Rozdział 33 - Szczeble czarnej magii

404 17 0
                                    

Od jego ostatniej wizyty gabinet w ogóle się nie zmienił. Na ścianie nadal wisiały portrety byłych dyrektorów Hogwartu, którzy udawali, że śpią. Na biurku leżały sterty papierów, za którymi siedział obecny dyrektor szkoły. Harry kulturalnie się przywitał, wiedząc, że nie będzie to łatwa rozmowa. Miał jednak nadzieję, że nerwy mu nie puszczą.

— Usiądź, Harry. — Wykonał polecenie, patrząc wszędzie, byle nie na starca. — Dropsa? — Kobra nie potrafił powstrzymać uniesienia kącika ust, słysząc standardowe pytanie.

— Nie, dziękuję.

— Co spowodowało sprzeczkę z panem Weasleyem? — Przeszedł do rzeczy, choć pewnie chciał wycisnąć z niego coś innego.

— Jego napaść na Scotta — mruknął. — Zaatakował go od tyłu, więc go powstrzymałem. Puściły mi nerwy. Sam się prosił.

— Co wywołało u ciebie takie zmiany?

A jednak...

— Nic, zwykły tok wydarzeń u nastolatka.

A co innego miał odpowiedzieć?

— Czy ma to związek z Voldemortem?

— A jaki ma mieć?

— Mam nadzieję, że dowiem się tego od ciebie.

— Ale ja nie mam nic do powiedzenia na ten temat.

— Profesor Grant ostrzegła mnie, że w najbliższym czasie możesz opuszczać zajęcia z powodów osobistych.

— Byłem chory.

— Więc dlaczego nie poszedłeś do pani Pomfrey, Harry?

Kobra dobrze wiedział, że starzec w ogóle mu nie wierzy, ale ciągnął tę farsę.

— Nie było tak źle.

— Zmieniłeś się.

Harry milczał, bo nie wiedział, co odpowiedzieć.

— Mogę już iść? Mam zajęcia, a sporo opuściłem — zmienił temat.

Dumbledore spojrzał na niego znad okularów-połówek ze zrezygnowaniem.

— Pamiętaj, że możesz mi wszystko powiedzieć.

Wyszedł bez pożegnania.

Dlaczego nagle poczuł, że wszystko wali mu się na głowę? Każdy problem z osobna oddziaływał na niego dołująco. Złamał się. Rozmowa z dyrektorem dobiła go, choć nic takiego się nie stało. Miał ochotę wyżalić się komuś albo na czymś wyładować. Do tego pierwszego potrzebował Syriusza, który znajdował się tysiące kilometrów stąd. Zacisnął pięści i powieki. Nie miał siły dalej zmagać się z problemami. Chciał normalnego życia. Chciał być zwykłym, mugolskim nastolatkiem, który przejmuje się wrednym nauczycielem od matematyki, a nie losem świata. Nastolatkiem, którego problemem jest nieszczęśliwa miłość. Nastolatkiem, który ma normalną rodzinę. Nastolatkiem, który dostaje szlaban na komputer. Nastolatkiem, który spotyka się z przyjaciółmi w kinie. Zwykłe życie nastolatka, którego nigdy nie miał i mieć nie będzie.

Nicole postanowiła urwać się z zielarstwa, aby zrobić zadanie z transmutacji, o którym zupełnie zapomniała. Biblioteki nienawidziła odwiedzać, pokój wspólny był pełen rozwrzeszczanych bachorów, które nie dawały jej pracować, a na błoniach było zimno. Postanowiła znaleźć pustą klasę i napisać wypracowanie o jakimś zaklęciu, które raczej nie miało jej się przydać w przyszłości. Podeszła cicho do drzwi od klasy numerologii i podsłuchała, czy odbywa się tam lekcja. Cisza. Z zadowolonym uśmiechem otworzyła wrota. Widok zupełnie ją oszołomił. Istny syf. Przewrócone stoliki i krzesła, niektóre nawet połamane. A przy ścianie na ziemi siedział Potter, który zwykle ją irytował, lecz teraz wyglądał jak siedem nieszczęść. Miał podkurczone nogi, łokcie opierał o kolana, przytrzymując głowę dłońmi. Miał zamknięte oczy i cały dygotał, chyba ze złości.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz