, co nielegalne, ale nigdy nie zajmowaliśmy się morderstwami i porwaniami. Każdy kochał jedno... Wyścigi. — Spojrzał na Syriusza, który opierał się o biurko i patrzył w jego oczy, które były odległe, gdy wszystko sobie przypominał. — Jestem nielegalnym ścigantem. I wiesz co? — dodał, kiedy zobaczył zaskoczenie na twarzy chrzestnego. — Jestem z tego cholernie zadowolony. W życiu z tym nie zerwę. Nawet jakbym miał się ścigać największym wyprodukowanym gównem na świecie.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz